wtorek, 5 listopada 2013

5. You promised me you'd be around, that's right.

(POSŁUCHAJ)



-Jak ja mogłam się na to zgodzić? - warknęła zdejmując z siebie długą suknię i zostając w samej czarnej koronkowej bieliźnie z figami kończącymi się w jej talii, tak aby zrobić ostre wcięcie. Rzuciła na łóżko kreację od ojca, po czym weszła do szerokiej garderoby, od razu wyciągając torbę podróżną. Gdy tylko wyszła z pokoju ojca, starała się dogadać z Nikiem, że ona zostanie u siebie, a on będzie udawał że jest z nim. Ale nie, wielki Pan Mikaelson nie może przecież pomóc, tylko musi niczym dobry piesek wykonywać wszystkie polecenia swojego pana. Dziewczyna spakowała kilka bluzek, swetrów, spodni, jedną sukienkę, bieliznę po czym wcisnęła w kieszeń obok robocze ciuchy, którymi były czarne leginsy i stary za duży szary cardigan. W mniejszą torbę wpakowała szpilki, trampki i workery. Przeszła do swojego pokoju chwytając wielką torebkę-worek, i jednym ruchem ręki zmiotła całą toaletkę do środka. Chodziła wściekła między garderobom a pokojem sprawdzając czy aby na pewno niczego nie zapomniała. Usłyszała ciche pukanie do drzwi, po czym dźwięk otwieranego zamka. Wyszła z garderoby, po czym pisnęła dość głośno, widząc młodego Mikaelsona. Od razu pochwyciła
ręcznik ze swojego łóżka.
-NIKLAUS, JESTEM PRAWIE NAGA! WYJDŹ! - speszona odwróciła się tyłem do niego, a jego odzewem był tylko głośny śmiech.
-Mówisz to tak, jakbym niczego nigdy nie widział. Zbieraj się, już po pierwszej nad ranem, a niektórzy idą rano do pracy - mruknął zbierając jedną z zapełnionych toreb i od razu wychodząc.
-Też idę do pracy idioto - powiedziała z wyrzutem do zamkniętych drzwi, przypominając sobie o niewyremontowanym lokalu, który wynajęła by otworzyć swoją wymarzoną restaurację. 

* * * 

Wyszła z czarnego Audi słysząc od razu że obok jej auta parkują się cztery inne. Niklaus, a za nimi jego wszyscy ochroniarze. Gdy tylko zobaczyła całą zgraję, wiedziała już dlaczego tu jest. Tutaj, na podziemnym parkingu, jednego z najwyższych hoteli w mieście, a nie u siebie w domu. Jak się dowiedziała przed wyjazdem, Mikaelson zamieszkuje dwa najwyższe piętra hotelu, i ma swoją prywatną windę. Co zrobiło z niego jeszcze większego dziwaka niż zazwyczaj. Z podniesioną głową, nawet nie spoglądając na Nika ruszyła za barczystymi mężczyznami do srebrnej windy na kod. 
-Żeby wejść do góry, musisz wprowadzić kod. Zmienia się raz na tydzień, i znają go wszyscy ochroniarze. Jeżeli będziesz chciała wyjść z domu, dwóch z nich zawsze będzie Ci towarzyszyć. Twoje auto na razie nie będzie potrzebne, dlatego nie wiem dlaczego się tak upierałaś do zabrania go. - mówił Klaus cały czas starając się zwrócić na siebie jej wzrok, jednak bez skutku. Ona go tylko słuchała w spokoju - No ale nieważne - kontynuował - Zajmiesz starą sypialnię mojej siostry, z czasów gdy mieszkała u mnie. W domu jest oprócz ochrony jeszcze Pani Joas. To gosposia, głównie zajmująca się gotowaniem. - zakończył swoje instrukcje w chwili gdy wjechali na trzydzieste piętro opisane "Mr. Niklaus Mikaelson". Spodziewała się zastać surowe, nowoczesne wnętrze, jednak lekko się pomyliła. Korytarz z windy od razu prowadził do wielkiego przejścia, z którego widać było jadalnię, z pięknymi, drewnianymi brązowymi krzesłami i stołami. Zaraz obok była wyspa kuchenna, i dobrze wyposażona kuchnia. 
-Tam jest mój gabinet - wskazał na dębowe drzwi. Ochrona rozpłynęła się w powietrzu, wchodząc do pomieszczenia które otwierało się na magnez. Skrzywiła się lekko, lecz jej wzrok przykuły piękne schody, podobne do tych w jej domu. Pierwszy raz widziała takie coś w mieszkaniu, a nie w domu. Ruszyła za Niklausem, widząc jak wspina się do góry po marmurowych schodach. - To będzie twój pokój. Rozgość się - powiedział otwierając jej drzwi i zostawiając ją samą. W pokoju już znajdowały się jej rzeczy. Pomieszczenie było ładne. Kobiecie. Położyła się na łóżku myśląc tylko o tym, w co się do cholery wpakowała. 

* * * 

Przetarł dłonią oczy. Od kilku godzin siedział przy papierach, które dostał od kamerdynera Forebsa. Każda groźba. Każda litera naklejona z innej gazety, niczym w jakimś tanim filmie kryminalnym. Na każdym ten sam, podpis. Do każdego dołączona te same,  fotografie zrobione tym samym starym aparatem na kliszę. Na jednym piękna, blond kobieta leżąca na łóżku z nożem wbitym prosto w serce. Każdy skrawek białej pościeli zakrwawiony wraz z całą sukienką kobiety. Na drugim Caroline w jeden z Londyńskich kawiarni. Na obu była ta sama data z innym rokiem i dopisek. Na zdjęciu Pani Forbes "Pamiętasz to?" a na zdjęciu Caroline "Jeśli nie, to spokojnie. Niedługo wszystko Ci się przypomni". Mężczyzna oparł łokcie o biurko. Nie mógł złapać żadnego punktu odniesienia, oprócz tego, że osoba robiąca zdjęcia wiedziała doskonale gdzie jest Caroline. I że czeka już rok, bo jej zdjęcie wykonane było w zeszłym roku. Do dokładnie tej samej daty pozostał ledwo ponad miesiąc. Z dat dopisanych prze Forbesa na kopertach wywnioskował, że groźby są coraz częstsze. Nagle usłyszał szmer. Spojrzał przez szparę w drzwiach, i dopiero po chwili spostrzegł że w którymś pomieszczeniu było zapalone światło. Spojrzał na zegarek. Było nieco po piątej. Cicho niczym mysz zgasił lampkę przy biurku, po czym otworzył szufladę z której wyjął broń. Wstał po czym powoli wyszedł z pokoju kierując się w stronę zapalonego światła w kuchni. Stanął przy ścianie słysząc kolejny szmer. Przeładował po czym wychylił się szybko z za rogu mierząc w intruza. Blondynka stojąca przy wyspie w kuchni, na jego widok wrzasnęła głośno chowając się pod szafkę. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego że w jego domu znajduje się Caroline. Szybkim spojrzeniem omiótł pomieszczenie, od razu zauważając że na stole młoda Forbes coś gotuje. 
-Czyś ty oszalał? - usłyszała głos kobiety.
-Możesz wyjść. Przestraszyłaś mnie. Nie możesz się tak skradać. - powiedział opierając się o ścianę. dziewczyna wyłoniła się powoli zza półki kuchennej a jego widok zbił go z nóg. Miała podkrążone oczy, całe fioletowe od dołu. Włosy spięła w wysokiego koka na środku głowy, a policzki miała mokre od łez. Jednak mimo wszystko wyglądała cudownie. Bynajmniej na tyle ze miał ochotę ją przytulić.
-Caroline. Co się dzieje? - zapytał zmartwiony, jednak ona wróciła do wyrabiania ciasta nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. - Odpowiedz mi - warknął podchodząc do niej, i chwytając ją stanowczo za łokieć. 
-Nic. Niklaus. Zostaw mnie. Ok? - powiedziała, dalej na niego nie patrząc. 
-Spójrz na mnie do cholery - krzyknął, przez co dziewczynie puściły wszelkie hamulce. Bez zbędnych słów wtuliła się w jego szeroką klatkę piersiową wybuchając płaczem. Nie mogła spać. Choroba ojca, powrót do domu, wszystkie emocje związane z przygotowaniami. Wszystko wpływało na jej nastrój negatywnie, co w końcu skończyło się tragicznie. Zaskoczony mężczyzna, dopiero po chwili objął dziewczynę, kładąc swoją dłoń na jej głowie.
-Chodź. Położę Cię do łóżka.

* * *

Obudził się w fotelu, tuż przy łóżku blondynki. Na satynowej pościeli była jednak tylko kartka z podpisem "To była tylko chwila słabości. Nie przyzwyczajaj się Mikaelson". Mężczyzna uśmiechnął się lekko, idąc bezpośrednio do swojego pokoju. Po prysznicu, i przebraniu się, zszedł na dół, do jadalni w której już kręciła się Pani Jonas.
-Dzień Dobry - powiedział do staruszki, na co ta wysłała mu swój matczyny uśmiech. Kobieta nigdy nie dorobiła się własnych potomków, dlatego całą rodzinę Mikaelson kochała jak swoją
-Caroline już zjadła?
-Ależ, Pani Forbes już wyszła. Kilka godzin temu - kobieta oderwała się od mycia garnka, pozwalając sobie spojrzeć na minę szefa. Zaskoczony Nik wstał z krzesła od razu podchodząc do pokoju jego ochrony.
-Kto pojechał z Caroline - Naskoczył na Marcela, swojego głównego ochroniarza.
-Nikt, przecież ona jeszcze nawet nie zeszła
-JAK TO NIE !! - Mikaelson od razu doskoczył do swojego telefonu wybierając numer do blondynki, jednak jej komórka w ogóle nie odpowiadała. Czym prędzej zadzwonił do swojego brata, chcąc najzwyczajniej prosić o radę.
-Niklaus? - usłyszał w słuchawce głos Elijah.
-Caroline chyba porwano - od razu wyrzucił z siebie.
-Ona jest ze mną - odpowiedział zaskoczony brat - ale po jej minie, myślę że o tym wszystkim nie wiesz. Zaraz po Ciebie przyjadę. 



* * *

Dotrwałam. Mówi się, że jak napiszesz pięć, to dasz radę i pięćdziesiąt :D
Więc, miejmy nadzieje że dożyję tych pięćdziesięciu :D

KOMENTUJCIE : )




5 komentarzy:

  1. Cudo <3
    Nie da się inaczej tego nazwa. Zza partym tchem czekam na nowe rozdziały. Kiedy dodasz kolejny bo już się nie mogę doczekać Elijaha i Caroline i na to wszystko Klausa. :D Ogromu weny i wszystkiego czego potrzebujesz.
    Zapraszam do mnie:

    http://caroline-klaus-friends-familly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam wcześniejsze rozdziały i wręcz nie mogłam się doczekać tego właśnie. I oto jest, a ja teraz bd wyczekiwać kolejnego :3 Kurczę, Nik i Caro, sytuacja trochę jak w "Revenge", bardzo fajnie pomyślane. No i ciekawe co ona tam knuje, że spotkała się z Elijah :) Pozdrawiam i życzę duuuużo weny ;*
    hold-on-that.blogspot.com
    original-family.blogspot.com
    [tvd-sickoflove.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział fajny jak zawsze <3
    Czekam niecierpliwie na NN :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski :*** jak Caroline sie tak wtulila w Klausa to bylo takie slodkie <33333 mam nadzieje ze napiszesz 50 i wiecej rozdzialow :333 kiedy nn ??? KOCHAM I CZEKAM NA NN XOXO

    OdpowiedzUsuń
  5. Ależ ta Caroline niesforna hi hi coś czuję że pilnowanie jej nie będzie łatwe. Podobała mi się ta scena w kuchni.

    OdpowiedzUsuń