środa, 29 stycznia 2014

9. We are a secret, can't be exposed.



-Klaus? - zapytała odwracając się na usłyszane skrzypnięcie drzwi. Gdy nikt się nie odezwał, podeszła do okna, sprawdzając czy nikt nie kręci się koło jej wciąż zamkniętego lokalu. Zdziwiona wzruszyła ramionami. Za trzy dni miało odbyć się wielkie otwarcie. Uśmiechnęła się lekko, widząc kuchnię wyposażoną od "stóp do głów". Podeszła do piekarnika, sprawdzając czy pieczeń jest już gotowa, jednak czuła że potrzebne jest jeszcze około dziesięć minut. Przez kilka dni, ona i Klaus byli... nierozłączni. I co ją bardzo dziwiło, zaczęła przyzwyczajać się do tego, że on nagle podchodzi i całuje ją przelotnie, albo że przychodzi do niej do sypialni, i razem zasypiają. 
-Cześć - usłyszała jego głos przy uchu, przez co przestraszona, aż podskoczyła. 
-Chcesz mnie zabić? Czemu nie pokazałeś się wcześniej? - zapytała z wyrzutem przytulając się do niego lekko.
-Dopiero przyjechałem...
-Jasne, bo przecież to normalne że drzwi skrzypią gdy są zamknięte - mruknęła z ironią szatkując por. Mężczyzna zamyślił się, jednak, po chwili stanął za blondynką, przytulając się do jej pleców.
-Jak Ci minął dzień? - zapytał
-Mam już wszystko zapięte na ostatni guzik. Zaproszenia rozdane, towar zamówiony, kucharze i obsługa zatrudniony. Pojutrze spotykamy się na zebraniu, a w sobotę od rana gotujemy - uśmiechnęła się wykładając z piekarnika gorącą blachę.
-Jezu jak to cudownie pachnie - mruknął. - Wyjdź za mnie. - dodał po chwili patrząc z utęsknieniem na to jak kroi powoli schab. Nóż wyślizgnął się jej lekko z dłoni, jednak starając się nie pokazać po sobie, jak te słowa na nią wpłynęły, chwyciła go mocniej krojąc bez przerwy. 
-Tadam - powiedziała, gdy już skończyła. Zabrała ze stołu dwa talerze i ruszyła do specjalnie przygotowanego stolika - Weź wino! 

* * * 

-Boje się - szepnęła na dzień przed otwarciem, gdy leżeli na kanapie. 
-Ty? Chyba żartujesz. Caroline Forbes się czegoś boi... Chyba sobie to zapisze - powiedział śmiejąc się, a ona spojrzała na niego z wyrzutem.
-Ja nie żartuje. Jeszcze ten cholerny ślub Bonnie, i to że nie mogą przyjechać przez to z Londynu. No załamać się idzie - mruknęła wtulając głowę w jego szyję. Uśmiechnął się szyderczo, czując że dobrze zrobił dzwoniąc do dziewczyn, by zrobiły Pannie Forbes niespodziankę. Cóż, zawsze  lubił oglądać jej zszokowaną minę, a od pewnego czasu, po prostu nie udawało mu się jej zaskoczyć. Albo tak genialnie radziła sobie jako aktorka. Lekko zdziwiony poczuł jak blondynka wkłada mu zimną
dłoń pod bluzkę.
-Achh - mruknął z przekąsem, czując jak po jego ciele rozchodzą się ciarki i ból spowodowany nagłą zmianą temperatury.
-To za to że się ze mnie śmiejesz - powiedziała z satysfakcją.
-Jak może Ci być zimno? - zapytał ze zdziwieniem, czując że pod jego bluzkę wkrada się też druga dłoń.
-Nie jest. Zawsze mam zimne ręce. 
-Ponoć, jak ma się zimne ręce, to jest się dobrym w łóżku - powiedział z uśmiechem.
-Nie mi to oceniać - mruknęła kładąc się praktycznie na nim.
-Nie za wygodne Ci? - zapytał, gdy całe ciało blondynki znajdowało się już na nim.
-W sumie, mógłbyś być mniej kościsty. Utuczę Cię, póki jeszcze tu mieszkam.
-A co? Zamierzasz się wyprowadzić? - Jego mina lekko stężała.
-No raczej nie będę tu mieszkać już zawsze - spojrzała mu w oczy. Zakuło go serce. 
- I co gdy się wyprowadzisz, to nas już nie będzie? - zapytał
-Nas? - podniosła do góry jedną brew, a on myślał że spadnie z łóżka. W jednej sekundzie wstał, zrzucając z siebie Caroline.
-A to, to co? Udajesz że się do mnie przekonałaś, żeby zrobić mi przyjemność?- powiedział, po czym po prostu wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. 

* * *

Jak z takiej pozornie błahej rozmowy, mogła zrobić się tak wielka kłótnia? Uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
Nie chciała przecież, żeby zabrzmiało jakby udawała. Nie chciała żeby myślał że nic dla niej nie znaczy. Ale kiedy wyszedł, nie potrafiła krzyknąć za nim. Duma jej na to nie pozwalała. I takim o to sposobem, leżała w swojej sypialni, i od trzech godzin starała się zasnąć. Bezskutecznie. Przewróciła się po raz kolejny na lewy bok spoglądając w okno. Było jej źle. Bez niego. 

* * *

Obudził się gdy na niebie pokazały się pierwsze promienie słońca. Dalej był zdenerwowany. Jak ona mogła? W co ona gra? Odrzucił kołdrę, po czym wyszedł z łóżka ubierając się od razu w swój strój sportowy. Wyszedł z pokoju, i skierował się do pomieszczenia na końcu korytarza, w  którym to miał swoją prywatną siłownię. Po prawie półtorej godziny morderczego wręcz treningu opadł na matę, a pot spływał z jego twarzy tak, że nic nie widział. Jak na złość nie pomyślał żeby przed przyjściem zejść do kuchni po butelkę wody. Otarł podręcznym ręcznikiem twarz, po czym skierował się na dół. Otworzył lodówkę, po czym usłyszał za sobą głośne ziewanie. Odwrócił się, spoglądając na blondynkę, ubraną w czarną, satynową koszulę nocną z koronkowymi wstawkami. Jak zasypiasz przy mnie to się tak nie ubierasz - pomyślał z przekąsem. Dziewczyna na jego widok stanęła jak wyryta w ziemię. Przełknęła ślinę, patrząc jak sięga po butelkę z wodą mineralną i wypija prawie na raz pół butelki. Poczuła że kręci jej się w głowie z podniecenia. Bez słowa podeszła do lodówki mijając go stanowczo w zbyt małej odległości. Wyjęła potrzebne rzeczy do przygotowania omletu, po czym wyciągnęła patelnię ze specjalnej szafki w wyspie. Nie żeby nie lubiła kuchni Pani Jonas. Ale wolała wszystko zrobić sama. Gdy wstała spostrzegła że chłopaka nie ma już w kuchni. Odetchnęła z ulgą. Nie jej wina, że uwielbiała mężczyzn którzy trenują. Zaczęła przygotowywać śniadanie, a gdy już prawie kończyła usłyszała kroki za sobą. Odwróciła się, i po raz kolejny stanęła wryta. Czy on do cholery robi to specjalnie? - pomyślała, gdy zobaczyła Nika, ubranego jedynie w czarne, dresowe spodnie. NIC poza tym. Bo po co komu t-shirt - dodała w myślach odwracając się do patelni. Mikaelson podszedł do lodówki i wyciągnął z niej banana. Z blatu chwycił gazetę którą przyniosła Pani Jonas ze świeżym pieczywem, i usiadł przy wyspie kuchennej, na wysokim hokerze. Wyłożyła sobie jedzenie na talerz, specjalnie zostawiając drugą porcję na patelni. Usiadła włączając telewizor na przeciwległej ścianie. Nigdy nie jadła w kuchni. Ogólnie rzadko jadła śniadania. Włączyła jakiś poranny program, w którym to prowadzący zapowiadał właśnie jakiś występ muzyczny. Po pięciu minutach Niklaus wstał zrezygnowany z siedzenia, i dalej się do niej nie odzywając, i nawet na nią nie spoglądając wyszedł z pomieszczenia.

* * * 

-Królowa lodu - mruknął wychodząc z kuchni. Nie wiedział czy go usłyszała, czy nie, ale po chwili poczuł ból w plecach. Obejrzał się na dziewczynę, jednak ta niewzruszona siedziała nawet na niego nie zerkając. Spojrzał na wciąż turlające się po podłodze jabłko, które w "niewyjaśniony sposób" uderzyło w jego plecy. -To żart?
-Nazwij mnie jeszcze raz "Królową lodu" - powiedziała, wstając i podchodząc do niego - to inaczej pogadamy.
-Ach tak? - zapytał podnosząc jedną brew ku górze. Jego złość odparowała gdzieś nagle, gdy tylko blondynka podeszła do niego oddychając niespokojnie. Mimo tego że była od niego niższa o ponad dziesięć centymetrów, to zadarła wysoko głowę i spoglądała mu wyzywająco w oczy.
-Tak. - warknęła, a on uśmiechnął się kpiąco, na co ona aż sapnęła zdenerwowana uderzając go w klatkę piersiową. Zdziwiony odsunął się lekko, ale ona od razu rzuciła się na niego z powrotem. Był tak zszokowany, że nawet nie był w stanie odeprzeć jej ataków.
-To za to, że uważasz że udaje, - mówiła wciąż go okładając pięściami - To, za to że przyrównałeś mnie do Królowej lodu, to za to, że uważasz że NIC DO CIEBIE NIE CZUJĘ. - na te słowa mężczyzna stanął jak wryty i uśmiechnął się szeroko łapiąc ją za dłonie i przyciskając do ściany. Przez chwile starała się uwolnić, ale w końcu opadła z sił.
-Powtórz to.
-Co?
-Że coś do mnie czujesz - powiedział, a ona w końcu na niego spojrzała, przerażona. W końcu, widząc jego zaciętą i wyczekującą minę, mruknęła.
-No co? Przecież nie jestem bez serca. Też mogę się zakochać.. - mruknęła, na co on w końcu nie wytrzymał. Przycisnął ją swoim ciałem, a dłonie wplątał w jej długie, blond włosy. Niewiele myśląc wbił się w jej usta z żarliwością. Ostatni raz całowali się tak pod koniec wakacji w Londynie. Podniósł ją za pośladki i wciąż ją całując, wszedł po schodach do swojej sypialni. Rzucił ja na łóżko, wciąż całując.
-Klaus - szepnęła, gdy ten całował jej pełne piersi. W przeciągu sekundy, ich ubrania przestały im przeszkadzać. A oni złączyli się, po długiej przewie.

* * *

Obudziła się, gdy jego nie było już obok. Lekko zdziwiona i smutna wstała z łóżka. Po szybkim prysznicu wyszła do pokoju ubierając na siebie pierwsze lepsze ciuchy po czym wyszła z pokoju zbiegając ze schodów zadowolona. Spojrzała na zegarek i sapnęła zdziwiona. Była spóźniona już piętnaście minut. Szybko chwyciła torebkę i kluczyki wbiegając do windy. Pół godziny później była pod restauracją. Ku jej zdziwieniu nikogo nie było przed budynkiem. Siedząc w aucie przeszukała torebkę chcąc zdobyć klucze.
-Niech to szlag - walnęła głową w kierownicę, na co samochód odpowiedział jej głośnym klaksonem. Z całą pewnością ten dzień nie miał się tak zacząć. Po chwili oderwała głowę od skórzanej tapicerki, i spojrzała na wejście, w którym ku jej zdziwieniu stał ON. Wyszła z audi, kierując się w jego stronę.
-Ty chyba zawsze się będziesz spóźniać - powiedział całując ją na przywitanie. - Prawie wszystko gotowe.
Weszli do środka a ona zamarła w półkroku.
-ELENA? BONNIE?
__________________________________________________________________________


Jak tam wrażenia po 5x11?
Boje się tylko, że teraz Klaroline umrze śmiercią naturalną,
a Plec dotrzyma słowa i Klaus nie zobaczy się więcej z Caroline : (


Tymczasem zapraszam was na Mojego 2 bloga :)
Wasza, A.



środa, 22 stycznia 2014

8. There's a sound around this lonely house that's leaving me filled with fear...



Obudziła się w środku nocy. Od jakiegoś czasu zasypiała obok Mikalesona, i teraz gdy jego nie było przy niej, po prostu budziła się w nocy średnio co pół godziny. Spojrzała na zegarek wskazujący trzecią nad ranem. Westchnęła głośno ubierając na stopy puchowe baletki. Owijając się satynowym szlafrokiem wyszła z pokoju kierując się do kuchni. Schodząc ze schodów w cieniu zobaczyła postać mężczyzny w ciemnej piżamie
-Nik. Myślałam że śpisz - powiedziała, mężczyzna nie odpowiedział, tylko wyszedł z pomieszczenia. Zdziwiona skierowała się do kuchni, wzruszając lekko ramionami. Co mogła zrobić? Wczoraj, gdy się obudziła, już go nie było, a potem cały dzień jej unikał. Siedział do późna w pracy, a gdy wrócił, siedziała na kanapie oglądając film. Podszedł do niej, po czym całując lekko w czoło, powiedział że jest zmęczony i idzie spać. Cóż, było jej troche przykro, bo cały dzień siedziała w domu, rozmawiając z różnymi osobami przez telefon. A gdy dzwoniła do niego, zbywał ją tym że jest zajęty. To samo stało się gdy zadzwoniła do ojca. Chciała mu oznajmić że do niego przyjedzie, jednak ten tylko zbeształ ją za głupie pomysły i kazał siedzieć u Niklausa. Weszła do kuchni z głośnym westchnięciem, wyjęła kubek i zagotowała sobie trochę mleka w garnku, starając się stworzyć kakao. Do gotującego się już napoju wsypała kilka łyżek ciemnego proszku. Jej mama zawsze robiła jej wieczorem takie właśnie kakao. Na to wspomnienie pojawiły się w jej oczach łzy. Ostatnimi czasy bardzo często się jej śniła. Tak samo i dziś. Stała koło niej, i mówiła coś, ale mimo tego że naokoło panowała cisza, ona jej nie słyszała. W roztargnieniu trąciła rączkę garnka przez co cały płyn rozlał się po kuchni a garnek odbił się od ziemi z wielkim hukiem. Z coraz większymi łzami w oczach zabrała ręcznik papierowy i uklęknęła ścierając podłogę.
-Caroline? - usłyszała po chwili nad sobą głos Nika. Jednak nie odezwała się, ignorując go, i ścierając w zaparte kafelki - Mała... Co się stało?
-Teraz sie pytasz? Przed chwilą nie byłeś taki rozmowny. - warknęła spoglądając na niego. jej twarz w jednej sekundzie zmieniła się ze zdenerwowanej na przerażoną - Przed chwilą miałeś czarną piżamę - powiedziała patrząc na jego białą koszulkę i białe, długie spodnie.
-Przed chwilą? Byłaś u mnie w pokoju? - zapytał mając nadzieje że dziewczyna się pomyliła.
-Nie.. schodziłam ze schodów, i stałeś przy swoim gabinecie, ubrany na ciemno... Mówiłam do Ciebie. Nik? - dodała widząc jak mężczyzna wystrzela jak z procy do kamiennej wyspy na środku kuchni i przyciska jakiś przycisk pod ladą. Po chwili biegnie w stronę swojego gabinetu. Nie minęły dwie sekundy jak w pomieszczeniu pojawił się Marcel, a za nim jeszcze jeden ochroniarz, obydwoje w piżamach.
-Co się stało? - zapytał podnosząc dziewczynę.
-Nie wiem, Niklaus pobiegł do gabinetu.

* * *

Wszedł po cichu do swojego gabinetu. Zapalił światło, obserwując powoli czy coś się zmieniło. Wszystko jednak było na swoim miejscu. Nie czekając na ochroniarzy, podbiegł do biurka wyjmując broń. Rozejrzał się po pokoju, jednak nikogo w nim nie było. Spojrzał na biurko, i oniemiał.
 Na środku leżała kopera, zaadresowana do niego. Nie ubierając żadnych rękawiczek, ani nie przejmując się niczym rozerwał ją. Na białej kartce znajdował się napis, w tym samym stylu co w listach do Forbesa. "Niespodzianka". I tyle. Po chwili do pomieszczenia wszedł Marcel, a za nim Gustaw.
-Szefie...?
-Idziemy do waszego biura. Potrzebuje taśmy z dzisiejszej nocy. I dnia. Ktoś się tu włamał.

* * *

Oglądali już kolejną godzinę, i dalej nic. Była już piąta rano, a on nawet nie miał czasu iśc i zająć się lekko rozdygotaną Caroline. Wysłał do niej Gustawa, który najpierw dokładnie sprawdził cały jej pokój i łazienkę, a potem stał pod jej drzwiami. On z Marcelem siedzieli i sprawdzali taśmy po kolei, z każdego pomieszczenia. W końcu przyszedł czas na korytarze, i pokój Caroline. Lekko zmartwiony wpatrywał się w ekran. Jego serce zmarło, gdy zobaczył że przez korytarz przechodzi osoba ubrana cała na czarno, z czarną kominiarką na głowie. Lekko zdezorientowany, spostrzegł po chwili na sąsiednim ekranie, jak mężczyzna - co było doskonale widać po jego postawie - wszedł do sypialni blondynki. Zacisnął pięści widząc jak jego dłoń, okryta rękawiczką lekko dotyka jej nogi, i jedzie aż do kształtnej pupy.
-Chce nas sprowokować - powiedział, na co Marcel pokiwał twierdząco głową. Byli razem na wojnie, co sprawiło że był jego najbardziej zaufanym człowiekiem. Ochraniali się nawzajem, i był pewien, że nigdy się nie zawiodą. Po chwili mężczyzna wyszedł z pokoju, a dziewczyna jakby na zawołanie obudziła się. Nik wypuścił głośno powietrze gdy zobaczył że ubiera kapcie i wychodzi praktycznie zaraz po intruzie. Dziewczyna jakby przechodziła z jednego ekranu na drugi, zeszła po schodach, zatrzymując się przy ich końcu. Zaczęła rozmawiać z włamywaczem, jednak on, usunął się w bok i wyszedł z pomieszczenia.
-Cholera jasna. Podwajamy ochronę.

* * *

-Możesz iść odpocząć - powiedział do Gustawa, wchodząc do pokoju blondynki. Siedziała na łóżku, oparta o wezgłowie, z laptopem na kolanach. Gdy przeszedł przez framugę, zamknęła go, odkładając na szafkę nocną.
-Wyjaśnisz mi w końcu co się dzieje?
-Mieliśmy w domu intruza. Ukradł jakiś złoty dzbanek i sobie poszedł - skłamał, a ona pobladła.
-Jak to?
-Caroline, już go nie ma, i wierz mi na słowo. To się więcej nie powtórzy. - spojrzał na nią, jednak ona spoglądała w okno. Była blada jak ściana. Zrobiło mu się jej cholernie żal. Dopiero ostatnio zrozumiał jak to jest martwić się o kogoś. Kiedyś, nigdy nie czuł czegoś takiego. W domu zawsze było spokojnie, wesoło. A ona? Znalazła w sypialni swoją martwą mamę. A teraz była kolejnym celem jej zabójcy. Obszedł łóżko dookoła i usiadł obok niej, przyciągając ją do siebie tak, że teraz opierała się plecami o jego tors. - O czym myślisz?
-O wszystkim. Ostatnio ojciec dziwnie się zachowuje... Ty od wczoraj też. I jeszcze ten włamywacz. Moje życie było o stokroć łatwiejsze w Londynie.
-Nic Ci przy mnie nie grozi - szepnął w jej włosy. A ona odwróciła się do niego przodem, patrząc mu w oczy.
-Wiem. I dziękuję Ci za to.

* * *

Obudziła się czując promienie słoneczne na twarzy. Otworzyła oczy, po czym spostrzegła że jej ciało oplecione jest rękoma Nika. Uśmiechnęła się lekko. Nie wiedziała od czego to zależy, ale nie dość że jej podejście do niego zmieniło się o 180 stopni, to jeszcze dzięki niemu spała spokojnie, a jej snów nie nawiedzały koszmary. Spojrzała na zegarek, i spostrzegła że jest już grubo po dziesiątej.
-Nik? - szturchnęła go, a on w odwecie przycisnął ją jeszcze bliżej do siebie.- NIK! -  przestraszony mężczyzna praktycznie jak automat wyszedł z łóżka dosłownie stając w pionie.
-Jeju, Caroline!
-Nie powinieneś być w pracy? - zapytała, a on spojrzał na zegarek i zbladł
-CHOLERA JASNA! - wybiegł z pokoju jak burza. Dziewczyna zaśmiała się dość głośno wstając z łóżka nieco spokojniej od Mikaelsona i ruszyła do łazienki. Wzięła szybki prysznic, włosy związała w wysokiego koka, ubrała się w krótkie jeansowe spodenki, bokserkę, a na wierzch narzuciła długi kardigan. Wychodząc z pokoju szarpnęła jeszcze grube podkolanówki które ściągnęła przed kolana. Wyszła z pokoju, po czym skierowała się do sypialni Nika. Zapukała cicho, po czym wsunęła głowę do pokoju. Tylko w łazience paliło się światło, więc weszła do pomieszczenia, a jej ukazał się widok który zaparł jej dech w piersi. Klaus stał przed szerokim lustrem, ubrany jedynie w czarne spodnie od garnituru.
-Caroline - odwrócił się widząc ją w odbiciu. - Coś się stało?
-Nie, chciałam Ci tylko życzyć miłego dnia w pracy - powiedziała, a on uśmiechnął się szeroko zapinając już ostatni guzik koszuli, tym samym chowając swój umięśniony brzuch. Zaczął zawiązywać krawat, a ona wyszła z łazienki, siadając na łóżku mężczyzny. Na sam koniec ubrał marynarkę i buty. Zmarszczyła brwi wstając cicho i podchodząc do niego. Niczego niespodziwający się Niklaus zamugał szybko widząc twarz blonydnki przed sobą. Dziewczyna z niewyraźnym wyrazem twarzy stała przed nim, wpatrując się w jego krawat, w końcu zdenerwowana podeszła bliżej i rozwiązała go, wiążąc po swojemu. Poprawiła kołnieżyk i spojrzała w jego oczy.
-Teraz lepiej - szepnęła, a on nie mógł oprzeć się pokusie, i sięgnął jej ust. Całował ją zachłannie, opierając ją o ścianę i schylając się nad nią. Rękoma jeździł po jej ciele, aż w końcu zakończył pocałunek, opierając swoją brodę o jej czoło i przytulając ją mocno do siebie. Oddychali nie spokojnie. Spojrzał jej w oczy, i uśmiechnął się do niej.
-Do zobaczenia - powiedział, całując ją w czoło i wychodząc, zostawiając samą w pokoju.

* * *

Siedziała w pokoju, dzwoniąc do kolejnego dostawcy ryb w mieście.
-Tak proszę pana. Dwa tygodnie. Tak? To super! Dobrze wiedzieć.  To proszę mnie zapisać. Tak. Pani Forbes. Okej. Super - powiedziała kończąc rozmowę. Wbiegła do pokoju, od razu zrzucając z siebie ciuchy i stając przed szafą.
W końcu ubrała się w jeansy z dziurami w niektórych miejscach, krótki, czarny top, a na siebie zarzuciła długi, czarny sweter. Na nogi włożyła czarne balerinki i chwyciła torebkę, do której wrzuciła portfel, okulary przeciwsłoneczne, telefon i dokumenty restauracji. Uśmiechnęła się do siebie, w ostatniej chwili rozpuszczając włosy.
-Wychodzę ! - krzyknęła w stronę pokoju
ochroniarzy, po czym nie minęła sekunda a przed nią stanął Marcel.
-Sama Pani nie może.
-Co? - zdziwiła się
-Polecenie Pana Niklausa. Przykro mi, muszę jechać z Panią - powiedział,a ona wzniosła oczy ku niebu.
-Dobrze, więc chodź - powiedziała wołając windę.

* * *

Siedział w gabinecie odliczając minuty pozostałe do końca spotkania. Cóż, dziś był mało skoncentrowany, szczególnie na jego oddziale firmy w Japonii.
-Panie Mikaleson? - zapytał jeden z jego dyrektorów.
-Tak, zgadzam się - powiedział, nie do końca wiedząc na co konkretnie się zgodził - czy to już wszystko?
-Tak.
-Więc dziękuję wam bardzo za przybycie - powiedział, i nie żegnając się z nikim wyszedł z firmy.
Bębniąc rękami o kierownicę myślał tylko o tym, ze zaraz będzie w domu, i siądzie z nią na kanapie, przyciągnie ją do siebie, i będzie tulił do siebie przez całe dwie godziny filmu. Uzależnił się od jej obecności. Uwielbiał myśleć, że jest gdzieś obok, czuł się wtedy spokojnie. Wjechał do podziemnego parkingu, i stanął na swoim stałym miejscu. Od razu spostrzegł że obok niego nie ma auta blondynki.
Zdziwiony wybrał do niej numer, jednak jej telefon był zajęty. Zmarszczył brwi wierzdżając windą na ostatnie piętro. Wszedł do mieszkania i od razu dostrzegł ruch w kuchni. Poszedł w tamtą stronę, uśmiechając się do Pani Jonas.
-Gdzie Caroline?
-Pojechała, z Marcelem. Ale nie wiem gdzie. - powiedziała a on westchnął z zawodem, po czym bez słowa i z zimnym spojrzeniem skierował się do swojego gabinetu.

* * *

Weszła do windy kierującej do apartamentu cholernie zmęczona. Marcel, który stał koło niej, wydawał się być rześki tak samo jak i rano. Poczuła jak bardzo bolą ją stopy. Gdy tylko weszła do kuchni rzuciła torebkę na wyspę, i skierowała się do gabinetu Niklausa, widząc padającą stamtąd poświatę.
-Cześć - powiedziała wchodząc bez pukania. Nik siedział przy biurku, z zapaloną lampką.
-Hej - odpowiedział rozkładając się na fotelu i przecierając dłonią twarz.
-Jak Ci minął dzień? - zapytała siadając przed nim, na jakiś papierach. Uśmiechnął się. Kiedyś wściekłby się, że ktoś niszczy mu papiery, teraz jednak cieszył się z tego że ona tu jest. Złapał ją za rękę, po czym pociągnął tak że wpadła mu w ramiona. Zaśmiała się głośno, gdy zaczął całować każdy skrawek jej twarzy, w końcu docierając do ust. W końcu posadził ją sobie na kolanach, a ona skuliła się lekko i wtuliła się w jego ramiona.
-Był strasznie nudny - odpowiedział na jej wcześniejsze pytanie - A twój?
-Był strasznie pracowicie.
-Chodź - powiedział biorąc ją na ręce, zostawiając papiery porozrzucane po podłodze. Wyszedł z gabinetu i wszedł do pokoju w którym zawsze siedzieli. Położył ją na kanapie, i włączył film, siadając po chwili na fotelu obok.
-No chyba żartujesz. Chodź tu - powiedziała przesuwając się do przodu. Chłopak podniósł brew po czym położył się za blondynką, przytulając ją do siebie mocno.


__________________________________________

Czy tylko ja nie mogę się doczekać piątku?
Komentujcie.
Wasza, A.


piątek, 17 stycznia 2014

7. When your soul finds the soul it was waiting for.

(posłuchaj)

Pięć dni. Pięć dni potrzebowała by dosłownie wyjść z Siebie. 
Okej. Zawaliła sprawę, zasypiając w wannie. Dostała nauczkę w postaci zimnych, brejowatych okładów i obszernych dresów które musiała nosić jeszcze co najmniej dwa dni, zanim jej naskórek dojdzie do ładu. Rozumiała nawet to, że Nik zabronił wychodzić jej z domu, chodzić bez powodu po apartamencie, i brać kąpieli gdy nie ma go w domu.
Ale do jasnej cholery, gdy mężczyzna chce dosłownie siedzieć w TWOJEJ łazience, gdy bierzesz prysznic, albo gdy chce chodzić z Tobą wszędzie tłumacząc się "kontraktem z jej ojcem" to można było oszaleć. Do południa nigdy nie było go w domu, więc miała spokój w postaci gorącej herbaty i osobnym pomieszczeniu do czytania, które osobiście uznała za prywatną bibliotekę. I tak samo jak od trzech dni, siedziała tutaj, starając skupić się na czytaniu. Jednak, czy to jej wina, że w każdej męskiej postaci,z  każdej nawet najnudniejszej książki, widziała jego? Odłożyła na chwilę książkę starając się okiełznać swoje dziwne myśli. Mieszka u niego czwarty dzień. Spędzają razem nawet sporo czasu, zazwyczaj w odległości co najmniej półtora metra, ale zawsze mogą nacieszyć się swoją rozmową, taką jak na przykład wczoraj...

-Jak Ci minął dzień?- zapytał zasiadając na kanapie z dwoma miskami popcornu zrobionego przez Jonas. Spojrzała na niego z lekkim zapasem, jednak po chwili włączając w tym samym momencie film odpowiedziała siląc się na uprzejmy ton:
-Dobrze, a Tobie? 
-Też dobrze - uśmiechnął się lekko w jej stronę, jednak nie widząc odzewu zapatrzył się w film.

Siedząc tak, nawet nie usłyszała że drzwi do pomieszczenia sie otwierają, a o framugę opiera się sylwetka mężczyzny.
-Cześć - wyrwana z zmyślenia przestraszyła sie nie na żarty potrącając kubrek z gorącą herbatą. W jednej sekundzie Niklaus pojawił się przy niej.
-Nic Ci nie jest? - zapytał odsuwając jej fotel od kapiącego ze stolika napoju.
-Przestraszyłeś mnie - powiedziała wstając, i kierując się do kuchni. Zabrała kawałek ręcznika papierowego po czym wróciła do biblioteki. Starła stolik a on po prostu na nią patrzył.
-Jestem brudna? - zapytała w końcu zirytowana. 
-Nie. Dzwonił twój tata - powiedział a ona od razu się ożywiła.
-Coś się stało? Byłam u niego wczoraj, i mówił ze wszystko w porządku - powiedziała
-Nic mu nie jest, uspokój się - złapał ją za ramiona bo zaczęła chodzić w kółko.
-Więc, co chce?
-Powiedział że przetransportowują go do jakiegoś ośrodka, w którym będzie miał lepszą ochronę w jego przypadku. Powiedział że zadzwoni do Ciebie jak tylko go tam przewiozą.
-Ale gdzie? Jak?! Dlaczego nic mi nie powiedział? Pojechałabym z nim ! - krzyknęła podchodząc do telefonu. Wybrała jego numer, ale komórka nie odpowiadała. Wybrała numer Alfreda. Po kilku sygnałach usłyszała głos mężczyzny.
-Co z ojcem?
-Wszystko dobrze Caroline. Wyjechał do lepszej opieki. Nie chciał żebyś się martwiła. Woli żebyś zajęła się restauracją.
-Ale..
-Nie ma ale. A teraz przepraszam słońce, ale muszę kończyć - powiedział kamerdyner po czym po prostu się rozłączył.
-Chyba ich zabije - szepnęła.

* * * 

Siedziała na parapecie wielkiego okna z widokiem na cały Nowy Jork. Powoli zaczęły przytłaczać ją cztery ściany w których była uwięziona. Szczególnie że jej strażnikiem okazał się jej były kochanek. Przymknęła oczy znużona. Jakiego trzeba mieć pecha, żeby przy liczbie osób na całym świecie, trafić akurat na niego? - pomyślała uderzając lekko głową o szybę. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi.
-Proszę - powiedziała, na co klamka puściła a w pokoju pojawił się Elijah. Blondynka spojrzała na niego zdziwiona, a on tylko uśmiechnął się zawadiacko, jak to miał w swoim zwyczaju
-Porywam Cię, za chwile masz być na dole. - powiedział, po czym po prostu odwrócił się i wyszedł. Zdziwiona Forbes spojrzała na zegarek wskazujący dwudziestą trzecią. Mimo początkowych obaw, podeszła do szafy i wyciągnęła z niej na dół elastyczne legginsy, które mogła przeciągnąć przez towarzyszący cały czas jej nodze opatrunek, a na górę lekko za duży swetr który odziedziczyła jeszcze po swojej mamie. Uwielbiała go. Włosy związała w wysoki kucyk, po czym ubierając białe air maxy, wyszła z pokoju.

* * *

-Ale gdzie jedziemy? - pytała, cały czas próbując zdjąć czarną przepaskę z oczu
-Jak Ci powiem, to nie będzie niespodzianki - powiedział wciąż spokojny starszy Mikaeslon. Blondynka westchnęła głęboko.
-Jestem na pewno nieodpowiednio ubrana. Mogłeś chociaż powiedzieć że mam się jakoś ogarnąć - fuknęła obrażona, na co mężczyzna zaczął się głośno śmiać.
-Spokojnie, myślę że twój ubiór nie będzie miał dzisiaj żadnego znaczenia. W najbliższym czasie - owszem, ale teraz, na pewno nie. - uciął rozmowę, wyłączając silnik swojego Audi. Poczekała chwilę aż przejdzie na drugą stronę auta i pomoże jej wysiąść. Poczuła chłodny wiatr, i pożałowała że nie
zabrała ze sobą żadnej kurtki. Po chwili jego dłoń ją puściła, a ona spanikowała.

-Elijah? - zapytała, jednak on nic nieodpowiadająca ponownie złapał ją za dłoń. Poczuła prąd gdy dotknął jej ręki. Zmarszczyła brwi, jednak dalej szła w zaparte ciągnięta przez jego sylwetkę.
-Możesz zdjąć - usłyszała przy swoim uchu brytyjski akcent i zamarła. Opuściła opaskę, po czym oniemiała. Stała właśnie przed lokalem który wynajmowała, i który remontowała. Spojrzała na szydl nad nim " Magic Place". Niklaus chwycił jej dłoń, po czym dał jej klucze.
-Jak ty to? - zapytała oszołomiona, na co on lekko się uśmiechnął.
-Ostatnio mało mogłaś wychodzić, więc postanowiłem trochę Cię wyręczyć. Zmniejszyłem ilość spotkań. Elijah dopatrywał wszystkiego przedpołudniem, a potem ja go zmieniałem. - powiedział. Dziewczyna obejrzała się, jednak starszego Mikaelsona już nie było. - Wchodzimy?
-Ja.. jasne - odpowiedziała, po czym drżącymi rękoma sięgnęła do zamka. Gdy otworzyła drzwi, oniemiała. Niklaus w pięć dni, dokonał niemożliwego. Gdy ostatni raz tu była dopiero co pomalowali część ścian, a teraz? Stoły, meble, świeczki, kieliszki. Wszystko tak, jak chciała.
-Skąd wiedziałeś? - szepnęła, a on stanął za nią.
-Znalazłem kilka twoich projektów. Więc je wykorzystałem. Jeśli chcesz coś zmienić...
-Nie. Jest... idealnie. Dziękuję. - szepnęła dotykając jego dłoni. Po chwili zdała sobie sprawę z tego, że wszystko to jest prawdziwe, i podskoczyła z radości klaszcząc w dłonie.

* * *

Wrócili do domu grubo po drugiej, jednak żadne z nich nie przejmowało się późną godziną. Uśmiechnęła się do niego, siadając koło niego na kanapie, by rytualnie obejrzeć film.
-Porozmawiamy w końcu? - zapytał
-Cały czas rozmawiamy.
-Błagam Cię.
-No dobrze, co chcesz wiedzieć?
-Dlaczego płakałaś? Wtedy, w kuchni. Cały czas mnie to męczy.
-Pewnie wiesz że moja mama nie żyje. I domyśliłeś się ze dawno nie było mnie w Ameryce, co? - zapytała, a gdy on pokiwał głową twierdząco, kontynuowała - Bałam się tu wrócić. Bałam się wejść do domu. Bałam się pójść na cmentarz. I wiesz że dalej tego nie zrobiłam? Nie umiem. Nie potrafię sobie ułożyć w głowie, że jej nie ma. Minęło tyle lat, a ja wciąż sobie wmawiałam, że gdy dzwonie do domu, ona siedzi obok taty i mnie słucha. Do tej pory, słyszę jej głos.
-Rozmawiałaś z kimś o tym? - przerwał jej, ale ona pominęła jego pytanie.
-I najgorsze jest w tym wszystkim to.. że teraz jeszcze Bóg chce mi zabrać ojca. Jakbym już wystarczająco sama na tym cholernym świecie nie była. - powiedziała, na co on posłał jej współczujące spojrzenie. Mimo jej początkowych protestów, przyciągnął ja do siebie, i przytulił. Dopiero po chwili uspokoiła się, i po prostu wtuliła w niego. Tak dawno nie czuła jego zapachu z tak bliska. Podniosła lekko głowę, po czym pod wpływem impulsu sięgnęła jego ust. Zaskoczony chłopak dopiero po chwili oddał spokojny i wolny pocałunek. Gdy oderwała się od niego była bardziej przerażona niż wcześniej.
-Ja..przepraszam.. Ja nie chciałam.
-Nie?
-Znaczy.. ja.. - zaczęła, ale nie było jej dane skończyć, bo znów ją pocałował.

* * *

Obudziła się z potwornym bólem w karku. Rozejrzała się po pomieszczeniu zdając sobie sprawę, że zasnęła przed telewizorem, a za jej poduszkę robił tors Klausa. Zdziwiona podniosła się szybko, budząc przy tym chłopaka.
-Co się dzieje? - zapytał, a ona przypomniała sobie jak się całowali, a potem tulił ją do siebie przez cały wieczór.
-Nic. Nie powinieneś być w pracy? - zapytała, a on spojrzał na zegarek wskazującą za pięć dziesiątą.
-Cholera - mruknął chwytając wyciszony telefon. Po kilku sygnałach odebrała jego sekretarka.
-Andrea? Tak wiem. Nie. Odwołaj. Tak wszystko. Do zobaczenia. - zakończył połączenie, a ona sama się zdziwiła jak może być tak odmiennym człowiekiem? Raz jest czuły i kochany, a innym razem chłodny i władczy.
- O czym myslisz?
-O tobie - powiedziała, zanim ugryzła się w język. Starając się zachować twarz wstała z kanapy i ruszyła w stronę kuchni - Głodny?

* * *

Siedział w swoim gabinecie, i o ile przez jakiś czas był w stanie skupić się nad dostawą z Japonii, teraz nie był w stanie. Przed chwilą na jego domowe biurko trafił list, adresowany do rodzinnego domu Caroline. Przez chwilę myślał że to pomyłka, jednak na odwrocie zobaczył dopisek od Alfreda, mówiący że będzie przesyłał tego korespondencje do niego. Chłopak westchnął cicho, i odłożywszy swoje papiery, rozpakował list do ojca panny Forbes. Założył rękawiczki po czym zapalił sobie małą lampkę. Wyjął z brązowej koperty białą kartkę z pogróżkami. "Ona będzie następna" - brzmiał napis. Mikaelson chwycił kopertę po raz drugi i wyjął z niej zdjęcie Caroline. Tym razem zdjęcie przedstawiało ją, w oknie jego mieszkania. Upuścił ze zdziwienia zdjęcie podchodząc od razu do okna. Spojrzał w dół, mniejwięcej w stronę miejsca z którego mogła być wykonana fotografia. Był tam hotel. Dość drogi, dla przeciętnego mieszkańca. Zbyt tani, dla dobrego filantropa. Przymknął oczy, po czym usłyszał pukanie do drzwi, i szczęk zamka. Zdziwiony odwrócił się zdejmując szybko za plecami rękawiczki i wkładając je za pasek od spodni.
-Przeszkadzam? - w drzwiach stała blondynka, ubrana w krótkie spodenki, długie podkolanówki do footbolu i obcisłą bluzkę. Przęłknął ślinę, przecząco kręcąc głową. - Przyszłam dać Ci to osobiście. Chciałabym żebyś tam był - mówiła podchodząc ze złotą kopertą w dłoni. Podała mu ją, a on od razu wyjął jej zawartość.
-Caroline, nie wiem czy w za dwa tygodnie będziesz już w stanie prowadzić restauracje - powiedział patrząc na zaproszenie na oficjalne otwarcie knajpy.
-Oj błagam Cię! - żachnęła - już czuje się dobrze, a za dwa tygodnie będę zdrów jak ryba.
-No nie wiem - mruknął. Podszedł do niej bliżej i schował jej za ucho wystający kosmyk blond włosów. Jak zwykle znieruchomiała i przestała na chwile oddychać, patrząc na niego tymi łanimi oczami. Uśmiechnął się lekko pochylając się nad nią. - Chyba że mnie przekonasz.
-Panie Mikaelson. Myślę że się pan trochę zagalopowywuje. Ja tu przychodzę z białą flagą! - wykrzyknęła śmiejąc się
-Zjesz ze mną kolacje? - wypalił, a ona spojrzała na niego a potem na zegarek wskazujący piętnastą.
-Teraz? - zapytała
-Wieczorem. Zarezerwuje gdzieś stolik.
-Tylko jeśli ty stawiasz - powiedziała poważnie, a on usmiechnął się szeroko.

* * *

Od godziny stała przed szafą, marząc o tym żeby w jakiś czarodziejski sposób znalazła się tu jej ukochana sukienka, którą musiała zostawić w swoim domu. A może Elena ją jej podebrała? Pokiwała przecząco głową, po raz kolejny przeszukując swoją szafę w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego na kolację z miliarderem. Od dawna nie była na randce, o ile można tak nazwać tę kolację.
Tym bardziej, nie była od dawna na jakimkolwiek spotkaniu sam na sam z mężczyzną. Jej ostatni raz był z... nim. 
W końcu, mało przekonana, wybrała małą-białą, która idealnie podkreślała jej talię. Sukienka była bez ramiączek, a od talii w dół, była rozkloszowana. Do tego, ubrała wysokie, beżowe koturny bez palców, wiązane na kostce i uśmiechnęła się do siebie w lustrze. Na ramiona ubrała biały,
kaszmirowy sweterek, po czym włożyła wiszące kolczyki. Gdy w końcu uznała że jest gotowa, wyszła z pokoju. Schodząc po schodach spodziewała się Klausa czekającego na nią u ich stóp. Ale ku jej zawodzie, mężczyzny wogóle nie było w pomieszczeniu. Podeszła do gabinetu, a jej kroki odbijały się echem po pomieszczeniu. Zapukała, po czym weszła po cichu, sztywniejąc z zachwytu. Mężczyzna stał do niej tyłem, ubrany w ciemne Jeansy, białą i obcisłą koszulę. Spojrzał na nią, słysząc jej kroki i na jej widok, lustrując ją od stóp do głowy uśmiechnął się szeroko, wyłączając telefon.
-Ślicznie wyglądasz - powiedział zakładając na siebie czarną marynarkę.
-Ty też prezentujesz się całkiem nieźle - odpowiedziała, podchodząc do niego i poprawiając mu czarny krawat.
-Nie jestem tylko pewnien czy powinnaś nosić już wysokie buty. I zdejmować opatrunek.
-Nie mam nawet śladu po oparzeniu - powiedziała, po czym bez zbędnych słów chwyciła go pod ramię i wyszła z mieszkania.

* * *

Siedzieli w uroczej knajpce. Kelnerka już do nich szła, spóźniona o kilka minut, jednak oni napawali się swoim toważystwem, nie zważając na czas.
-Pan Mikaelson - powiedziała kobieta czekając na ich zamówienie. Restauracja była z najwyższej półki, więc obsługa musiała znać nazwisko każdego zamawiającego.
-Poproszę awokado nadziewane owocami morza - powiedział nie zerkając nawet do karty. Spojrzał na blondynkę.
-A Pani, Pani Mikaelson? - zapytała ponownie kelnerka, na co Caroline o mało nie zachrztusiła się swoją śliną.
-Poprosimy dwa razy to samo - zdecydował za nią mężczyzna, uśmiechając się do niej uroczo.
-Awansowałam na Panią Mikaelson? - zapytała, na co Nik się głośno zaśmiał.
-Pasuje do Ciebie to nazwisko - powiedział, a usmiech nie schodził z jego twarzy.
-Cóż, mam nadzieje że Elijah jest wciąż wolny

* * *

Siadł na swoim ulubionym fotelu rozluźniając krawat. Kolacja była... wspaniała. Jej twarz, jej uśmiech, jej oczy. Wszyscy mężczyźni w lokalu, gdy tylko się pojawiła, jedliby jej z ręki. A ona, była tam z nim. Uśmiechnął się do siebie, słysząc w głowie jej głos "Awansowałam na Panią Mikaelson?". Gdy wypowiedziała to zdanie, w jego umyśle pojawił się obraz jej, w białej sukni. Jezu Nikalus, o czym ty myślisz?. Usłyszał szmer. Zdziwiony podniósł się z krzesła, po czym poszedł w stronę dźwięku. Światło w pokoju telewizyjnym się zapaliło, a on przez szparę w drzwiach zobaczył postać Caroline siadającą na łóżku z kocem w ręku. Wszedł bez ogródek do pomieszczenia, po czym spojrzał na nią z surowym wyrazem twarzy.
-Miałaś się położyć - powiedział, a ona podskoczyła na kanapie, łapiąc się za serce.
-JEZU. Chcesz mnie zabić?
-W tym momencie mógłbym się zastanowić. Sama powiedziałaś, że jutro musisz pojeździć po hurtowniach. A teraz siadasz tak późno przed telewizorem? - pytał, a ona z każdą sekundą czuła się bardziej jak małe dziecko.
-Nie mogłam zasnąć - mruknęła, a on złagodniał. Zabrał jej pilota z ręki, po czym chwycił ją na ręce. Pisnęła z przerażeniem łapiąc się kurczowo jego szyi. -Co ty robisz?
-Kładę Cię spać.
-Niklauuuus - przełużyła sylabę robiąc do niego maślane oczy, jednak on niewzruszony wszedł do jej pokoju kładąc ją na łóżku. Po chwili zdjął buty i położył się obok niej, przytulając.
-Dziękuję. - szepnęła wtulając się w niego.


_______________________________________________________________

Kochane, po pierwsze, przepraszam ze nie było mnie tak długo.
Po drugie, zapraszam was na mojego bloga :  https://youcursemyname.blogspot.com   : )
I po trzecie. CZY TO SIE DZEJE NAPRAWDĘ? <SIKA>


(0,7 sekunda - Caroline i Klaus... jezu ty mój kochany)
JAK BOGA KOCHAM, PRZESTAŁAM WIERZYĆ W TO, ŻE TO SIĘ KIEDYKOLWIEK JESZCZE STANIE !!!