wtorek, 6 maja 2014

3 Nominacje :)

LIEBSTER AWARD! 




Dziękuję serdecznie za wszystkie nominacje :)
Jestem zaszczycona, ponieważ wiem, że to jedna z fajniejszych blogowych nagród.
Pierwsza nominowała mnie Laurkaa k :


Pytania i odpowiedzi:
1. "Ulubiony serial?" - Myślę że niezmiennie i już na zawsze "Pamiętniki Wampirów". Zaraz za nimi "Lost- Zagubieni" a na trzeciej pozycji ostatnimi czasy ulokował się "Arrow".
2. "Co sprawia że wstajesz rano z łóżka" -  Czasami najchętniej bym z niego nie wstawała :) A zazwyczaj podnosi mnie z niego słońce :( Nienawidzę jak coś razi mnie po twarzy, a łóżko mam przy oknie.
3. "Czy wierzysz w przeznaczenie? " - Nie. Każdy może zmienić swój los. Wszystko jest w naszych rękach.
4. "Uważasz że zjawiska paranormalne istnieją, czy są tylko wytworem ludzkiej wyobraźni?" - Wszystko co jest wytworem ludzkiej wyobraźni istnieje. Nie ważne czy to widzimy czy nie. Skądś przecież musiały wziąć się historie o wampirach i nadprzyrodzonych istotach i mocach. Człowiek nie wymyśliłby tak skomplikowanej rzeczy. Nie w czasach kiedy zaczęto odkrywać różnego typu paranormalne zjawiska :)
5. "Czy uważasz się za lepszą od innych?" - Nigdy. Mam zbyt wiele wad, żebym mogła uważać się za lepszą. Zresztą, jeszcze nie odkryłam rzeczy w której jestem naprawdę dobra.
6. "Gdzie mieszkasz?" - Nad morzem :) Mała mieścina - Świnoujście.
7. "Co uwielbiasz robić?" - Uwielbiam ćwiczyć/trenować/biegać/ruszać się.
8. "Jakie są twoje plany życiowe?" - Mieć swój własny hotel z wytworną restauracją :)
9. "Jaki jest twój najdziwniejszy rytuał?" - Czasem ćwiczę przed telewizorem (kiedy karnet na siłownie się skończy, a za oknem deszcz i bieda) i wtedy zawsze musi lecieć jakiś serial w tle. Nada się?
10. "Dążysz do jakiegoś wyznaczonego przez siebie celu?" - 50 kg na wadze :)
11. "Ile masz lat?" - Niedługo 20 :)



Druga nominacja pojawiła się od Katarzyny Kocój


Pytania:
1. "Pomimo, że J. Plec zrezygnowała z KLAROLINE dalej oglądasz serial TVD i TO?" - Powiem szczerze że ciężko było mi się przyzwyczaić do jej wyboru. Tym bardziej że coraz bardziej realnie patrzy na parę - Caroline i Stefan - a dla mnie osobiście będzie to nie do przyjęcia. Mimo tego, oglądam wciąż TVD. TO nadrabiam, ponieważ ominęłam kilka odcinków ze względu na pracę.
2. "Skąd czerpiesz pomysły na bloga?" - Bardzo dużo pomysłów przychodzi mi w nocy, gdy już mam zasypiać (a zasnąć mogę tylko ze słuchawkami na uszach, bądź przy moim chłopaku). Duży wpływ mają też na mnie książki, które aktualnie czytam. Bardzo utożsamiam się z bohaterami powieści.
3. "Za co kochasz Klaroline?" - Przede wszystkim za nieprzewidywalność. Nigdy nie wiadomo było co zrobi Klaus gdy Caroline go odrzuci.
4. "Twój ulubiony aktor/aktorka" - Rachel McAdams, Emma Stone/ Hugh Jackman, Ian Somerhalder
5. "Twój ulubiony serial" - Tak jak w pierwszym punkcie poprzedniej nominacji - Myślę że niezmiennie i już na zawsze Pamiętniki Wampirów. Zaraz za nimi Lost- Zagubieni a na trzeciej pozycji ostatnimi czasy ulokował się Arrow.
6. "Twój ulubiony film" - Moje filmy zależą od tego co akutalnie jest w nowościach kinowych. W tym momencie "Niezgodna".
7. "Jak długo zamierzasz jeszcze prowadzić bloga?" - Moje zamiary nie pokrywają się z tym co robię i mówię, więc naprawdę mogę powiedzieć że nie wiem. Ten blog ma przed sobą jeszcze dużo, ale "I know you were trouble" ma przed sobą już tylko kilka rozdziałów.
8. "Czy byłaś już kiedyś nominowana do LA?" - Owszem, na idontknowifyouknowwhoyouare.blogspot.com  przez Madzię z CAROLINE AND KLAUS.
9. "Tęsknisz za czasami bycia dzieckiem?" - Oczywiście że tak. Szczególnie że moje dzieciństwo nie wyglądało tak jak wygląda typowe dzieciństwo teraz.
10. "Skąd pomysł założenia bloga o Klaroline?" - Zawsze lubiłam pisać :)
11. "Co sądzisz o moim blogu?" -  Mimo tego że zalegam w komentowaniu każdego bloga jaki czytam (przepraszam za to), uważam że fabuła twojego opowiadania jest ciekawa. Lubie gdy w czasie rozdziału przewijają się zdjęcia, więc cieszę się że zaczęłaś ich używać. Nie widzę też błędów, i cieszę się, bo nienawidzę czytać czegokolwiek z literówkami. Podoba mi się to, że Klaus jest u Ciebie troskliwy i uczuciowy, i w fajny, lekki sposób opisujesz ich uczucia :)



Trzecią, i ostatnią nominację dostałam od Ziolowana Zakręcona


Pytania i odpowiedzi:
1. "Co było powodem dla którego zaczęłaś pisać?" - Powodem był oczywiście serial, i inne blogi które mnie zainspirowały :)
2. "Jaka książka wywarła wielki wpływ na twoje życie?" - Myślę że każda książka ma coś w sobie, i wywiera na mnie duży wpływ, ponieważ kocham czytać, i utożsamiam się z każdym bohaterem. Osobiście lubie sagi/trylogie i kontynuacje. Uwielbiam:
* Igrzyska śmierci
*Niezgodna
*Rywalki
*Dary Anioła
*Wszystkie powieści Sparksa 
*Wszystkie powieści Musso
*Wszystkie powieści Koomson 
*50 Twarzy Greya
3."Czy jakiś film zapadł Ci w pamięć?" - Każdy film zapada mi w pamięć. Uwielbiam oglądać filmy, jednak jest jeden film, do którego mogę wracać codziennie i mi się nie znudzi : "3 metry nad niebem"
4. "Jakim dzieckiem byłaś w dzieciństwie?"  - Na ogół szczęśliwym. Nie miałam problemu z rówieśnikami. Byłam szalona. Jako dzieciak spędzałam całe dnie na podwórku ze skakanką lub koleżankami.
5. "Co lubisz robić w wolnym czasie?" - Jak w pierwszej nominacji : Uwielbiam ćwiczyć/trenować/biegać/ruszać się.
6. "Jesteś osobą żywiołową czy raczej spokojną?"  - Wiem kiedy się bawić, wiem kiedy nie mogę sobie na to pozwolić. Bywa że nie mam czasu ani sił na to żeby być osobą żywiołową. Jednak gdy mam siłę, nie można mnie zatrzymać :)
7. "Czy jesteś osobą wierzącą?" - Jestem. Jednak dla mnie wiara to nic osobistego, ponieważ nie praktykuję. Wierzę w Boga, jednak uważam że nie potrzebny mi kościół, by z nim rozmawiać.
8. "Jaki masz gust muzyczny?" - Wszystko. Wiem że to nie zadawala, ale słucham od rocka przez pop aż do "umcu-pumcu". Nie mam ulubionego artysty. Nie mam ulubionej piosenki. Wszystko zmienia się zależnie od humoru.
9. "Kto jest twoim wzorem do naśladowania"  - Moja mama. Jest to osoba najważniejsza w moim życiu, która wszystko poświęca dla mnie, mojego brata i pracy. I gdy się zaprze, nic jej nie powstrzyma w tym do czego dąży - i tą cechę po niej odziedziczyłam.
10."Potrafisz zawrzeć znajomość przez internet i ją utrzymać?" -  Kiedyś, za czasów Tokio Hotel i US5 (byłam wielką fanką), miałam przyjaciółkę na odległość. Nigdy się nie spotkałyśmy, jednak obie się uwielbiałyśmy. Z czasem, znajomość wygasła, z wiekiem, jednak trwała ona kilka dobrych lat :)
11. "Kiedy było łatwiej?" - Sądzę że to bardzo inteligentne pytanie. Uważam że w dobie komputerów, najgorzej mają dzieciaki, które są w wieku mojego brata(12). Moim zdaniem najszczęśliwsze dzieciństwo i nastoletnie życie miały roczniki 90-95. Wtedy gdy byliśmy dziećmi(bo zaliczam się do tych roczników) górowało podwórko, a dziś dzięki postępie techniki mamy dostęp do zaawansowanej elektroniki. Gdy nasi dziadkowie byli dziećmi, latali z karabinami, natomiast teraz dzieciaki bardziej znają składniki hamburgera w McDonaldzie bądź na pamięć grę komputerową, niż historię bądź chociażby podwórkowe zabawy.



Gdy przeglądam nominowanych, przez was trzy, dziewczyny, utwierdzacie mnie w przekonaniu że już wszystkie blogi które jeszcze istnieją, już zostały nominowane :)
Jendak nominację napiszę w kolejnym rozdziale, bo dziś jest już trochę późno.
Dziękuję że mogłam wam coś o sobie zdradzić :)
Niedługo notka na idontknowifyouknowwhoyouare.blogspot.com :)
Wyczekujcie.
Wasza, A.

środa, 23 kwietnia 2014

14. And use my head alongside my heart


Ciemność. Strach. Ból. 
Otworzyła oczy, i rozejrzała się. W pomieszczeniu w którym się znajdowała, nie było białych ścian, białego łóżka i złotych ramek. Nie było tak jak zapamiętała. Z przerażeniem odbierającym jej głos, postanowiła podnieść się z pryczy na której leżała, jednak poczuła się zbyt słaba. Gdy spróbowała w końcu wstać, spostrzegła że jest przypięta długim łańcuchem za biodra do łóżka. Kontem oka dostrzegła zaczerwienione ranki na kolanach z których leciała ropa. Poczuła zbliżający się ostry odruch wymiotny, jednak stłumiła go przełykając ślinę. Nie pamiętała nic podejrzanego. Nic co mogłoby jej pomóc w ustaleniu gdzie się znajduje. Pomieszczenie było przesiąknięte wilgocią. Stare, obdrapane ściany nie pokrywała nawet farba, a z sufitu zwisała jedynie żarówka o małej mocy. Po chwili przyglądaniu się światłu, coś mignęło, przez co spostrzegła ze w rogu na ścianie obracała się co jakiś czas kamera monitoringowa. Przerażona spróbowała wydusić z siebie jakikolwiek dźwięk, lecz nie była w stanie. Po chwili drzwi otworzyły się. Zobaczyła w nich postać, w ciemnym kapturze. Gdy do niej podszedł, z całej swojej mocy próbowała przesunąć się na materacu jak najdalej od niego. 
-Spokojnie. - powiedział zdeformowany, lekko zachrypnięty głos - dziś nie zginiesz. - dodał przypinając jej dłonie siłą do kajdanek zawieszonych na łóżku. Nie uspokoił jej ani na chwilę, ponieważ chwilę później wyciągnął długi nóż i przejechał po jej brzuchu okrytym jedynie krótką koszulą nocną, która już po sekundzie była przesiąknięta krwią. Wydała z siebie przeraźliwy krzyk, jednak on, niczym nie wzruszony chwycił po lekko zaczerwienioną od żaru, metalową włócznię. Po chwili poczuła ostre pieczenie, tuż nad prawą piersią. 
-Dlaczego mi to robisz?! - wykrzyknęła, gdy znów odwrócił się do niej plecami.
-Żebyś poczuła to co ja. 

* * *

-Jak to jej nie ma? - wykrzyknął zdenerwowany Nikalus, wstając z krzesła tak gwałtownie że to się przewróciło. Jadł spokojnie śniadanie, mając zaraz zamiar obudzić blondynkę, gdy nagle cały jego świat upadł. Biedny ochroniarz, nawet nie zawał sobie sprawy jaką burzę wywołał, gdy powiedział że Caroline Forbes nie ma w swoim pokoju.
-Zniknęła. Marcel przeczesuje monitoring, ale jak dotąd nic nie znalazł. jakby rozpłynęła się w.... - nie zdążył dokończyć, bo do pomieszczenia wszedł szef ochrony.
-Zabrał ją - zaczął prosto z mostu czarnoskóry chłopak, a siedząca wciąż przy stole Rebbekah pisnęła, zakrywając dłonią usta. 
-Jak to zabrał ?! - młody Mikaelson uderzył dłonią w blat. - JAK NIBY DOSTAŁ SIĘ DO ŚRODKA DO CHOLERY JASNEJ?! PRZECIEŻ SAMA DO NIEGO NIE WYSZŁA!
-Niklaus, spokojnie - skarciła go matka, nawet na niego nie spoglądając. Wiedziała jak to jest stracić ukochaną osobę, i z całą pewnością złość nie pomagała w odzyskaniu jej - Jak to się stało?
-Wszedł do domu o 4 nad ranem, gdy akurat się zmienialiśmy. Jakby doskonale wiedział że właśnie o tej godzinie warta będzie o połowę ludzi zmniejszona. Wszedł przez balkon na korytarzu, i jak po sznurku znalazł się w pokoju Panny Caroline. Wstrzyknął jej coś w szyję, i po chwili ją zabrał. Nie mam pojęcia jak, bo w tym momencie skierował czymś na kamery, a te jakby się zresetowały. Kolejny obraz mamy dopiero po minucie. 
-Cholera jasna. Dzwoń do Forbesa. Musimy ją znaleźć. 

* * *

- Kim jesteś? - szepnęła, czując jak traci przytomność.
-O nie moja droga, nie zemdlejesz - powiedział podsuwając jej pod nos jakieś zielsko. Po chwili czuła się jakby wypiła kilka kaw na raz. 
-Czego ode mnie chcesz? - kontynuowała, jednak nie usłyszała odpowiedzi, a w zamian tego poczuła kolejne nacięcie na skórze, tym razem nóż dosięgnął jej policzka. 
-Nie jesteś tu, by zadawać pytania. - warknął, i mimo tego, że był tak blisko, nie widziała jego twarzy. Zdezorientowana spojrzała na jego szafkę na której leżały różnego typu noże, szczypce i pręty. Przerażona, poczuła łzy w oczach gdy zobaczyła na stole zdjęcie swojej matki w objęciach ojca. 
-Zabiłeś moją matkę? - zapytała, jakby nie zdając sobie sprawy z tego że zrobi jej coś jeszcze gorszego. 
-Mówiłem Ci. Nie odzywaj się. - powiedział wbijając jej pręt w ramie. Wrzasnęła niemiłosiernie. Poczuła że mdleje. Nie była w stanie wytrzymać takiego bólu. 

* * * 

-Jej kolczyki. Mają nadajnik, ale on nie odpowiada. - powiedział Forbes, wchodząc do domu Mikaelsonów.
-Benjaminie, tak mi przykro - matka Klausa od razu znalazła się przy starszym mężczyźnie. W starszym gronie, wszyscy wiedzieli ile znaczy dla niego córka. Wszyscy znajomi z dawnych lat, doskonale wiedzieli co działo się po zabójstwie Miriam. I nikt nigdy nie winił Forbesa za odejście ze "śmietanki towarzyskiej" Nowego Jorku.
-Musimy ją znaleźć - powiedział czując, jak w kącikach oczu zbierają mu się łzy. Nie mógł jej stracić. Nie mógł zostać SAM. 
-Znajdziemy ją i zabijemy sukinsyna - powiedział Nik, na co Elijah stojący za nim mu przytaknął. 
-Najważniejsze żeby żyła - szepnął siadając w fotelu, i zakrywając dłońmi oczy. Po chwili usłyszeli szybkie kroki, a w drzwiach pojawił się Marcel.
-Kolczyki, zostały aktywowane. Jedziemy tam z oddziałem specjalnym. - powiedział, na co Niklaus  od razu stanął przy nim.
-Jadę z wami.

* * *

Po piętnastu minutach drogi znaleźli się przy starym opuszczonym magazynie. 
-To stary magazyn Forbsa - powiedział zdziwiony mężczyzna siedzący koło Marcela. Jak to do cholery możliwe? - pomyślał Nik, wysiadając wraz z uzbrojoną dziesiątką ludzi. Każdy zaopatrzony w m16 jakby szli na uzbrojony konwój. Gdy wysadzili drzwi nisko dynamitowym ładunkiem weszli do środka robiąc wiele rabanu. Jednak gdy już wszyscy znaleźli się w środku nie zauważyli nic co mogło ich zaniepokoić. 
-Pierwsze piętro - powiedział któryś z nich, co wszyscy usłyszeli w słuchawkach w uszach. Powoli skierowali się na stare, spróchniałe schody, co jakiś czas zaglądając do różnych pomieszczeń. Gdy wreszcie znaleźli się na piętrze, zdezorientowany Nik przystanął. Na całej powierzchni nie było drzwi, okna były zamurowane, podczas gdy cała podłoga była...pusta. Ani śladu Caroline. Wszyscy stanęli, nie tracąc czujności. 
-Jesteśmy dosłownie w tym miejscu. Z dokładnością co do dziesięciu metrów. Nie możliwe żeby tu była.
-Szukać kolczyków. Może sukinsyn je gdzieś tu podrzucił - powiedział głośno Nik, schodząc po schodach.

* * *

-Wreszcie przyszli po Ciebie - usłyszała głos tuż przy swoim uchu. Już nie leżała na pryczy. Ból w ramionach  Czuła się jak w liceum, gdy miała swoje pierwsze przygody z herą. Wszystko docierało do niej z daleka, jakby zza ściany. - Ale nie waż się myśleć, że to koniec. Musisz wyzdrowieć do naszego kolejnego spotkania - powiedział, po czym zniknął. Poczuła jak traci rozum. 
On CHCIAŁ żeby ją znaleźli. 
CHCIAŁ wzbudzić w niej poczucie strachu. 
Miała patrzeć się przez ramię do ich kolejnego spotkania, bo on CHCIAŁ żeby się bała.
Żyje tylko i wyłącznie dlatego, że CHCIAŁ żeby żyła. 

* * *

-Tu są schody ! - wykrzyknął ktoś z jego prawej strony, a jego serce podeszło mu do gardła. Po raz kolejny poczuł nadzieję, i modlił się, żeby chociaż tym razem nie został zbyty z niczym. Pobiegł w stronę głosów, i już po chwili znajdowali się przy kolejnych, metalowych tym razem, drzwiach. Kilka minut trudności sprawiło że miał ochotę zwymiotować z niepokoju. Nawet wojna, nie sprawiła mu tylu emocji naraz. Martwe ciała dzieci, kobiet w ciąży, staruszków, były niczym, w porównaniu z obrazem który gościł w jego głowie, jej zimne ciało w jego ramionach. Wzdrygnął się na samą myśl. Gdy drzwi się otworzyły, wpadł do pomieszczenia pierwszy. Pierwsze co poczuł to ciepło, bijące od małego pokoju. Jednak gdy kurz który uniósł się w chwili otwarcia opadł, poczuł obezwładniający paraliż. Jego Caroline. Jego miłość, wisiała przyczepiona grubymi linami do sufitu. Wyglądała jakby ją ukrzyżował. Gdy już odzyskał siłę, ochrona ściągała ją z tego przeklętego wisielca. 
-Oddycha - wykrzyknął Marcel, a z Nika jakby zszedł cały stres. Żyje - pomyślał, od razu podchodząc do jej zwiotczałego z bólu ciała.
-Co się.. ? - zapytała mocno zachrypniętym głosem.
-Csii... - uspokoił ją, głaszcząc po głowie. Gdy poczuła jego dłoń, otworzyła przerażona oczy.
-Nik. 
-Csii - spróbował ponownie, czekając na to aż wreszcie przyjadą sanitariusze. 
-On po mnie wróci - powiedziała mdlejąc. Zdenerwowany wstał i kopnął pierwszą lepszą rzecz jaka była w pomieszczeniu. Rozejrzał się, i zobaczył stół. Stół na którym leżało zdjęcie Forebsów. A pod nim kartka. Z takim samym napisem jak każdy wcześniejszy list. "ZABAWĘ CZAS ZACZĄĆ."


_________________________________________________________________

Nie umiem pisać szybciej :)
Musicie mi wybaczyć.
Mam nadzieję że interesujące. 

sobota, 29 marca 2014

13. She finally met a man that's gonna put her first



Rozejrzała się po pokoju. Mimo tego że pierwotnie miała zostać przeniesiona do Klausa, nagle okazało się że tak się nie stanie, i tak o to wylądowała tutaj. Na przedmieściach Los Angeles, w wielkim domu państwa Mikaelson. Nawet jej krzyki, wrzaski i płacz nie zdał się na nic, i tak o to siedziała teraz w "swoim" nowym lokum. Lekko zażenowana zaistniałą sytuacją westchnęła i nawet nie dotykając torby ze swoimi ubraniami którą przywiózł jej z domu Marcel, rzuciła się na łóżko spoglądając na jasny baldachim. Wszystko, od zasłon, przez meble było białe. A każdy dodatek, od ramek przez ramę od lustra pokrywało złoto. Przewróciła oczami myśląc o surowym wystroju swojej "klatki". Nie miała nawet z kim porozmawiać. Od Eleny, przez Bonnie aż po Klausa. Wszyscy ją..zdradzili? Wszyscy ją potraktowali jak małą dziewczynkę, która nie potrafi o siebie zadbać. I co dalej? Ma się ukrywać do końca życia? Kiedy oni nawet nie mają przypuszczeń, kto mógłby być jej oprawcą. Co miało zmienić się podczas jej pobytu tutaj? Tylko narażała rodzinę Nika na gniew psychopaty. Do drzwi ktoś zapukał, i dopiero gdy powiedziała "proszę", zobaczyła blond głowę we framudze.
-Cześć, jak się czujesz? - zapytała Rebbeka, młodsza siostra Nika.
-Dziwnie. Nie chcę wam sprawiać kłopotu.
-Żartujesz? Mama jest w niebo wzięta! Nik NIGDY nie przyprowadził do nas żadnej dziewczyny, a jak jeszcze powiedział że musimy Cię chronić, i że nie może pozwolić Ci zginąć, to wierz mi na słowo, ale matka się w tobie zakochała - powiedziała młoda Mikaelsówna, siadając na starannie ułożonej pościeli, wielkiego łóżka.
-Nie o to chodzi. Mój ojciec.. zachowuje się jakby postradał zmysły. Najpierw wymyślona choroba, potem cała ta przeprowadzka. Jakby sam nie mógł zatrudnić dobrych ochroniarzy.
-Z miłości, potrafimy zrobić wiele złego...

* * *

Przetarł dłonią twarz. W pomieszczeniu było ciemno. Lubił ciemność. W lustrze odbijało się jedynie światło świetlówki, dzięki któremu widział jej zdjęcia. Uwielbiał na nią patrzeć. Była taka podobna do swojej matki.. Nago, w ubraniu, nawet gdy spała. Blond loki okalające twarz. Denerwowało go, gdy prostowała włosy. To ją zmieniało. Spojrzał na ostatnie zdjęcie które jej zrobił. Jednak po chwili zabrał je z szafki i przerwał na pół. Nie spodobało mu się to, że uśmiechała się do NIEGO. Nie powinna była się uśmiechać. Nie powinna być szczęśliwa. Tak samo, jak on nie był. To ona miała JEGO szczęście. Ukradła mu je, gdy przyszła na świat, a jej ojciec ożenił się z jej matką. Zabrały mu wszystko.

* * *

Rozejrzał się po domu w którym dorastał. Nic się tu nie zmieniło. Wszedł zmęczony po schodach, i od razu skierował się do swojego starego pokoju. Stanął przy jednej ze ścian i oparł się o nią, przymykając oczy. Odkąd Caroline mogła zginąć, stwierdził że nic innego nie jest ważne. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział co powinien zrobić. Od jakiegoś czasu czuł się jak w cholernym kołowrotku. Z jednej strony, wszystko było dobrze, jego życie zawodowe, miłosne, i rodzinne wreszcie się układało, z drugiej strony się martwił. Co jeśli ona zginie? Co jeśli nie zdoła jej obronić? Co jeśli ktoś ją zabije, a on okaże się za mało wpływowy by temu zapobiec?
-Co tu robisz? - usłyszał czyiś głos wyrywający go z zamyślenia.
-Mieszkam, Caroline - odpowiedział, odwracając się w stronę ukochanej. Gdy ją zobaczył, oniemiał. Włosy ułożone w wysoki kucyk, twarz rozświetlona jedynie kremem, ubrana w różowy szlafrok.
-Pytam co TU robisz. Stoisz w drzwiach mojego pokoju, i od dwóch minut pukasz palcami w ścianę.-
powiedziała, a on dopiero zdał sobie sprawę, z tego że właściwie miała rację.
-Ja.. Robiłem to bezwiednie - powiedział, a ona zmarszczyła czoło w zamyśleniu. Wiedział że była na niego wściekła. Potrafił czytać z niej jak z otwartej księgi. W końcu, dziewczyna przewróciła oczami  i wzruszyła ramionami.
-W porządku. - dodała, chcąc zamknąć drzwi. Teraz albo nigdy.
-Caroline! - zatrzymał jej drzwi ruchem ręki, a ona spojrzała na niego zlękniona. Stali od siebie bliżej niż przez ten cały czas, który minął od ich kłótni, razem wzięty. Bez problemu zauważył, że dziewczyna wstrzymała powietrze, a jej ciało całe się spięło. - Wybaczysz mi kiedyś? - zapytał, podnosząc swoją dłoń i kładąc ją na jej policzku. Blondynka spojrzała na niego, nieodgadnionym wzrokiem. Poczuł lęk. Była taka piękna, taka odważna, i taka krucha za razem. Gdy przygryzła wargę, a w jej oczach pojawiły się łzy, on już wiedział. Jest w czarnej dupie.

* * *

Śniadanie. Z jednej strony zupełnie nie formalny posiłek. Z drugiej strony, nie mogła zejść na nie w piżamie. Szlafrok był jednym z dobrych wyjść, jednak co będzie, jeśli się okaże że Elijah pojawi się w typowym dla siebie garniturze, Rebbekah w wysokich szpilkach, a Niklaus w krawacie? Stojąc przed swoją torbą rozłożoną starannie na łóżku, poczuła nagły przypływ irytacji.
Bo co ona tu właściwie robi do cholery? Nie potrafi się odnaleźć w tym domu, a z całą pewnością nikt jej w tym nie pomaga. Cóż, mama Niklausa, mimo tego że jest najmilszą osobą pod słońcem, to już na wejściu onieśmieliła ją pewnością siebie. Mimo tego, że uśmiechała się w jej kierunku, i zachowywała się w stosunku do niej ciepło, to czuła się trochę jak...intruz. Przymknęła oczy, i z bezsilności rzuciła się na wolną część łóżka. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi.
-Idziesz na śnaidanie? - usłyszała głos młodej Mikealsówny.
-Nie. Nie wiem w co sie na nie ubrać. - powiedziała rozżalona, wciąż nie odrywając głowy od poduszki.
-Caroline, czy ty na prawdę myślisz że my Cie zlinczujemy, jak sie źle ubierzesz? - zapytała wchodząc do pokoju
-Nie, ale twoja mama może. - Powiedziała spoglądając na blondynkę. Po sekundzie oniemiała i klapnęła się otwartą dłonią w czoło. No tak. Panna Mikaelson miała na sobie piżamę i szlafrok.

* * *

Siedział w ogrodzie, obserwując jak drobna blondynka siedzi nieopodal niego, w równym rzędzie sadzonek. Niesamowite było to, jak szybko dogadała się z pracownikami domu, i w jak szybkim tempie zaprzyjaźniła się z nimi do tego stopnia, że sam gburowaty, stary ogrodnik, którego on szczerze nienawidził od dzieciństwa odkąd go przestraszył w deszczowy dzień, pozwolił jej zająć się nowymi sadzonkami. Rozochocona dziewczyna, po załatwieniu spraw swojej restauracji, oczywiście tylko majlowo, zbiegła na dół ubrana w ogrodniczki i trampki. Wydawała się mu teraz taka.. dziewczęca. Przymknął oczy z uśmiechem, rozkoszując się promieniami słońca wychodzącymi zza chmur. Po chwili coś zasłoniło mu słońce, a on otworzył zdziwiony oczy. Spojrzał lekko zdziwiony na Caroline stojącą z wściekłą miną na przeciwko niego.
-Co? - zapytał lekko zdziwiony jej postawą
-Co ty tu robisz? Czemu nie jesteś w pracy? Nie możesz mi dać nawet spokojnego poranka?
-Mam urlop.
-U..urlop? W co ty sobie pogrywasz, Mikaelson? - zapytała mrużąc wściekle oczy
-Nic. Dbam o twoje bezpieczeństwo - warknął, wstając.
-To idź dbaj o nie gdzie indziej ! - wykrzyknęła, wytrącona z równowagi. Po tych słowach odwróciła się, żeby odejść, ale pal licho to że sobie obiecał, że się do niej nie zbliży. Chwycił jej ramię, i pociągnął tak, że znalazła się w jego ramionach. Potem bez żadnego patrzenia sobie w oczy, czy innych romantycznych posunięć, jedną dłonią przyciągnął do siebie jej twarz i pocałował ją tak zażarcie, jak bardzo był teraz wściekły. Bał się, że zaraz ona go odepchnie, a ta przyjemna chwila legnie w gruzach, jednak jej reakcja była zupełnie inna. Chwyciła jego twarz i przycisnęła swoje biodra do jego, powodując w nim potężny przypływ ciepła. Nie wytrzymał. Nie interesowało go ile osób mogło to zobaczyć. Chwycił ją za pośladki, a gdy otoczyła jego ciało nogami, przycisnął ją do ściany domu, zjeżdżając pocałunkami na szyję i znów wracając do ust.  Po chwili dziewczyna zamarła. Przez kilkanaście sekund nie zwrócił na to uwagi, jednak po chwili oderwał się od niej, spoglądając na jej przerażone spojrzenie. Puścił ją, a gdy to się stało, poczuł mocne pieczenie na twarzy.
-Nie zbliżaj się do mnie.
-Przed chwilą nie narzekałaś - warknął, chwytając się za piekący policzek.
-To, że Cie kocham, nie znaczy, że możesz to wykorzystywać - powiedziała, i od razu pożałowała swoich słów. Nie minęła sekunda, a Niklaus po raz kolejny tego dnia, chwycił jej twarzy i przyciągnął do swojej całując ją zażarcie.

_____________________________________________________________________

Tak jak obiecałam.
Komentujcie!
PS. Czy was tez wkurza to że Elena odrzuciła Damona? ;/

Wasza, A. 

wtorek, 11 marca 2014

12. But you won’t see me fall apart. Cause I’ve got an elastic heart






-Caroline, nie możesz sobie od tak wychodzić! - usłyszała głos Alfreda gdy chwyciła klamkę od drzwi wejściowych.
-Co znaczy że nie mogę wychodzić?
-Jesteś w niebezpieczeństwie.
-Od dawna. I jakoś nikt mi jeszcze nic nie zrobił. Mam swoje obowiązki, Alfredzie - powiedziała kładąc mu dłoń na ramieniu - Nie martw się o mnie. 
Gdy jej sylwetka zniknęła za drzwiami, staruszek przetarł dłonią twarz. Skierował się do gabinetu Forbesa, jednak nie jego szukał. Chwycił jego służbowy telefon i wyszukał numer innego mężczyzny.
-Wyszła.

* * * 

Gdy znalazła się pod swoją restauracją, wreszcie odetchnęła z ulgą. Od pięciu dni siedziała w domu. Od pięciu dni żyła, jednak z tęsknoty umierała każda komórka jej ciała. Od pięciu dni, nie odezwała się do nikogo ani słowem. Zresztą, co miała im powiedzieć? "Nienawidzę was"? Wyrosła już z nastoletnich zachowań, więc wolała po prostu nie opuszczać swojego pokoju. Nie wiedziała co myśleć...
Zamknęła auto na klucz i rozejrzała się dookoła. Miała dziwne przeczucie że ktoś ją obserwuje. Lekko westchnęła, kręcąc głową i weszła do "Magic Place". Gdy przekroczyła próg, od razu doskoczyła do niej Andrea - jej nowa menadżerka, która pod jej nieobecność zarządzała tym miejscem.
-Pani Forbes, cieszę się że Panią widzę.

-Ja też się cieszę. Jak wam idzie?
-Cóż w tym tygodniu było o połowę więcej klientów niż w zeszłym, musimy zamawiać więcej towaru, i zatrudnić kolejnego kucharza, bo w pięciu się nie wyrabiają.
-Och...
-Zjadłaby Pani obiad?
-W sumie, nic dziś jeszcze nie jadłam. Ale to jak będą mieli chwilę wolnego.
-Właściwie to nie mają już takiego kotła jak na początku. Pełna sala. Pomyślałaby Pani? - zachwycała się brunetka, a Caroline uśmiechnęła się, widząc jej entuzjazm. - Ach, i gdzie Pani chciałaby zjeść? Może z Panem Mikaelsonem?  - dodała, a blondynka poczuła że robi jej się słabo.
-Który z Panów Mikalesonów tu jest?
-Pan Niklaus.
-Kurwa - przeklęła siarczyście i po chwili przechodząc wraz z Andreą do innej sali, zauważyła go. Czekał spokojnie z kieliszkiem czerwonego wina przed sobą. Dziewczyna ścisnęła dłonie - Nie, zjem sama. Od kiedy tu jest? - warknęła
-Jakieś dwadzieścia minut.  - Dodała przerażona, zachowaniem swojej przełożonej. Caroline przewróciła oczami. Alfred musiał do niego zadzwonić i na nią naskarżyć. Gdy ją zauważył od razu wstał ze swojego miejsca, jednak ona nie miała zamiaru z nim rozmawiać, i chciała przejść koło niego z obojętną miną. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego.
-Caroline -  złapał ją za ramię gdy go mijała.
-Zostaw - syknęła wyrywając się. - Nie chcę z Panem rozmawiać. I nie życzę sobie żebyś robił sceny w mojej restauracji, Panie Mikaelson.
-Caroline - powtórzył dobitnie a ona wreszcie na niego spojrzała. Miała ochotę się rozpłakać. Dlaczego on to wszystko utrudniał? - Obiecałaś mi że nie będziesz nigdzie wychodzić..
-A ty obiecałeś mi szczerość. - warknęła i ruszyła w stronę kuchni.

* * *

-Ostatnie danie! - krzyknął Marco podając je kelnerowi. Wszyscy w kuchni zaczęli bić brawo.
-Wspaniały serwis - powiedziała Caroline podchodząc do chłopaków i gratulując im.
-Cieszymy się, szefowo. - odpowiedział. Po dwudziestu minutach kuchnia lśniła, a kucharze zaczęli jeść przygotowane wcześniej dania dla siebie. Do kuchni weszła Andrea z nietęgą miną.
-Pani Forbes.. Został już tylko jeden klient. Dziewczyny nie mogą sprzątnąć póki on tu jest, a on twierdzi że czeka na Panią. - powiedziała, a blondynka warknęła, podnosząc oczy do góry.
-Zabiję go - powiedziała wychodząc z kuchni. Rozejrzała się po sali, jednak miejsce Klausa było puste. Przeszła do kolejnego pomieszczenia, jednak nikogo tam nie było. Odwróciła się, i dopiero wtedy dostrzegła kopertę leżącą na jednym ze stolików. Podeszła do niej powoli, czując jak bicie jej serca przyspiesza. Chwyciła ją, i drżącymi rękoma i otworzyła. Po chwili wysypała jej zawartość na stół i krzyknęła zatykając sobie usta. Na blacie leżały jej zdjęcia. Ale nie takie jakie widziała wcześniej. Jedno było zrobione gdy spała u Niklausa, inne gdy brała prysznic, a jeszcze inne gdy leżała na kanapie i oglądała jakiś film. Na ostatnim znalazła siebie i Nika podczas ich chwili zapomnienia na jego biurku w gabinecie. Część zdjęć była zrobiona przez okno, jednak zdjęcia na których spała i brała prysznic, były zrobione z bliska. Przeszukała nerwowo kopertę w poszukiwaniu jakiejś wiadomości. Opadła na krzesło czując jak jest jej słabo. Chwyciła kolejny raz fotografię i odwróciła ją. "Niedługo się spotkamy"
-Caroline?- usłyszała głos Andrei. Schowała twarz w dłoniach.
-Zadzwoń do Niklausa. Numer znajdziesz w mojej torebce. Szybko. Błagam.

* * *

-Caroline? Co się dzieje? - zapytał Klaus, wchodząc do restauracji, i od razu dobiegając do niej.
-On tu był.
-Kto?
-Ten mężczyzna, który chce mnie zabić.
-CO?! - uklęknął koło jej krzesła i dopiero dostrzegł porozrzucane po stole zdjęcia. Zmarszczył brwi próbując ukryć swoje zdziwienie. - Chodź, muszę Cię stąd zabrać. - Podał jej dłoń. Z jej oczu płynęły łzy, i czuła jak się trzęsie, jednak mimo tego nie dotknęła go, i wstała o własnych siłach. Mężczyzna zacisnął usta w wąską linię, czując jak jego serce rozsypuje się na tysiąc kawałków. Stracił ją.

* * *

-Musisz się zgodzić - mówił do niej ojciec, chodząc cały czas w kółko po swoim gabinecie.  Od godziny siedzieli w nim wraz z Nikiem i Marcelem, starając się wymyśleć skuteczny i bezpieczny plan.
-Zostaję tutaj - odpowiedziała mu po raz kolejny, chcąc by dał jej wreszcie spokój. Nie chciała znów zamieszkać z Mikaelsonem. Nie chciała wyjeżdżać. On i tak by ją znalazł.
-Tu nie jest bezpiecznie - powiedział do niej staruszek, w końcu na nią patrząc.
-A gdzie jest?! - uniosła się - U niego? - wskazała ręką na Klausa. - Z tego co wiem to do jego domu wkradł się ten człowiek, i zrobił mi zdjęcia, prawda? Wiec gdzie, pytam się GDZIE do cholery jasnej jest bezpiecznie?
-Panno Forbes ... - zaczął Marcel, jednak ona uciszyła go tylko podniesioną dłonią.
-Nie mam zamiaru kolejny raz się przenosić. Rozumiecie? Chce mnie zabić? PROSZĘ BARDZO. Będę na niego czekać z niecierpliwością - powiedziała po czym wyszła, trzaskając drzwiami.

* * *

-Wie Pan, że ona nie może tu zostać? - zapytał Marcel - Posiadłość jest zbyt duża. Nie mamy tylu ludzi. Apartament byłby najlepszy...
-Wiem. Ale co mam zrobić? Możecie trzymać ją wbrew jej woli, ale wierzcie mi na słowo, to będzie większa udręka niż ściągnięcie tutaj nawet tysiąca ludzi!
-Pójdę z nią porozmawiać - odezwał się w końcu Klaus, na co staruszek spojrzał na niego z lekkim zapasem.
-Jesteś pewien? Od dziewiątego roku życia trenuje taekwondo. Może Cię nieźle sprać.
-Chyba mi się należy..

* * *

Zapukał po cichu do jej drzwi, jednak nie usłyszał jej zezwolenia. Zmartwiony sięgnął pod marynarkę i wyciągnął broń. Powoli otworzył drzwi, i rozejrzał po pomieszczeniu. Drzwi do łazienki były otwarte, a przez próg przelatywało nikłe światło. Zaczął powoli iść w tamtym kierunku i wciąż trzymając w dłoniach pistolet. Zerknął przez drzwi, jednak nikogo nie zobaczył, więc wszedł prostując ręce przed sobą. Po sekundzie usłyszał wysoki pisk.
-CO TY TU DO CHOLERY ROBISZ? - wrzasnęła Caroline zasłaniając swoje ciało ręcznikiem
-Pukałem - powiedział lekko speszony.
-A pozwoliłam Ci wejść?
-Caroline. Jesteś w śmiertelnym niebezpieczeństwie. I co ty w ogóle sobie myślisz? Wszyscy się o Ciebie martwią, ryzykują swoje życie! A ty, królewno, udajesz obrażoną na cały świat - warknął na nią chowając broń.
-Co proszę? Jak śmiesz!
-Śmiem! Jedziesz do mnie. Chociażbym miał Cię tam zabrać siłą. Rozumiesz? Nie pozwolę Ci zginąć.


__________________________________________________________________

Dawno mnie tu nie było.
Przepraszam, ale w pracy był "lekki" zapierdziel :)
Niedługo dodam notke na youcrsemyname
Postaram się też napisać cokolwiek na youdontknowifyouknowwhoyouare... :)
KOMENTUJCIE :)

sobota, 15 lutego 2014

11. Hear me now, it's my time to talk.



-Cześć kochanie - powiedziała wchodząc do jego gabinetu. Zdjęła w przejściu buty i odetchnęła z ulgą.
-Jak w pracy? - zapytał podchodząc do niej i całując na przywitanie.
-Cholernie ciężko. Od rana miałam pełną sale. Ludzie wychodzili, bo nie mieli gdzie siąść żeby zjeść. Całe szczęście że kucharze się wyrabiali. Żałuje tylko że dziewczyny już pojechały - mruknęła z przekąsem, a on podniósł ją tak by mogła opleść swoimi nogami jego biodra. - Nik?
Jednak on nie odpowiedział, tylko posadził ją na biurku i zaczął rozpinać jej bluzkę ciągle całując. Nagle drzwi do gabinetu się otworzyły
-Oj, przepraszam - usłyszeli głos Marcela. Oderwali się od siebie. Zdenerwowany Niklaus szepnął coś pod nosem, po czym odwrócił się w stronę ochroniarza. Wystarczyło spojrzenie, a Mikaelson odwrócił się do ukochanej i powiedział że zaraz dokończą to, co zaczęli. Zaśmiała się głośno siadając na jego fotelu. Zaczęła się kręcić w kółko, aż nagle ręką strąciła plik zdjęć z wnęki w biurku. Zaczęła zbierać fotografie, aż w końcu natrafiła na jedną, przedstawiającą Nika, Marcela i... Jeremiego. Przerażona odwróciła fotografię "Afganistan 2006". Sapnęła zdziwiona. Wzięła do ręki kolejne fotografie i miała ochotę się rozpłakać. Jedna przedstawiała ją w Lonynie, w jej ulubionej restauracji, inne już tutaj w Los Angeles. Po chwili do ręki wzięła białą kartkę z napisem "Ona zginie. Przez Ciebie".  Przerażona chwyciła to wszystko i wybiegła z gabinetu prosto do swojego pokoju. Nie chciała wyjaśnień. Nie chciała wiedzieć dlaczego ktoś ją śledził. Dlaczego jej ojciec to wszystko zrobił. Wpakowała najpotrzebniejsze rzeczy do torby, i już po chwili była na parkingu podziemnym, i wyjeżdżała autem w stronę rezydencji Forbes. Chciała porozmawiać z Alfredem. Chciała mu to wszystko pokazać, a potem pojechać do ojca, i zapytać, dlaczego jej nie powiedział?! Był chory, i trzymał to wszystko na swojej głowie. I skąd do cholery jasnej Jeremy z Nikiem na jednym zdjęciu? Jeśli się znają, to oznacza że ojciec ją okłamywał. Że tak naprawdę w Londynie nie miała nigdy wolnej ręki.

-Tu będziesz mieszkała. Nie chciałaś być sama więc masz współlokatorów. Dwie dziewczyny i chłopaka. - powiedział ojciec gdy wchodzili do wielkiego apartamentu w samym środku Lodnynu. 
-Cześć, jestem Elena, a to mój brat - Jeremy i przyjaciółka Bonnie. 

Jeśli Elena jest siostrą Jeremiego to na pewno wie, że był jej ochroniarzem. Jedyna nadzieja w Bonnie. Wjechała na podjazd przed willą. Wbiegła po schodkach prowadzących do domu, i chciała wejść, kiedy nagle spostrzegła że są zamknięte. Zadzwoniła dzwonkiem i chwilę odczekała, zerkając w telefon, który dzwonił uż któryś raz z rzędu.
-Caroline - w drzwiach w końcu ktoś się pojawił. Spojrzała do góry i zamarła.
-Co ty tu robisz? - zapytała
-Jak dobrze że tu przyjechałaś. Już się bałem, że pojedziesz prosto do Londynu, dzwonił Nik i powiedział że już wiesz...
-Dlaczego nie jesteś w szpitalu? Przecież wczoraj byłeś w Atlancie... JEZU! - nagle zrozumiała. Nagła choroba ojca, przyjazd do Los Angeles i jej zamieszkanie z Mikaelsonem -  To TWOJA sprawka? Nie wierze. UDAWAŁEŚ CHOREGO?
-Żeby Cię chronić. Kochanie, on na Ciebie poluje!
-KTO?
-Zabójca twojej mamy. Muszę Cię ochronić! - krzyknął, a ona się przeraziła.
-Mogłeś zrobić to w inny sposób - powiedziała, wsiadając do auta i od razu ruszając w stronę lotniska. Gdy dojechała bała się tylko że nie będzie miejsc.
-Bilet, o Londynu. Last minute - powiedziała, gdy przyszła jej kolej.
-Mam jedno miejsce, w klasie turystycznej, ale jest zadziwiająco drogi bilet, wiec na last minute się nie... - nie zdążyła skończyć bo Caroline podała jej już kartę kredytową. Po odprawie siadła w samolocie, i mając jeszcze dziesięć minut wybrała numer do Diego - swojego szefa kuchni, instruując go co musi zrobić, bo jej przez trochę nie będzie. Po kilku godzinach mogła wreszcie rozprostować nogi na Londyńskiej odprawie.
-Bonnie?
-Cześć Caroline!
-Nieważne. Przyjedź sama do Grand hotelu. Same. Pod żadnym pozorem nie mów nic Jeremiemu ani Elenie. Rozumiesz?
-Ale o co...
-Przyjedź. - powiedziała, i wpakowała się do taksówki.

* * *

Gdy już weszła do swojego pokoju w hotelu, od razu złapała za telefon i napisała smsa Bonnie gdzie ma jej szukać. Po kilkunastu minutach w pomieszczeniu siedziały już we dwie.
-Ale co się stało?- zapytała, patrząc na Caroline trzymającą w ręku szklankę ze szkocką.
-Tata wymyślił sobie chorobę, bo ktoś mnie śledzi. Wyobrażasz sobie? A ja tak cholernie się bałam! Ale w tym wszystkim najlepsze jest to, że mieszkam z Mikaelsonem, bo ma mnie chronić. Wiesz że on był wojskowym?
-Nie..
-A że Jeremy był?
-Wiem.
-CO? - zdziwiła się blondynka, a po chwili do pomieszczenia wpadło rodzeństwo Gilbert.
-Caroline.. Posłuchaj. Mieliśmy Cię chronić
-Nie no, to pieprzony żart? - zapytała mając łzy w oczach. Jednym łykiem wypiła resztkę trunku
-Nie. Byłem w Afganistanie jako jeden z najmłodszych żołnierzy. Elena i ja zajeliśmy się ochroną sławnych ludzi, i gdy usłyszeliśmy o twojej sprawie... - mówił wciąż Jeremy, a blondynka usiadła z wrażenia. Jej przyjaciele.. Ukochane przez nią osoby, okłamywały ją. Wszyscy.
-Jak mogliście?
-Byłaś w niebezpieczeństwie. W pewnym momencie wszystko wymknęło się z pod kontroli.
-Nie mogę uwierzyć w to, ze mnie okłamywaliście.. Wyjdźcie stąd. Wszyscy.
-Nie możemy. Mamy Cię pilnować dopóki nie przyjedzie Nik, i nie wrócisz z nim do Stanów.
-Co proszę?

* * *

Siedziała na łóżku w sypialni w swoim starym apartamencie. To wszystko wydawało się jej być jakimś chorym snem. Czuła się jak w jakimś jebanym filmie. Nie wiedziała dokładnie co się dzieje, ale to wszystko było po prostu śmieszne. Po chwili do pokoju wszedł Nik. gdy go zobaczyła, poczuła ból w sercu. Skuliła nogi, i spojrzała w okno. Byleby tylko a niego nie zerknąć.
-Caroline.. Musisz wrócić ze mną do Ameryki. Możesz mnie nienawidzić. Ale błagam Cię, tu nie jestem w stanie Cię obronić.
-Jak mogłeś..
-Caroline.. Błagam.
-Dobrze. Ale wracam do domu. I nigdy więcej, się nie zobaczymy.
-C..co?
-Nie chcę mieć z Tobą NIC wspólnego. Rozumiesz? Nie chcę mieć w swoim życiu osoby, która potrafi tak kłamać. Prawie Ci uwierzyłam, że to wszystko jest na serio - powiedziała wstając z łóżka
-Ale ja nie kłamałem!
-NIE! To ja nie kłamałam! - wykrzyknęła po czym wyszła z mieszkania i od razu wsiadła do jego auta. Nie przejmowała się niczym. Ani podręcznym bagażem, ani pożegnaniem z "przyjaciółmi". Nie chciała ich wszystkich znać.

* * *

Stanął autem przed jej domem. Nie mógł zrozumieć, jak to wszystko mogło się tak skończyć? Całą podróż samolotem siedziała oddalona od niego o dwa miejsca, prosząc specjalnie jakąś starszą panią, czy może usiąść na jej miejscu, bo boi się wysokości i nie chce siedzieć przy oknie. Gdy weszła do jego auta, praktycznie przykleiła się do drzwi, zwiększając jak najbardziej dystans między nimi. I
teraz, gdy stanął na jej podjeździe, bez słowa wyszła z pojazdu i ruszyła do drzwi. Bez żadnego odzewu weszła do pomieszczenia i ruszyła po długich schodach do góry, w końcu znikając za zakrętem. Kiwnął głową do kilku ochroniarzy postawionych w różnych miejscach. Gdy Forbes dowiedział się o jej przyjeździe od razu podwoił ochronę, a Mikaelson od razu nakazał swoim ochroniarzom przyjechać i ją potroić. Zapukał do gabinetu staruszka.
-Dzień Dobry. Jest cała i zdrowa u siebie - powiedział zerkając na mężczyznę siedzącego na kanapie.
-Cieszę się. Jak to znosi?
-Nienawidzi nas wszystkich.

___________________________________________________________________

Się narobiło :)
Komentujcie :)

czwartek, 13 lutego 2014

10. Your love is bright as ever.



Siedziała w SWOJEJ restauracji. Nie mogła nadziwić się sobie i wszystkim swoim przyjaciołom i pracownikom, jak cudownie wyszło całe otwarcie. Brakowało jej tylko jednej osoby. Taty. Co po tym że zadzwonił z gratulacjami, a ona w zamian wysłała mu kilka zdjęć, skoro nie było osoby która by ją przytuliła i pocałowała w czoło. Spojrzała na Elenę pomagającą zamiatać podłogi jednej z kelnerek i Bonnie, która zliczała właśnie cała kasę i rozliczała kelnera. Zdziwiona rozejrzała się dookoła starając się dostrzec Mikaelsonów. Weszła do kuchni i uśmiechnęła się do siebie. Klaus, Elijah stali przy jednym ze stołów kuchennych na którym siedziała Rebbekah i polerowali szkło, co jakiś czas się śmiejąc z rozmowy.
-Nie musicie mi pomagać - powiedziała zakładając ręce na biodra, na co młodsza siostra Nika zeskoczyła ze stołu i uścisnęła mocno zdziwioną Forbes.
-Gratuluje! Jezu, jadłam przystawkę, obiad i deser. Umarłam. Jest pyszne! A te babeczki przy wejściu! Kto je piekł? - zasypała ją pochwałami
-Ja z Eleną. Zawsze lubiłyśmy to robić razem - uśmiechnęła się, na co Rebbekah spojrzała znacząco na Elijah.
-A więc Elena lubi piec. To chyba całkiem dobrze, co jeszcze się o niej dowiem?
-Bekkah... - zaczął najstarszy Mikaelson, jednak przerwało mu wejście do pomieszczenia uroczej brunetki.
-Tu jesteście! Puściłyśmy do domu wszystkie dziewczyny. I chyba będziemy zbierać się.
-Dokąd? - zdziwiła się Caroline. Z tego wszystkiego nawet nie zapytała gdzie się zatrzymały.
-Do nas - odpowiedział wcześniej nieco milczący Klaus, a Forbes spojrzała na niego zdezorientowana. - Mam wystarczająco pokoi, kochana.

* * * 

Siedziały we trzy przed telewizorem, jednak mimo tego że leciał ich ulubiony film, nie były wstanie się na nim skupić. Przed nimi leżało pięć katalogów z modą ślubną, i dwa z sukniami dla druhen.
-A ta? - zapytała Elena, widząc piękną suknię, wpadającą kolorem w róż.
-NIE! Nie ma mowy, nie ubierzesz mnie jak lalkę barbie - powiedziała czarna widząc kreację wybraną przez przyjaciółkę. Caroline mruknęła zrozpaczona. Nie miała siły siedzieć tu i oglądać sukienek. Zresztą,trwało to już ponad dwie godziny. 
-Może ta? - Elena nie dawała za wygraną pokazując kryształową suknię.
-Ładna, ale... nie to nie to. - mruknęła Bonnie po raz kolejny zanurzając nos w katalogu.
-Ta? - odezwała się Caroline, czując że ta na pewno nie spodoba się mulatce.
-Ładna - usłyszały brytyjski akcent, i wszystkie podskoczyły przerażone.
-Klaus! Chcesz nas zabić? - zapytała Elena, na co Nik spojrzał na nią przelotnie.
-Nie. Ale chciałbym się dowiedzieć czy pójdziecie w końcu spać. Już czwarta, a jutro z tego co wiem macie na dziewiątą do pracy. - mruknął, a one jęknęły. - Swoją drogą czy to Elie Saab? - Caroline spojrzała na okładkę magazynu i potwierdziła mu kiwając głową - to moja dobra znajoma. Jak potrzebujesz zjawiskowej sukni, to może ją dla Ciebie uszyć. Jest mi coś winna. - powiedział, a brunetka pisnęła z zachwytu
-NAPRAWDĘ? 
-Nie, na niby. Oczywiście że naprawdę. 

* * *

- Bardzo miło z twojej strony. - powiedziała blondynka stojąc pod swoją sypialnią. Dziewczyny już dawno były w łóżkach.
-Czy ja naprawdę odprowadziłem Cie do twojej sypialni? Co ze mnie za facet.. - mruknął, a ona zaśmiała się lekko, rozglądając się po korytarzu. Spostrzegła że wszystkie drzwi są zamknięte, więc podeszła do Mikalesona i pocałowała go długo. - Teraz na pewno Cię nie puszczę.
-Musiałbyś wyjść z pokoju zanim dziewczyny wstaną. - powiedziała czując jak chłopak zjeżdża pocałunkami na szyję.
-Mhm..

* * *

Obudził ją wrzask. Głośny, głuchy, wrzask. Spojrzała w kierunku drzwi z przerażeniem. We framudze stały obie, ubrane już przyjaciółki i piszczały podskakując wysoko. Rozejrzała się przerażona po pokoju, jednak nie zaobserwowała żadnych oznak nocnego pobytu Nika. Spojrzała zażenowana na przyjaciółki, które podbiegły i rzuciły się na łóżko blondynki. Dziewczyna dalej się nie odzywając, patrzała na nie starając się zrozumieć.
-Mogłaś nam powiedzieć! - krzyknęła Elena, przytulając ją do siebie.
-Ale co?
-No że ty, i Niklaus - dodała Bonnie klaszcząc w dłonie.
-Ale co?
-Widziałyśmy jak wychodzi z twojego pokoju koło szóstej rano - powiedziała konspiracyjnie szatynka.
-ALE ŻE CO?

* * *

Siedziały od trzydziestu minut w dość wystawnym holu domu mody Elie Saab. Gdy Klaus zadzwonił popołudniu mówiąc o umówionym spotkaniu, blondynka miała wrażenie że przyjaciółki się posikają z radości. I teraz siedziały, oglądając co jakiś czas suknie z wybiegu w katalogu Elie. Po chwili wyszła do nich kobieta, całując po kolei każdą z nich.
-Więc, która z was moje damy, jest cudowną Panną Młodą? - zapytała, a Elena pokiwała na Bonnie. - Och, mam dla Ciebie cudowną suknię. Z najnowszej kolekcji. Chodź.
Weszły do wielkiego, przeszklonego pomieszczenia. Po chwili znalazły się tam kolejne osoby, niosące wielki wieszak okryty pokrowcem. Blondynka zerknęła na Bennet która po chwili zniknęła za kotarą. Po dobrych piętnastu minutach pojawiła się przed nimi w CUDOWNEJ sukni. Wyglądała delikatnie, ale i kobieco.
-Jakie będą kolory kwiatów i ozdób?
-Beż. Ale taki ciemny, podchodzący do kawy z dużą ilością mleka - powiedziała mulatka, a kobieta zniknęła za drzwiami. Po chwili wróciła z kolejnymi dwoma pokrowcami. Po chwili ukazały się im dwie cudowne sukienki. Zdziwiona Caroline spojrzała na projektantkę.
-Ale, że to dla nas?
-No jak mniemam, będą dwie druhny - powiedziała, na co zdziwiona Panna Młoda pokiwała twierdząco głową, wzruszona. - Tak więc, kochane. Będę zaszczycona, jeśli ubierzecie te cuda na ślub, i wyślecie mi potem zdjęcia z uroczystości.

* * *

Wróciły do domu po dwudziestej trzeciej. Wszystkie trzy zmęczone, jakby przebiegły co najmniej dwa maratony z rzędu. Gdy wróciły po spotkaniu z Elie do restauracji, zobaczyły chaos. O ile kucharze radzili sobie idealnie, to kelnerzy nie wyrabiali z otwieraniem wina, zepsuł się otwieracz, a na dodatek zmywarka nie nadążała z myciem szkła do drinków i innych alkoholi. Gdy już wszystko ogarnęły, a pracownik obsługi w firmie która sprzedała jej wadliwy sprzęt, stwierdził że po prostu była źle nastawiona, ludzie zdążyli zjeść, i zadowoleni wyjść. Mimo tego, każda padła na kanapę w salonie. Caroline rozpaliła w kominku od razu zdejmując wysokie szpilki. Gdy zobaczyła bąble na stopach, pożałowała że nie zabrała do torebki balerin.
-Caroline, współczuje Ci.
-Czemu? - blondynka spojrzała na zamyśloną Elenę.
-Bo za dwa dni jedziemy. Co ty zrobisz z tym wszystkim sama?

* * * 

Usłyszał pukanie do drzwi. Szybkim ruchem schował pod blat biurka listy od oprawcy Caroline, po czym głośno wypowiedział "proszę".
-Cześć - w drzwiach ujrzał jej uśmiechniętą twarz. Serce mu się ścisnęło, czując jak jej bezpieczeństwo wymyka mu się z rąk. Mimo to, odwzajemnił uśmiech wstając.
-Dobry wieczór - położył dłonie na jej talii i skradł jej długi pocałunek. - Jak w pracy?
-W porządku. Możesz mi powiedzieć czemu Elie Saab nie chciała żadnej zapłaty za 3 kreacje z najnowszej kolekcji, której w sumie nawet jeszcze nie wypuściła na wybieg? - zapytała odsuwając się od niego i zakładając ręce pod piersi. Mężczyzna uśmiechnął się szerzej.
-No cóż, mówiłem że ma u mnie dług.
-Oj błagam Cię, Niklaus! Potrafimy za siebie zapłacić.
-Caroline Forbes. To nie jest prezent dla Ciebie, tylko dla Bonnie. - powiedział całując ją i wreszcie skutecznie zamykając. Po chwili podniósł ją i od razu skierował się do swojej sypialni. Gdy drzwi się za nim zamknęły, jej bluzka leżała w strzępach na podłodze, a on już dawno znajdywał się nad nią na łóżku. Nie zauważył w korytarzu mężczyzny stojącego w cieniu. Nie zauważył jego kpiącego uśmiechu.


_____________________________________________________

Flaki. Z podwójnym olejem.
Ale, następny będzie już okej. 
Chyba.

środa, 29 stycznia 2014

9. We are a secret, can't be exposed.



-Klaus? - zapytała odwracając się na usłyszane skrzypnięcie drzwi. Gdy nikt się nie odezwał, podeszła do okna, sprawdzając czy nikt nie kręci się koło jej wciąż zamkniętego lokalu. Zdziwiona wzruszyła ramionami. Za trzy dni miało odbyć się wielkie otwarcie. Uśmiechnęła się lekko, widząc kuchnię wyposażoną od "stóp do głów". Podeszła do piekarnika, sprawdzając czy pieczeń jest już gotowa, jednak czuła że potrzebne jest jeszcze około dziesięć minut. Przez kilka dni, ona i Klaus byli... nierozłączni. I co ją bardzo dziwiło, zaczęła przyzwyczajać się do tego, że on nagle podchodzi i całuje ją przelotnie, albo że przychodzi do niej do sypialni, i razem zasypiają. 
-Cześć - usłyszała jego głos przy uchu, przez co przestraszona, aż podskoczyła. 
-Chcesz mnie zabić? Czemu nie pokazałeś się wcześniej? - zapytała z wyrzutem przytulając się do niego lekko.
-Dopiero przyjechałem...
-Jasne, bo przecież to normalne że drzwi skrzypią gdy są zamknięte - mruknęła z ironią szatkując por. Mężczyzna zamyślił się, jednak, po chwili stanął za blondynką, przytulając się do jej pleców.
-Jak Ci minął dzień? - zapytał
-Mam już wszystko zapięte na ostatni guzik. Zaproszenia rozdane, towar zamówiony, kucharze i obsługa zatrudniony. Pojutrze spotykamy się na zebraniu, a w sobotę od rana gotujemy - uśmiechnęła się wykładając z piekarnika gorącą blachę.
-Jezu jak to cudownie pachnie - mruknął. - Wyjdź za mnie. - dodał po chwili patrząc z utęsknieniem na to jak kroi powoli schab. Nóż wyślizgnął się jej lekko z dłoni, jednak starając się nie pokazać po sobie, jak te słowa na nią wpłynęły, chwyciła go mocniej krojąc bez przerwy. 
-Tadam - powiedziała, gdy już skończyła. Zabrała ze stołu dwa talerze i ruszyła do specjalnie przygotowanego stolika - Weź wino! 

* * * 

-Boje się - szepnęła na dzień przed otwarciem, gdy leżeli na kanapie. 
-Ty? Chyba żartujesz. Caroline Forbes się czegoś boi... Chyba sobie to zapisze - powiedział śmiejąc się, a ona spojrzała na niego z wyrzutem.
-Ja nie żartuje. Jeszcze ten cholerny ślub Bonnie, i to że nie mogą przyjechać przez to z Londynu. No załamać się idzie - mruknęła wtulając głowę w jego szyję. Uśmiechnął się szyderczo, czując że dobrze zrobił dzwoniąc do dziewczyn, by zrobiły Pannie Forbes niespodziankę. Cóż, zawsze  lubił oglądać jej zszokowaną minę, a od pewnego czasu, po prostu nie udawało mu się jej zaskoczyć. Albo tak genialnie radziła sobie jako aktorka. Lekko zdziwiony poczuł jak blondynka wkłada mu zimną
dłoń pod bluzkę.
-Achh - mruknął z przekąsem, czując jak po jego ciele rozchodzą się ciarki i ból spowodowany nagłą zmianą temperatury.
-To za to że się ze mnie śmiejesz - powiedziała z satysfakcją.
-Jak może Ci być zimno? - zapytał ze zdziwieniem, czując że pod jego bluzkę wkrada się też druga dłoń.
-Nie jest. Zawsze mam zimne ręce. 
-Ponoć, jak ma się zimne ręce, to jest się dobrym w łóżku - powiedział z uśmiechem.
-Nie mi to oceniać - mruknęła kładąc się praktycznie na nim.
-Nie za wygodne Ci? - zapytał, gdy całe ciało blondynki znajdowało się już na nim.
-W sumie, mógłbyś być mniej kościsty. Utuczę Cię, póki jeszcze tu mieszkam.
-A co? Zamierzasz się wyprowadzić? - Jego mina lekko stężała.
-No raczej nie będę tu mieszkać już zawsze - spojrzała mu w oczy. Zakuło go serce. 
- I co gdy się wyprowadzisz, to nas już nie będzie? - zapytał
-Nas? - podniosła do góry jedną brew, a on myślał że spadnie z łóżka. W jednej sekundzie wstał, zrzucając z siebie Caroline.
-A to, to co? Udajesz że się do mnie przekonałaś, żeby zrobić mi przyjemność?- powiedział, po czym po prostu wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. 

* * *

Jak z takiej pozornie błahej rozmowy, mogła zrobić się tak wielka kłótnia? Uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
Nie chciała przecież, żeby zabrzmiało jakby udawała. Nie chciała żeby myślał że nic dla niej nie znaczy. Ale kiedy wyszedł, nie potrafiła krzyknąć za nim. Duma jej na to nie pozwalała. I takim o to sposobem, leżała w swojej sypialni, i od trzech godzin starała się zasnąć. Bezskutecznie. Przewróciła się po raz kolejny na lewy bok spoglądając w okno. Było jej źle. Bez niego. 

* * *

Obudził się gdy na niebie pokazały się pierwsze promienie słońca. Dalej był zdenerwowany. Jak ona mogła? W co ona gra? Odrzucił kołdrę, po czym wyszedł z łóżka ubierając się od razu w swój strój sportowy. Wyszedł z pokoju, i skierował się do pomieszczenia na końcu korytarza, w  którym to miał swoją prywatną siłownię. Po prawie półtorej godziny morderczego wręcz treningu opadł na matę, a pot spływał z jego twarzy tak, że nic nie widział. Jak na złość nie pomyślał żeby przed przyjściem zejść do kuchni po butelkę wody. Otarł podręcznym ręcznikiem twarz, po czym skierował się na dół. Otworzył lodówkę, po czym usłyszał za sobą głośne ziewanie. Odwrócił się, spoglądając na blondynkę, ubraną w czarną, satynową koszulę nocną z koronkowymi wstawkami. Jak zasypiasz przy mnie to się tak nie ubierasz - pomyślał z przekąsem. Dziewczyna na jego widok stanęła jak wyryta w ziemię. Przełknęła ślinę, patrząc jak sięga po butelkę z wodą mineralną i wypija prawie na raz pół butelki. Poczuła że kręci jej się w głowie z podniecenia. Bez słowa podeszła do lodówki mijając go stanowczo w zbyt małej odległości. Wyjęła potrzebne rzeczy do przygotowania omletu, po czym wyciągnęła patelnię ze specjalnej szafki w wyspie. Nie żeby nie lubiła kuchni Pani Jonas. Ale wolała wszystko zrobić sama. Gdy wstała spostrzegła że chłopaka nie ma już w kuchni. Odetchnęła z ulgą. Nie jej wina, że uwielbiała mężczyzn którzy trenują. Zaczęła przygotowywać śniadanie, a gdy już prawie kończyła usłyszała kroki za sobą. Odwróciła się, i po raz kolejny stanęła wryta. Czy on do cholery robi to specjalnie? - pomyślała, gdy zobaczyła Nika, ubranego jedynie w czarne, dresowe spodnie. NIC poza tym. Bo po co komu t-shirt - dodała w myślach odwracając się do patelni. Mikaelson podszedł do lodówki i wyciągnął z niej banana. Z blatu chwycił gazetę którą przyniosła Pani Jonas ze świeżym pieczywem, i usiadł przy wyspie kuchennej, na wysokim hokerze. Wyłożyła sobie jedzenie na talerz, specjalnie zostawiając drugą porcję na patelni. Usiadła włączając telewizor na przeciwległej ścianie. Nigdy nie jadła w kuchni. Ogólnie rzadko jadła śniadania. Włączyła jakiś poranny program, w którym to prowadzący zapowiadał właśnie jakiś występ muzyczny. Po pięciu minutach Niklaus wstał zrezygnowany z siedzenia, i dalej się do niej nie odzywając, i nawet na nią nie spoglądając wyszedł z pomieszczenia.

* * * 

-Królowa lodu - mruknął wychodząc z kuchni. Nie wiedział czy go usłyszała, czy nie, ale po chwili poczuł ból w plecach. Obejrzał się na dziewczynę, jednak ta niewzruszona siedziała nawet na niego nie zerkając. Spojrzał na wciąż turlające się po podłodze jabłko, które w "niewyjaśniony sposób" uderzyło w jego plecy. -To żart?
-Nazwij mnie jeszcze raz "Królową lodu" - powiedziała, wstając i podchodząc do niego - to inaczej pogadamy.
-Ach tak? - zapytał podnosząc jedną brew ku górze. Jego złość odparowała gdzieś nagle, gdy tylko blondynka podeszła do niego oddychając niespokojnie. Mimo tego że była od niego niższa o ponad dziesięć centymetrów, to zadarła wysoko głowę i spoglądała mu wyzywająco w oczy.
-Tak. - warknęła, a on uśmiechnął się kpiąco, na co ona aż sapnęła zdenerwowana uderzając go w klatkę piersiową. Zdziwiony odsunął się lekko, ale ona od razu rzuciła się na niego z powrotem. Był tak zszokowany, że nawet nie był w stanie odeprzeć jej ataków.
-To za to, że uważasz że udaje, - mówiła wciąż go okładając pięściami - To, za to że przyrównałeś mnie do Królowej lodu, to za to, że uważasz że NIC DO CIEBIE NIE CZUJĘ. - na te słowa mężczyzna stanął jak wryty i uśmiechnął się szeroko łapiąc ją za dłonie i przyciskając do ściany. Przez chwile starała się uwolnić, ale w końcu opadła z sił.
-Powtórz to.
-Co?
-Że coś do mnie czujesz - powiedział, a ona w końcu na niego spojrzała, przerażona. W końcu, widząc jego zaciętą i wyczekującą minę, mruknęła.
-No co? Przecież nie jestem bez serca. Też mogę się zakochać.. - mruknęła, na co on w końcu nie wytrzymał. Przycisnął ją swoim ciałem, a dłonie wplątał w jej długie, blond włosy. Niewiele myśląc wbił się w jej usta z żarliwością. Ostatni raz całowali się tak pod koniec wakacji w Londynie. Podniósł ją za pośladki i wciąż ją całując, wszedł po schodach do swojej sypialni. Rzucił ja na łóżko, wciąż całując.
-Klaus - szepnęła, gdy ten całował jej pełne piersi. W przeciągu sekundy, ich ubrania przestały im przeszkadzać. A oni złączyli się, po długiej przewie.

* * *

Obudziła się, gdy jego nie było już obok. Lekko zdziwiona i smutna wstała z łóżka. Po szybkim prysznicu wyszła do pokoju ubierając na siebie pierwsze lepsze ciuchy po czym wyszła z pokoju zbiegając ze schodów zadowolona. Spojrzała na zegarek i sapnęła zdziwiona. Była spóźniona już piętnaście minut. Szybko chwyciła torebkę i kluczyki wbiegając do windy. Pół godziny później była pod restauracją. Ku jej zdziwieniu nikogo nie było przed budynkiem. Siedząc w aucie przeszukała torebkę chcąc zdobyć klucze.
-Niech to szlag - walnęła głową w kierownicę, na co samochód odpowiedział jej głośnym klaksonem. Z całą pewnością ten dzień nie miał się tak zacząć. Po chwili oderwała głowę od skórzanej tapicerki, i spojrzała na wejście, w którym ku jej zdziwieniu stał ON. Wyszła z audi, kierując się w jego stronę.
-Ty chyba zawsze się będziesz spóźniać - powiedział całując ją na przywitanie. - Prawie wszystko gotowe.
Weszli do środka a ona zamarła w półkroku.
-ELENA? BONNIE?
__________________________________________________________________________


Jak tam wrażenia po 5x11?
Boje się tylko, że teraz Klaroline umrze śmiercią naturalną,
a Plec dotrzyma słowa i Klaus nie zobaczy się więcej z Caroline : (


Tymczasem zapraszam was na Mojego 2 bloga :)
Wasza, A.