sobota, 9 listopada 2013

6. I’m breaking free from these memories

(POSŁUCHAJ)



Od dwudziestu minut ciągnęli się w korku, w samym środku Nowego Jorku. Jak się dowiedział od brata "Caroline jest bezpieczna". Gdzie była? "Zobaczysz". Jedyne co go denerwowało tak, jak kpiący uśmieszek Elijah, to myśl że może.. oni... razem? Niklaus potrząsnął lekko głową, aby odrzucić od siebie te myśli. Niby nic do niej nie czuł.. Ale wczoraj, kiedy wziął ją całą roztrzęsioną w ramiona, a potem biorąc na ręce zaniósł do łóżka, poczuł się za nią odpowiedzialny w stu procentach. Jakby była dla niego najważniejszą osobą na świecie, jakby jej bezpieczeństwo teraz było priorytetem. W chwili gdy zobaczył po raz pierwszy zdjęcie jej zakrwawionej matki, nie mógł wyobrazić sobie tego, co czuła, gdy jako nastolatka znalazła ją w takim stanie. Wczorajsza noc, dosłownie odzwierciedliła to co ona czuje. Co sprawiło mu jeszcze większy ból. 
-Dojechaliśmy - usłyszał głos brata, po czym rozejrzał się, gdzie mniej więcej są. Stali na małym parkingu, tuż przed opuszczonym lokalem, którego okna zaklejone były folią malarską. Klaus spojrzał zdezorientowany na Elijah.
-Wiesz, niby mówiłeś, że nikt jej nie porwał, ale gdybym miał cokolwiek takiego zrobić, to to byłoby miejsce w którym bym ją przetrzymał - mruknął podążając za jego krokami. Brunet przewrócił oczami słysząc jego słowa. Otworzył drzwi do pomieszczenia, po czym wpuścił brata. Widok zwalił Nika z nóg. Na samym środku zaklejonej podłogi leżało radio, z którego leciała muzyka. Przy jednej ze ścian stała Elena, przy drugiej Bonnie, a Caroline klęczała przy jednej z listw przypodłogowych próbując dokręcić kontakt. Zdziwiony spojrzał pytająco na starszego Mikaelsona, ale ten jedynie wzruszył ramionami ruszając w głąb pomieszczenia. Nik dopiero po chwili zauważył że wszyscy ubrani są w robocze ciuchy. 
-I co, załatwiłeś tą sprawę niecierpiącą zwłoki? - zapytała Caroline z przekąsem, cały czas starając się dokręcić ostatnią ze śrub.
-Tak, przyjechała tu ze mną - zaśmiał się Elijah, a blondynka w mgnieniu oka odwróciła się w ich stronę, od razu zerkając na surową minę Niklausa. Przez chwilę bała się jego spojrzenia.
-Nie komentuj - zagroziła mu palcem, jednak ten tylko podszedł, po czym chwytając ja pod ramionami postawił do pionu.
-Nie mam zamiaru. Wracasz do domu - powiedział ruszając do drzwi. 
-Chyba Cię pojebało! - powiedziała dość głośno Caroline, na co przyjaciółki wraz z Elijah postanowili ulotnić się do wyremontowanej już kuchni.
-Czego do jasnej cholery nie zrozumiałaś w słowach "NIE RUSZASZ SIĘ BEZ OCHRONIARZY"? - wykrzyknął odwracając się do niej
-Ile ja do cholery mam lat ?! Robisz ze mnie małą dziewczynkę, która nie potrafi się o siebie zatroszczyć! NIE JESTEŚ MOIM OJCEM - wydarła się
-Ale robię to o co mnie prosi ! W PRZECIWIEŃSTWIE DO CIEBIE - wywarknął jej w twarz, stojąc od niej jakieś trzydzieści centymetrów. To był cios poniżej pasa. Dziewczyna podeszła do drzwi po czym otworzyła je na roścież. Cała buzowała, a jej oddech stał się o wiele za płytki.
-Wyjdź.
-Nie wyjdę bez Ciebie. - powiedział składając ręce na wysokości ramion. Blondynka oniemiała. Zachowywał się jak DZIECIAK. Jedyne czego brakowało to żeby tupnął nogą na potwierdzenie swoich słów.
-W takim bądź razie - warknęła zatrzaskując drzwi i podchodząc do niego - będziesz tu siedział, aż nie skończę wszystkiego zaplanowanego na dziś - powiedziała uśmiechając się słodko, po czym wróciła do swojej pracy. 

* * * 

Siedzieli w pomieszczeniu około pięć godzin. Elijah, Bonnie i Elena zniknęli kilkadziesiąt minut wcześniej, wykręcając się pakowaniem i załatwianiem biletów. Caroline od jakiegoś czasu malowała ścianę na piaskowy kolor. W niektórych momentach nie mogła dosięgnąć więc co chwile przestawiała drabinę, doprowadzając siedzącego przez ten cały czas na krześle Nika do szału. W końcu mężczyzna zdenerwował się na dobre i zdjął marynarkę. Szybko podwinął rękawy białej koszuli, i schował do kieszeni swojego Blackberego przez którego odwoływał wszystkie spotkania umówione na dzisiaj. Chwycił jeden z wałków, i nazwyczajniej w świecie zaczął malować ścianę. W garniturzę od Armaniego. 
-C..co ty robisz? - blondynka dopiero po chwili zorientowała się co robi Mikaelson.
-Pomagam Ci. W tym tempie nigdy nie wrócimy do domu - warknął, a dziewczyna stała jak wbita w ziemię, z wałkiem w ręce, po prostu na niego patrząc. - Nie gap się, tylko maluj. Chciałbym już być w domu.
Bez słowa dziewczyna zabrała się za pracę. Ze swojej perspektywy mogła obserwować swojego "ochroniarza". Biała koszula opinała się na dobrze zarysowanych mięśniach a podwinięte rękawy odsłaniały silne ręce. Twarz miał napiętą. Dobrze zarysowane kości policzkowe, które dodawały powagi, a w chwili gdy się uśmiechał pomagały tworzyć piękne dołeczki. Uwielbiała jego uśmiech. Nie przyznała mu się, ale gdy zasypiała w jego ramionach, jeszcze w Londynie, lubiła wyobrażać sobie że tak będzie już zawsze. Zawsze będzie się budziła, i pierwsze co ujrzy to jego uśmiech.
-Caroline, skończyłaś? - zapytał mężczyzna, a ona pokiwała głową przecząco. Podsunęła sobie po raz kolejny drabinę, po czym zaczęła malować ścianę przy suficie. Jej wzrok przykuł Nik, który rozwinął swoje rękawy zapinając guziki przy nadgarstkach podchodząc w tym czasie do jej miejsca pracy i oceniając ją. Po sekundzie jej ściana była pomalowana, a ona zaczęła schodzić z drabiny. Jej noga podwinęła się, przez co z głośnym krzykiem zaczęła lecieć do tyłu. Poczuła ból w plecach, gdy upadła na coś nad wyraz miękkiego jak na podłogę. Otworzyła oczy, po czym usłyszała jęk koło swojego ucha.
-Kobieto, zabijesz mnie - dziewczyna ze strachu przewróciła się na drugą stronę, przez co jej twarz znajdowała się w odległości pięciu centymetrów od twarzy Mikaelsona. Zrobiła przerażoną minę. Była pewna że obydwoje poczuli to samo napięcie między sobą. Niklaus lekko przekrzywił swoją twarz, z uwagą obserwując jej minę. Ciężko oddychała. Miała ochotę go pocałować. Przymknęła lekko oczy, myśląc co zrobić, lecz nim Klaus miał jakąkolwiek możliwość ruchu, ona po prostu wstała z podłogi, i ruszyła do drzwi po drodze składając drabinę. Nie spojrzała na niego, jednak wiedziała że dalej leży na podłodze. Wiedziała że zniszczyła kolejną piękną chwilę. Ale tak już miało pozostać. Włożyła drabinę do kantorka, po czym odwróciła się do swojego wybawiciela.
-Jedziemy do tego domu?

* * *

-Jadłaś coś w ogóle dzisiaj? - zapytał Nik gdy wychodzili z windy. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową, okłamując go. Mikaelson nie chciał drążyć tematu, dlatego poszedł do swojego biura, a ona od razu skierowała się do łazienki w swoim pokoju. Gdy tylko weszła napuściła sobie do przestronnej wanny z ślicznym, miękkim zagłówkiem, wody z bąbelkami. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Piękna toaletka na której ułożyła wszystkie swoje kosmetyki lśniła teraz oświetlana dodatkowymi światłami. Wyjęła z półki przy wejściu ręcznik, po czym weszła pod gorącą wodę i dopiero poczuła spokój. Jej oddech stał się spokojny, a myśli czyste. Przypomniały jej się czasy w Londynie, gdy zmęczona wracała ze studiów i wtapiała się w taflę gorącej wody. Kochała gotować, ale czasami nauka była dla niej wielką udręką. Dzisiejszy dzień też nie należał do najlżejszych. Najpierw awaria instalacji, przez co musiały zawołać do siebie Elijah, potem przyjazd Niklausa. Młodszy Mikaelson był ostatnią osobą od której chciała otrzymać pomoc. Nie w jej jedynym, doskonałym dziele. Po dłuższym czasie spuściła część wody z wanny, by zaraz włączyć na nowo gorącą wodę, i poczuć tą samą ulgę co zawsze. Zamknęła oczy. Wzięła wcześniej przygotowaną książkę po czym zaczęła czytać. Po jakimś czasie zrobiło jej się gorąco. Wstała z wanny zawijając
swoje ciało w ręcznik. Podeszła do lustra tuż przy toaletce. Cały czas było jej nadzwyczaj gorąco. Wytarła się ręcznikiem, po czym nałożyła swój szlafrok. Usiadła na małym krzesełku i nałożyła krem nawilżający. Spojrzała na siebie surowo. Blondynka, o zwyczajnej figurze, z jasnymi oczami. Była przeciętna. Jak ktoś by mógł na nią zwrócić uwagę? No, nie liczymy sytuacji w której była pijana i w skąpych ciuchach. Westchnęła lekko, po czym wyszła z łazienki. Na widok Nika siedzącego na skraju jej łóżka wydała z siebie zduszony okrzyk.
-Co ty tu robisz? Nie wiesz co to pukanie? -warknęła, szczelniej owijając się szlafrokiem. Jednak on nawet na nią nie spojrzał. Cały czas siedział z łokciami opartymi na kolanach, patrząc na podłogę. - Klaus?
-Czemu odkąd wróciliśmy mówisz do mnie Niklaus, albo Klaus? - zapytał znienacka. Skrzywiła się lekko.
-Nik, to osoba którą zostawiłam w Londynie - powiedziała, a on nagle wstał.
-Problem w tym, kochana, że jestem tą samą osobą, ale odkąd wiesz kim jestem, boisz się mnie nawet D O T K N Ą Ć - wycedził ostatnie słowo stojąc pół kroku od niej, i świdrując ją spojrzeniem.
-Wiesz dobrze o co chodzi.- powiedziała, czując jeszcze większy gorąco. gorąc.
-WŁAŚNIE TO CI PRÓBUJE POWIEDZIEĆ. NIE MAM POJĘCIA O CO CI CHODZI! - wykrzyknął gestykulując. Przymknął oczy starając się uspokoić - Gdy zobaczyłem Cię w swoim gabinecie, jedyne o czym pomyślałem, to to, że dostałem cholerną szansę, na to żeby w jakiś chory sposób być z Tobą szczęśliwy. Na początku, myślałem że grasz przed ojcem. Potem, stwierdziłem że może to moja wina. Ale ty cały czas, zachowujesz się, jakbyś mnie nienawidziła. A nie masz do tego powodu. - zakończył swój wywód, patrząc na nią z góry. Podszedł do niej jeszcze bliżej. Położył swoją dłoń na jej talii a ona poczuła przyjemny dreszcz. Nie wiedziała co powinna mu odpowiedzieć. Bała się. Cholernie bała się uczucia które tkwiło w jej brzuchu. Czuła jakby miała unieść się nad ziemią. - Odpowiesz mi? - zadał pytanie a ona pokiwała przecząco głową. Mężczyzna zamknął oczy kręcą głową. I wtedy stało się to czego tak bardzo się obawiała. Nik w gwałtowny sposób przycisnął ją do ściany całując zachłannie. Mimo sprzeciwiającego się głosu w jej głowie, otworzyła usta pozwalając mu na dogłębniejsze pocałunki. Usłyszała stukanie gdzieś w oddali, ale się tym nie przejęła. Niklaus podniósł rękę z jej talii przeczesując palcami jej włosy, i przyciskając ją do siebie jeszcze mocniej. Jego ruch spowodował, iż szlafrok nieznacznie się poluźnił. Niczym nie skrępowana Caroline, w podnieceniu zaczęła rozpinać jego koszulę, na co on lekko mruknął w jej usta. Bez problemu uniósł kobietę za pośladki, pozwalając jej objąć się w pasie. Przeniósł się na lóżko delikatnie się na niej kładąc. Nagle przestał ją całować a ona zdziwiona otworzyła oczy, spoglądając na opierającego się nad nią Nika. Zrobiła zdziwioną minę. Było jej coraz bardziej gorąco. Dopiero gdy się od niej oderwał usłyszała coraz głośniejsze walenie w drewno. Podniosła lekko głowę, ale to nie do jej drzwi ktoś się dobijał.
-Obudź się, Caroline - powiedział Nik, po czym poczuła że upadła w czarną przestrzeń. Usłyszała huk, i dopiero teraz otworzyła oczy po raz kolejny. Poczuła parzące ciepło rozejrzała się zdezorientowana, jednak nim zdążyła zareagować, zimne ręce chwyciły ją i wyciągnęły z wanny. Słyszała chlust wody, a po chwili poczuła zimno satynowej pościeli.
-Coś ty sobie myślała? Mogłaś się zabić - usłyszała JEGO głos. Dopiero wtedy spostrzegła że mężczyzna jest cały mokry a z łazienki wypływa woda wprost na perski dywan rozłożony w sypialni.
-C..co się stało? - poczuła jak zachrypnięty był jej głos. Czuła piecznie na skórze. Spojrzała na swoje nogi, do połowy zakryte ręcznikiem od razu zauważając lekkie zaczerwienienie. Nik jednak jej nie odpowiedział, ponieważ chodził po pokoju, mocząc doszczętnie podłogę i rozmawiając przez telefon.
-Lekarz zaraz przyjedzie. Boli Cię? - zapytał, siadając na brzegu łóżka.
-Ja.. - rozejrzała się po zniszczonej podłodze i dywanie - przepraszam za dywan... - szepnęła spuszczając wzrok. Przez chwile nie było reakcji na jej słowa. Dopiero po jakimś czasie Niklaus zaczął się śmiać.
-Przepraszasz mnie, bo zniszczyłaś mi dywan? Oszalałaś? - zapytał, a ona spojrzała na jego twarz, zdezorientowana. - Caroline, wiesz jak się martwiłem, kiedy przyszedłem do Ciebie, przeprosić Cię za to że dziś wrzeszczałem, a ty mi nie odpowiadałeś? A potem wszedłem, zobaczyłem wodę przy drzwiach, i ty dalej mi nie odpowiadałaś, naprawdę, wyobraziłem sobie najgorsze. Nie pójdziesz więcej do łazienki, bez mojej zgody - zagroził palcem, po czym przyłożył jej dłoń do czoła. Ona jedynie na niego patrzała. Przypomniała sobie całe to zdarzenie, które okazało się jej snem. Przypomniała sobie każdy jego dotyk, każdy jego pomruk. Wszystko to było takie.. wyraźne.
-Caroline? - zapytał po chwili, łapiąc ją na tym, że się mu przygląda. Nie odpowiedziała, więc postanowił dać jej chwile samotności. Wstał z łóżka, lecz gdy już miał odchodzić poczuł jej gorącą
dłoń na swojej. Odwrócił się zaciekawiony.
-Ja.. nie, nic. Ja... Dziękuję. - szepnęła, po czym opadła w czarną nicość.


* * *

Wiem, jest coraz gorzej. Coraz gorsze rozdziały, coraz gorsza jakość.
Przepraszam.
Piszcie w komentarzach wszystko co wam nie pasuje :)
Z góry dziękuję :P

wtorek, 5 listopada 2013

5. You promised me you'd be around, that's right.

(POSŁUCHAJ)



-Jak ja mogłam się na to zgodzić? - warknęła zdejmując z siebie długą suknię i zostając w samej czarnej koronkowej bieliźnie z figami kończącymi się w jej talii, tak aby zrobić ostre wcięcie. Rzuciła na łóżko kreację od ojca, po czym weszła do szerokiej garderoby, od razu wyciągając torbę podróżną. Gdy tylko wyszła z pokoju ojca, starała się dogadać z Nikiem, że ona zostanie u siebie, a on będzie udawał że jest z nim. Ale nie, wielki Pan Mikaelson nie może przecież pomóc, tylko musi niczym dobry piesek wykonywać wszystkie polecenia swojego pana. Dziewczyna spakowała kilka bluzek, swetrów, spodni, jedną sukienkę, bieliznę po czym wcisnęła w kieszeń obok robocze ciuchy, którymi były czarne leginsy i stary za duży szary cardigan. W mniejszą torbę wpakowała szpilki, trampki i workery. Przeszła do swojego pokoju chwytając wielką torebkę-worek, i jednym ruchem ręki zmiotła całą toaletkę do środka. Chodziła wściekła między garderobom a pokojem sprawdzając czy aby na pewno niczego nie zapomniała. Usłyszała ciche pukanie do drzwi, po czym dźwięk otwieranego zamka. Wyszła z garderoby, po czym pisnęła dość głośno, widząc młodego Mikaelsona. Od razu pochwyciła
ręcznik ze swojego łóżka.
-NIKLAUS, JESTEM PRAWIE NAGA! WYJDŹ! - speszona odwróciła się tyłem do niego, a jego odzewem był tylko głośny śmiech.
-Mówisz to tak, jakbym niczego nigdy nie widział. Zbieraj się, już po pierwszej nad ranem, a niektórzy idą rano do pracy - mruknął zbierając jedną z zapełnionych toreb i od razu wychodząc.
-Też idę do pracy idioto - powiedziała z wyrzutem do zamkniętych drzwi, przypominając sobie o niewyremontowanym lokalu, który wynajęła by otworzyć swoją wymarzoną restaurację. 

* * * 

Wyszła z czarnego Audi słysząc od razu że obok jej auta parkują się cztery inne. Niklaus, a za nimi jego wszyscy ochroniarze. Gdy tylko zobaczyła całą zgraję, wiedziała już dlaczego tu jest. Tutaj, na podziemnym parkingu, jednego z najwyższych hoteli w mieście, a nie u siebie w domu. Jak się dowiedziała przed wyjazdem, Mikaelson zamieszkuje dwa najwyższe piętra hotelu, i ma swoją prywatną windę. Co zrobiło z niego jeszcze większego dziwaka niż zazwyczaj. Z podniesioną głową, nawet nie spoglądając na Nika ruszyła za barczystymi mężczyznami do srebrnej windy na kod. 
-Żeby wejść do góry, musisz wprowadzić kod. Zmienia się raz na tydzień, i znają go wszyscy ochroniarze. Jeżeli będziesz chciała wyjść z domu, dwóch z nich zawsze będzie Ci towarzyszyć. Twoje auto na razie nie będzie potrzebne, dlatego nie wiem dlaczego się tak upierałaś do zabrania go. - mówił Klaus cały czas starając się zwrócić na siebie jej wzrok, jednak bez skutku. Ona go tylko słuchała w spokoju - No ale nieważne - kontynuował - Zajmiesz starą sypialnię mojej siostry, z czasów gdy mieszkała u mnie. W domu jest oprócz ochrony jeszcze Pani Joas. To gosposia, głównie zajmująca się gotowaniem. - zakończył swoje instrukcje w chwili gdy wjechali na trzydzieste piętro opisane "Mr. Niklaus Mikaelson". Spodziewała się zastać surowe, nowoczesne wnętrze, jednak lekko się pomyliła. Korytarz z windy od razu prowadził do wielkiego przejścia, z którego widać było jadalnię, z pięknymi, drewnianymi brązowymi krzesłami i stołami. Zaraz obok była wyspa kuchenna, i dobrze wyposażona kuchnia. 
-Tam jest mój gabinet - wskazał na dębowe drzwi. Ochrona rozpłynęła się w powietrzu, wchodząc do pomieszczenia które otwierało się na magnez. Skrzywiła się lekko, lecz jej wzrok przykuły piękne schody, podobne do tych w jej domu. Pierwszy raz widziała takie coś w mieszkaniu, a nie w domu. Ruszyła za Niklausem, widząc jak wspina się do góry po marmurowych schodach. - To będzie twój pokój. Rozgość się - powiedział otwierając jej drzwi i zostawiając ją samą. W pokoju już znajdowały się jej rzeczy. Pomieszczenie było ładne. Kobiecie. Położyła się na łóżku myśląc tylko o tym, w co się do cholery wpakowała. 

* * * 

Przetarł dłonią oczy. Od kilku godzin siedział przy papierach, które dostał od kamerdynera Forebsa. Każda groźba. Każda litera naklejona z innej gazety, niczym w jakimś tanim filmie kryminalnym. Na każdym ten sam, podpis. Do każdego dołączona te same,  fotografie zrobione tym samym starym aparatem na kliszę. Na jednym piękna, blond kobieta leżąca na łóżku z nożem wbitym prosto w serce. Każdy skrawek białej pościeli zakrwawiony wraz z całą sukienką kobiety. Na drugim Caroline w jeden z Londyńskich kawiarni. Na obu była ta sama data z innym rokiem i dopisek. Na zdjęciu Pani Forbes "Pamiętasz to?" a na zdjęciu Caroline "Jeśli nie, to spokojnie. Niedługo wszystko Ci się przypomni". Mężczyzna oparł łokcie o biurko. Nie mógł złapać żadnego punktu odniesienia, oprócz tego, że osoba robiąca zdjęcia wiedziała doskonale gdzie jest Caroline. I że czeka już rok, bo jej zdjęcie wykonane było w zeszłym roku. Do dokładnie tej samej daty pozostał ledwo ponad miesiąc. Z dat dopisanych prze Forbesa na kopertach wywnioskował, że groźby są coraz częstsze. Nagle usłyszał szmer. Spojrzał przez szparę w drzwiach, i dopiero po chwili spostrzegł że w którymś pomieszczeniu było zapalone światło. Spojrzał na zegarek. Było nieco po piątej. Cicho niczym mysz zgasił lampkę przy biurku, po czym otworzył szufladę z której wyjął broń. Wstał po czym powoli wyszedł z pokoju kierując się w stronę zapalonego światła w kuchni. Stanął przy ścianie słysząc kolejny szmer. Przeładował po czym wychylił się szybko z za rogu mierząc w intruza. Blondynka stojąca przy wyspie w kuchni, na jego widok wrzasnęła głośno chowając się pod szafkę. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego że w jego domu znajduje się Caroline. Szybkim spojrzeniem omiótł pomieszczenie, od razu zauważając że na stole młoda Forbes coś gotuje. 
-Czyś ty oszalał? - usłyszała głos kobiety.
-Możesz wyjść. Przestraszyłaś mnie. Nie możesz się tak skradać. - powiedział opierając się o ścianę. dziewczyna wyłoniła się powoli zza półki kuchennej a jego widok zbił go z nóg. Miała podkrążone oczy, całe fioletowe od dołu. Włosy spięła w wysokiego koka na środku głowy, a policzki miała mokre od łez. Jednak mimo wszystko wyglądała cudownie. Bynajmniej na tyle ze miał ochotę ją przytulić.
-Caroline. Co się dzieje? - zapytał zmartwiony, jednak ona wróciła do wyrabiania ciasta nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. - Odpowiedz mi - warknął podchodząc do niej, i chwytając ją stanowczo za łokieć. 
-Nic. Niklaus. Zostaw mnie. Ok? - powiedziała, dalej na niego nie patrząc. 
-Spójrz na mnie do cholery - krzyknął, przez co dziewczynie puściły wszelkie hamulce. Bez zbędnych słów wtuliła się w jego szeroką klatkę piersiową wybuchając płaczem. Nie mogła spać. Choroba ojca, powrót do domu, wszystkie emocje związane z przygotowaniami. Wszystko wpływało na jej nastrój negatywnie, co w końcu skończyło się tragicznie. Zaskoczony mężczyzna, dopiero po chwili objął dziewczynę, kładąc swoją dłoń na jej głowie.
-Chodź. Położę Cię do łóżka.

* * *

Obudził się w fotelu, tuż przy łóżku blondynki. Na satynowej pościeli była jednak tylko kartka z podpisem "To była tylko chwila słabości. Nie przyzwyczajaj się Mikaelson". Mężczyzna uśmiechnął się lekko, idąc bezpośrednio do swojego pokoju. Po prysznicu, i przebraniu się, zszedł na dół, do jadalni w której już kręciła się Pani Jonas.
-Dzień Dobry - powiedział do staruszki, na co ta wysłała mu swój matczyny uśmiech. Kobieta nigdy nie dorobiła się własnych potomków, dlatego całą rodzinę Mikaelson kochała jak swoją
-Caroline już zjadła?
-Ależ, Pani Forbes już wyszła. Kilka godzin temu - kobieta oderwała się od mycia garnka, pozwalając sobie spojrzeć na minę szefa. Zaskoczony Nik wstał z krzesła od razu podchodząc do pokoju jego ochrony.
-Kto pojechał z Caroline - Naskoczył na Marcela, swojego głównego ochroniarza.
-Nikt, przecież ona jeszcze nawet nie zeszła
-JAK TO NIE !! - Mikaelson od razu doskoczył do swojego telefonu wybierając numer do blondynki, jednak jej komórka w ogóle nie odpowiadała. Czym prędzej zadzwonił do swojego brata, chcąc najzwyczajniej prosić o radę.
-Niklaus? - usłyszał w słuchawce głos Elijah.
-Caroline chyba porwano - od razu wyrzucił z siebie.
-Ona jest ze mną - odpowiedział zaskoczony brat - ale po jej minie, myślę że o tym wszystkim nie wiesz. Zaraz po Ciebie przyjadę. 



* * *

Dotrwałam. Mówi się, że jak napiszesz pięć, to dasz radę i pięćdziesiąt :D
Więc, miejmy nadzieje że dożyję tych pięćdziesięciu :D

KOMENTUJCIE : )