-Caroline, nie możesz sobie od tak wychodzić! - usłyszała głos Alfreda gdy chwyciła klamkę od drzwi wejściowych.
-Co znaczy że nie mogę wychodzić?
-Od dawna. I jakoś nikt mi jeszcze nic nie zrobił. Mam swoje obowiązki, Alfredzie - powiedziała kładąc mu dłoń na ramieniu - Nie martw się o mnie.
Gdy jej sylwetka zniknęła za drzwiami, staruszek przetarł dłonią twarz. Skierował się do gabinetu Forbesa, jednak nie jego szukał. Chwycił jego służbowy telefon i wyszukał numer innego mężczyzny.
-Wyszła.
* * *
Gdy znalazła się pod swoją restauracją, wreszcie odetchnęła z ulgą. Od pięciu dni siedziała w domu. Od pięciu dni żyła, jednak z tęsknoty umierała każda komórka jej ciała. Od pięciu dni, nie odezwała się do nikogo ani słowem. Zresztą, co miała im powiedzieć? "Nienawidzę was"? Wyrosła już z nastoletnich zachowań, więc wolała po prostu nie opuszczać swojego pokoju. Nie wiedziała co myśleć...
Zamknęła auto na klucz i rozejrzała się dookoła. Miała dziwne przeczucie że ktoś ją obserwuje. Lekko westchnęła, kręcąc głową i weszła do "Magic Place". Gdy przekroczyła próg, od razu doskoczyła do niej Andrea - jej nowa menadżerka, która pod jej nieobecność zarządzała tym miejscem.
-Pani Forbes, cieszę się że Panią widzę.
-Ja też się cieszę. Jak wam idzie?
-Cóż w tym tygodniu było o połowę więcej klientów niż w zeszłym, musimy zamawiać więcej towaru, i zatrudnić kolejnego kucharza, bo w pięciu się nie wyrabiają.
-Och...
-Zjadłaby Pani obiad?
-W sumie, nic dziś jeszcze nie jadłam. Ale to jak będą mieli chwilę wolnego.
-Właściwie to nie mają już takiego kotła jak na początku. Pełna sala. Pomyślałaby Pani? - zachwycała się brunetka, a Caroline uśmiechnęła się, widząc jej entuzjazm. - Ach, i gdzie Pani chciałaby zjeść? Może z Panem Mikaelsonem? - dodała, a blondynka poczuła że robi jej się słabo.
-Który z Panów Mikalesonów tu jest?
-Pan Niklaus.
-Kurwa - przeklęła siarczyście i po chwili przechodząc wraz z Andreą do innej sali, zauważyła go. Czekał spokojnie z kieliszkiem czerwonego wina przed sobą. Dziewczyna ścisnęła dłonie - Nie, zjem sama. Od kiedy tu jest? - warknęła
-Jakieś dwadzieścia minut. - Dodała przerażona, zachowaniem swojej przełożonej. Caroline przewróciła oczami. Alfred musiał do niego zadzwonić i na nią naskarżyć. Gdy ją zauważył od razu wstał ze swojego miejsca, jednak ona nie miała zamiaru z nim rozmawiać, i chciała przejść koło niego z obojętną miną. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego.
-Caroline - złapał ją za ramię gdy go mijała.
-Zostaw - syknęła wyrywając się. - Nie chcę z Panem rozmawiać. I nie życzę sobie żebyś robił sceny w mojej restauracji, Panie Mikaelson.
-Caroline - powtórzył dobitnie a ona wreszcie na niego spojrzała. Miała ochotę się rozpłakać. Dlaczego on to wszystko utrudniał? - Obiecałaś mi że nie będziesz nigdzie wychodzić..
-A ty obiecałeś mi szczerość. - warknęła i ruszyła w stronę kuchni.
* * *
-Ostatnie danie! - krzyknął Marco podając je kelnerowi. Wszyscy w kuchni zaczęli bić brawo.
-Wspaniały serwis - powiedziała Caroline podchodząc do chłopaków i gratulując im.
-Cieszymy się, szefowo. - odpowiedział. Po dwudziestu minutach kuchnia lśniła, a kucharze zaczęli jeść przygotowane wcześniej dania dla siebie. Do kuchni weszła Andrea z nietęgą miną.
-Pani Forbes.. Został już tylko jeden klient. Dziewczyny nie mogą sprzątnąć póki on tu jest, a on twierdzi że czeka na Panią. - powiedziała, a blondynka warknęła, podnosząc oczy do góry.
-Zabiję go - powiedziała wychodząc z kuchni. Rozejrzała się po sali, jednak miejsce Klausa było puste. Przeszła do kolejnego pomieszczenia, jednak nikogo tam nie było. Odwróciła się, i dopiero wtedy dostrzegła kopertę leżącą na jednym ze stolików. Podeszła do niej powoli, czując jak bicie jej serca przyspiesza. Chwyciła ją, i drżącymi rękoma i otworzyła. Po chwili wysypała jej zawartość na stół i krzyknęła zatykając sobie usta. Na blacie leżały jej zdjęcia. Ale nie takie jakie widziała wcześniej. Jedno było zrobione gdy spała u Niklausa, inne gdy brała prysznic, a jeszcze inne gdy leżała na kanapie i oglądała jakiś film. Na ostatnim znalazła siebie i Nika podczas ich chwili zapomnienia na jego biurku w gabinecie. Część zdjęć była zrobiona przez okno, jednak zdjęcia na których spała i brała prysznic, były zrobione z bliska. Przeszukała nerwowo kopertę w poszukiwaniu jakiejś wiadomości. Opadła na krzesło czując jak jest jej słabo. Chwyciła kolejny raz fotografię i odwróciła ją. "Niedługo się spotkamy"
-Caroline?- usłyszała głos Andrei. Schowała twarz w dłoniach.
-Zadzwoń do Niklausa. Numer znajdziesz w mojej torebce. Szybko. Błagam.
* * *
-Caroline? Co się dzieje? - zapytał Klaus, wchodząc do restauracji, i od razu dobiegając do niej.
-On tu był.
-Kto?
-Ten mężczyzna, który chce mnie zabić.
-CO?! - uklęknął koło jej krzesła i dopiero dostrzegł porozrzucane po stole zdjęcia. Zmarszczył brwi próbując ukryć swoje zdziwienie. - Chodź, muszę Cię stąd zabrać. - Podał jej dłoń. Z jej oczu płynęły łzy, i czuła jak się trzęsie, jednak mimo tego nie dotknęła go, i wstała o własnych siłach. Mężczyzna zacisnął usta w wąską linię, czując jak jego serce rozsypuje się na tysiąc kawałków. Stracił ją.
* * *
-Musisz się zgodzić - mówił do niej ojciec, chodząc cały czas w kółko po swoim gabinecie. Od godziny siedzieli w nim wraz z Nikiem i Marcelem, starając się wymyśleć skuteczny i bezpieczny plan.
-Zostaję tutaj - odpowiedziała mu po raz kolejny, chcąc by dał jej wreszcie spokój. Nie chciała znów zamieszkać z Mikaelsonem. Nie chciała wyjeżdżać. On i tak by ją znalazł.
-Tu nie jest bezpiecznie - powiedział do niej staruszek, w końcu na nią patrząc.
-A gdzie jest?! - uniosła się - U niego? - wskazała ręką na Klausa. - Z tego co wiem to do jego domu wkradł się ten człowiek, i zrobił mi zdjęcia, prawda? Wiec gdzie, pytam się GDZIE do cholery jasnej jest bezpiecznie?
-Panno Forbes ... - zaczął Marcel, jednak ona uciszyła go tylko podniesioną dłonią.
-Nie mam zamiaru kolejny raz się przenosić. Rozumiecie? Chce mnie zabić? PROSZĘ BARDZO. Będę na niego czekać z niecierpliwością - powiedziała po czym wyszła, trzaskając drzwiami.
* * *
-Wie Pan, że ona nie może tu zostać? - zapytał Marcel - Posiadłość jest zbyt duża. Nie mamy tylu ludzi. Apartament byłby najlepszy...
-Wiem. Ale co mam zrobić? Możecie trzymać ją wbrew jej woli, ale wierzcie mi na słowo, to będzie większa udręka niż ściągnięcie tutaj nawet tysiąca ludzi!
-Pójdę z nią porozmawiać - odezwał się w końcu Klaus, na co staruszek spojrzał na niego z lekkim zapasem.
-Jesteś pewien? Od dziewiątego roku życia trenuje taekwondo. Może Cię nieźle sprać.
-Chyba mi się należy..
* * *
Zapukał po cichu do jej drzwi, jednak nie usłyszał jej zezwolenia. Zmartwiony sięgnął pod marynarkę i wyciągnął broń. Powoli otworzył drzwi, i rozejrzał po pomieszczeniu. Drzwi do łazienki były otwarte, a przez próg przelatywało nikłe światło. Zaczął powoli iść w tamtym kierunku i wciąż trzymając w dłoniach pistolet. Zerknął przez drzwi, jednak nikogo nie zobaczył, więc wszedł prostując ręce przed sobą. Po sekundzie usłyszał wysoki pisk.
-CO TY TU DO CHOLERY ROBISZ? - wrzasnęła Caroline zasłaniając swoje ciało ręcznikiem
-Pukałem - powiedział lekko speszony.
-A pozwoliłam Ci wejść?
-Caroline. Jesteś w śmiertelnym niebezpieczeństwie. I co ty w ogóle sobie myślisz? Wszyscy się o Ciebie martwią, ryzykują swoje życie! A ty, królewno, udajesz obrażoną na cały świat - warknął na nią chowając broń.
-Co proszę? Jak śmiesz!
-Śmiem! Jedziesz do mnie. Chociażbym miał Cię tam zabrać siłą. Rozumiesz? Nie pozwolę Ci zginąć.
Dawno mnie tu nie było.
Przepraszam, ale w pracy był "lekki" zapierdziel :)
Niedługo dodam notke na youcrsemyname
Postaram się też napisać cokolwiek na youdontknowifyouknowwhoyouare... :)
KOMENTUJCIE :)
Zamknęła auto na klucz i rozejrzała się dookoła. Miała dziwne przeczucie że ktoś ją obserwuje. Lekko westchnęła, kręcąc głową i weszła do "Magic Place". Gdy przekroczyła próg, od razu doskoczyła do niej Andrea - jej nowa menadżerka, która pod jej nieobecność zarządzała tym miejscem.
-Pani Forbes, cieszę się że Panią widzę.
-Ja też się cieszę. Jak wam idzie?
-Cóż w tym tygodniu było o połowę więcej klientów niż w zeszłym, musimy zamawiać więcej towaru, i zatrudnić kolejnego kucharza, bo w pięciu się nie wyrabiają.
-Och...
-Zjadłaby Pani obiad?
-W sumie, nic dziś jeszcze nie jadłam. Ale to jak będą mieli chwilę wolnego.
-Właściwie to nie mają już takiego kotła jak na początku. Pełna sala. Pomyślałaby Pani? - zachwycała się brunetka, a Caroline uśmiechnęła się, widząc jej entuzjazm. - Ach, i gdzie Pani chciałaby zjeść? Może z Panem Mikaelsonem? - dodała, a blondynka poczuła że robi jej się słabo.
-Który z Panów Mikalesonów tu jest?
-Pan Niklaus.
-Kurwa - przeklęła siarczyście i po chwili przechodząc wraz z Andreą do innej sali, zauważyła go. Czekał spokojnie z kieliszkiem czerwonego wina przed sobą. Dziewczyna ścisnęła dłonie - Nie, zjem sama. Od kiedy tu jest? - warknęła
-Jakieś dwadzieścia minut. - Dodała przerażona, zachowaniem swojej przełożonej. Caroline przewróciła oczami. Alfred musiał do niego zadzwonić i na nią naskarżyć. Gdy ją zauważył od razu wstał ze swojego miejsca, jednak ona nie miała zamiaru z nim rozmawiać, i chciała przejść koło niego z obojętną miną. Nie chciała mieć z nim nic wspólnego.
-Caroline - złapał ją za ramię gdy go mijała.
-Zostaw - syknęła wyrywając się. - Nie chcę z Panem rozmawiać. I nie życzę sobie żebyś robił sceny w mojej restauracji, Panie Mikaelson.
-Caroline - powtórzył dobitnie a ona wreszcie na niego spojrzała. Miała ochotę się rozpłakać. Dlaczego on to wszystko utrudniał? - Obiecałaś mi że nie będziesz nigdzie wychodzić..
-A ty obiecałeś mi szczerość. - warknęła i ruszyła w stronę kuchni.
* * *
-Ostatnie danie! - krzyknął Marco podając je kelnerowi. Wszyscy w kuchni zaczęli bić brawo.
-Wspaniały serwis - powiedziała Caroline podchodząc do chłopaków i gratulując im.
-Cieszymy się, szefowo. - odpowiedział. Po dwudziestu minutach kuchnia lśniła, a kucharze zaczęli jeść przygotowane wcześniej dania dla siebie. Do kuchni weszła Andrea z nietęgą miną.
-Pani Forbes.. Został już tylko jeden klient. Dziewczyny nie mogą sprzątnąć póki on tu jest, a on twierdzi że czeka na Panią. - powiedziała, a blondynka warknęła, podnosząc oczy do góry.
-Zabiję go - powiedziała wychodząc z kuchni. Rozejrzała się po sali, jednak miejsce Klausa było puste. Przeszła do kolejnego pomieszczenia, jednak nikogo tam nie było. Odwróciła się, i dopiero wtedy dostrzegła kopertę leżącą na jednym ze stolików. Podeszła do niej powoli, czując jak bicie jej serca przyspiesza. Chwyciła ją, i drżącymi rękoma i otworzyła. Po chwili wysypała jej zawartość na stół i krzyknęła zatykając sobie usta. Na blacie leżały jej zdjęcia. Ale nie takie jakie widziała wcześniej. Jedno było zrobione gdy spała u Niklausa, inne gdy brała prysznic, a jeszcze inne gdy leżała na kanapie i oglądała jakiś film. Na ostatnim znalazła siebie i Nika podczas ich chwili zapomnienia na jego biurku w gabinecie. Część zdjęć była zrobiona przez okno, jednak zdjęcia na których spała i brała prysznic, były zrobione z bliska. Przeszukała nerwowo kopertę w poszukiwaniu jakiejś wiadomości. Opadła na krzesło czując jak jest jej słabo. Chwyciła kolejny raz fotografię i odwróciła ją. "Niedługo się spotkamy"
-Caroline?- usłyszała głos Andrei. Schowała twarz w dłoniach.
-Zadzwoń do Niklausa. Numer znajdziesz w mojej torebce. Szybko. Błagam.
* * *
-Caroline? Co się dzieje? - zapytał Klaus, wchodząc do restauracji, i od razu dobiegając do niej.
-On tu był.
-Kto?
-Ten mężczyzna, który chce mnie zabić.
-CO?! - uklęknął koło jej krzesła i dopiero dostrzegł porozrzucane po stole zdjęcia. Zmarszczył brwi próbując ukryć swoje zdziwienie. - Chodź, muszę Cię stąd zabrać. - Podał jej dłoń. Z jej oczu płynęły łzy, i czuła jak się trzęsie, jednak mimo tego nie dotknęła go, i wstała o własnych siłach. Mężczyzna zacisnął usta w wąską linię, czując jak jego serce rozsypuje się na tysiąc kawałków. Stracił ją.
* * *
-Musisz się zgodzić - mówił do niej ojciec, chodząc cały czas w kółko po swoim gabinecie. Od godziny siedzieli w nim wraz z Nikiem i Marcelem, starając się wymyśleć skuteczny i bezpieczny plan.
-Zostaję tutaj - odpowiedziała mu po raz kolejny, chcąc by dał jej wreszcie spokój. Nie chciała znów zamieszkać z Mikaelsonem. Nie chciała wyjeżdżać. On i tak by ją znalazł.
-Tu nie jest bezpiecznie - powiedział do niej staruszek, w końcu na nią patrząc.
-A gdzie jest?! - uniosła się - U niego? - wskazała ręką na Klausa. - Z tego co wiem to do jego domu wkradł się ten człowiek, i zrobił mi zdjęcia, prawda? Wiec gdzie, pytam się GDZIE do cholery jasnej jest bezpiecznie?
-Panno Forbes ... - zaczął Marcel, jednak ona uciszyła go tylko podniesioną dłonią.
-Nie mam zamiaru kolejny raz się przenosić. Rozumiecie? Chce mnie zabić? PROSZĘ BARDZO. Będę na niego czekać z niecierpliwością - powiedziała po czym wyszła, trzaskając drzwiami.
* * *
-Wie Pan, że ona nie może tu zostać? - zapytał Marcel - Posiadłość jest zbyt duża. Nie mamy tylu ludzi. Apartament byłby najlepszy...
-Wiem. Ale co mam zrobić? Możecie trzymać ją wbrew jej woli, ale wierzcie mi na słowo, to będzie większa udręka niż ściągnięcie tutaj nawet tysiąca ludzi!
-Pójdę z nią porozmawiać - odezwał się w końcu Klaus, na co staruszek spojrzał na niego z lekkim zapasem.
-Jesteś pewien? Od dziewiątego roku życia trenuje taekwondo. Może Cię nieźle sprać.
-Chyba mi się należy..
* * *
Zapukał po cichu do jej drzwi, jednak nie usłyszał jej zezwolenia. Zmartwiony sięgnął pod marynarkę i wyciągnął broń. Powoli otworzył drzwi, i rozejrzał po pomieszczeniu. Drzwi do łazienki były otwarte, a przez próg przelatywało nikłe światło. Zaczął powoli iść w tamtym kierunku i wciąż trzymając w dłoniach pistolet. Zerknął przez drzwi, jednak nikogo nie zobaczył, więc wszedł prostując ręce przed sobą. Po sekundzie usłyszał wysoki pisk.
-CO TY TU DO CHOLERY ROBISZ? - wrzasnęła Caroline zasłaniając swoje ciało ręcznikiem
-Pukałem - powiedział lekko speszony.
-A pozwoliłam Ci wejść?
-Caroline. Jesteś w śmiertelnym niebezpieczeństwie. I co ty w ogóle sobie myślisz? Wszyscy się o Ciebie martwią, ryzykują swoje życie! A ty, królewno, udajesz obrażoną na cały świat - warknął na nią chowając broń.
-Co proszę? Jak śmiesz!
-Śmiem! Jedziesz do mnie. Chociażbym miał Cię tam zabrać siłą. Rozumiesz? Nie pozwolę Ci zginąć.
__________________________________________________________________
Przepraszam, ale w pracy był "lekki" zapierdziel :)
Niedługo dodam notke na youcrsemyname
Postaram się też napisać cokolwiek na youdontknowifyouknowwhoyouare... :)
KOMENTUJCIE :)
Nie wiem co powiedzieć..Świetny blog ! Cudownie piszesz ♥
OdpowiedzUsuńA mam takie pytanie, nie wiem czy padło ono może od kogoś już wcześniej, ale zapytam. Czytałaś może trylogię ,,50 twarzy Grey'a '' ? Ta cała historia w niektórych momentach bardzo przypomina mi tą książkę. Pozdrawiam, a także zapraszam na moje blogi:
www.klauspierwotnahybryda.blogspot.com
www.nowenadprzyrodzonezycie.blogspot.com
www.thestorydamonasalvatore.blogspot.com
Czytałam milion razy :)
UsuńInspiruje się nią :)
Już sobie myślę że idę spać :D A tu patrzę i nowy rozdział :D hahah Nie miałam wyboru musiałam przeczytać :D i wiesz co ??? Zajebisty :D Ostatnia scena :D Po prostu boska :p hahaha życzę weny :D i czekam z niecierpliwością na następny :D Ps. Mam nadzieję że dodasz też rozdział na swój drugi blog :D Trzymam za to kciuki :)
OdpowiedzUsuńkocham cię! Dodałaś! Codziennie sprawdzałam po pięć razy czy dodałaś nowy rozdział :D Przysięgam. Mam nadzieję że od tego momentu będziesz dodawała częściej, regularniej? :) Czekam na następny! POROSZĘ, NIE KAŻ NAM TAK DŁUGO CZEKAĆ!! :) Wczoraj dodałabym komentarz, ale problemy z internetem ;/. Życzę weny!
OdpowiedzUsuńawww! genialny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńTo było zdecydowanie za dlugie oczekiwanie. Jednak oplacalo się. Rozdzail genialny, tylko krotki :-) mam nadzie ze nie bedziesz nam kazala tyle czekać. Sprawdzane czy jest nowa notka jest juz moja codzienna chorobą :-). ! Pisz pisz :-). A my czekamy i czytamy :-). Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńOpłacało się tyle czekać na ten rozdział *_*
OdpowiedzUsuńPo prostu świetny <3
Uwielbiam Twój styl pisania ;*
Jeśli miałabyś wydać kiedykolwiek książkę to na pewno bym ją kupiła xD
Życzę weny i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam K.
O gaszz <3 To jest boskie ! <3 Rozmowa Klausa i Caroline *>* Czekam na następne !
OdpowiedzUsuńTo jest BOSKIE! Uwielbiam stanowczego Klausa!
OdpowiedzUsuń