poniedziałek, 28 października 2013

4. And all I want is the taste that your lips allow


(posłuchaj)



Światła. Lampki choinkowe porozwieszane wszędzie. Długie, stojące świece oświetlające stoły na których stały wielkie bukiety białych lilii. Wszystko wyglądało jak z bajki. Nie potrafił nadziwić się jak jedna osoba mogła zorganizować to wszystko. Od dwudziestu minut stał z rodzeństwem i Benjaminem popijając szampana, i wymieniając się uprzejmościami na temat imprezy. 
-Co jak co, ale Pana córka jest genialna w tym co robi - zachwycała się Rebbekah - swoją drogą, gdzie ona jest? Chciałabym ją wreszcie poznać ! 
-Hmm. Myślę że w dalszym ciągu przygotowuje się. Dopiero godzinę temu odebrała tort. Gdybyście tylko widzieli jej wściekłą minę gdy dowiedziała się że nie zrealizowano jej zamówienia. Bezcenne - staruszek uśmiechał się szeroko, całe rodzeństwo Mikaelson zaśmiało się na jego słowa. Wszystko było idealne. Rozejrzał się po gościach. Od burmistrza miasta, przez największych inwestorów, gubernatora aż do małych dzieciaków biegających między ich nogami. I nagle zobaczył ją. Schodziła po długich schodach prowadzących z tarasu. Cały świat się dla niego zatrzymał. Wyglądała cudownie. Sukienka idealnie podkreślała jej figurę, i pokazywała w jej piękne, długie nogi. Zamrugał kilkakrotnie. 
-Nik?  Bracie? - zapytał Elijah. Wszyscy spojrzeli w stronę w którą spoglądał Niklaus. Gdy blondynka spojrzała w stronę ojca, jej twarz rozpromieniła się poprzez jej uśmiech, co spotęgowało cudowne wrażenie jakie na wszystkich zrobiła. Młody Mikaelson przełknął ślinę gdy podeszła do nich z gracją, po czym przytuliła się do ojca, i dopiero po chwili spojrzała na nich. Na widok Elijah i Klausa, jej uśmiech natychmiastowo znikł. Dopiero po chwili odezwała się.
-Oh, Jak miło was widzieć, chłopaki - powiedziała, siląc się na miły ton. 
-Caroline, pozwól że przedstawię Ci naszą siostrę. Rebbekah, to jest Caroline - powiedział Elijah, widząc że Klausowi nie śpieszy się z wydaniem jakichkolwiek dźwięków ze swojego gardła. 
-Wiele o Tobie słyszałam. - młoda Mikaelson podała blondynce dłoń, na co ona szeroko się uśmiechnęła.
-Mam nadzieję że chociaż część była dobra - puściła jej oko. - Tato, chyba czas na tort - zwróciła się do staruszka, na co on lekko westchnął. 
-No przykro mi. Obowiązki wzywają. Ale.. Miło się rozmawiało - kiwnął głową  po czym ruszył pod ramię z córką. Razem weszli na podwyższenie rozpoczynające scenę, po czym dali znak orkiestrze by zaprzestała grania. 
-Jak miło mi was wszystkich znowu widzieć - zaczął Forbes - Dziś, w ten ciepły wieczór, przyszliście do mojego domu, pokazując mi, że gdy człowiek znika z przyjęć na dziesięć lat, wcale nie traci wszystkich znajomych - powiedział, na co wszyscy się zaśmiali - Bardzo wam dziękuję za to, że nie odwróciliście się ode mnie. Że mimo wszystko trwaliście, i zawsze mogłem na was liczyć. - dodał, a na scenę wjechał tort prowadzony przez kelnerów. Caroline wzięła jeden z mikrofonów, zaczynając dźwięcznym głosem odśpiewywać ojcu "sto lat". Po chwili całe dwieście osób zawtórowało jej patrząc na staruszka, któremu w oku kręciła się łezka. Na sam koniec wystrzelił ręce do góry w geście zwycięstwa zdmuchując świeczki. 
-Orkiestro, graj - krzyknął na co wszyscy zaczęli bić brawo.

* * * 

Stała przy jednym z filarów namiotu który stworzyła. Wszystko jej się udało. Uśmiechnęła się szeroko widząc jak Elena tańczy z jej ojcem, śmiejąc się głośno z czegoś co do niej mówił.
-Śliczne wyglądasz - usłyszała niedaleko TEN brytyjski akcent.
-Dziękuję - wzięła łyk z szampana, nie obdarzając go nawet krótkim spojrzeniem.
-Czemu tak mnie nienawidzisz? - zapytał zdziwiony. Kiedyś uwielbiała jego towarzystwo, a teraz?
-Niklaus. Ja naprawdę mam inne rzeczy do roboty niż nienawidzenie Ciebie. Ale nie mam zamiaru też się z Tobą spoufalać. Nie wiem czy mój ojciec, mówił Ci jakie obiera zasady w biznesie.
-Eee..nie?
-Mój ojciec nie pozwala zbliżyć się do mnie jakiemukolwiek mężczyźnie ze swojego zawodu. On chce, żebym wyszła za żołnierza, osoby honorowej, która będzie mnie chronić. Będzie wiedzieć, jak ważny jest dom. Biznesmeni tego nie wiedzą. A ja, nie chcę niszczyć jego wizji, kiedy to wszystko wokół nas się dzieje. - powiedziała, uśmiechając się do niego lekko, po czym najzwyczajniej odeszła zostawiając go w spokoju.
-Byłem wojskowym - szepnął do jej pleców, wiedząc doskonale że go nie usłyszy.

* * *


Uśmiechnęła się do ojca. Byli na środku parkietu tańcząc walca. Wszyscy wydawali się być wzruszeni tym obrazkiem. Córka, wracająca po dziesięciu latach do Ameryki, która sprawia że chory staruszek odżywa. Nagle, nad ich głowami wybuchły sztuczne ognie. Ze szczęścia aż zaklaskała w dłonie. Muzyka zaczęła głośniej grać, a świat zatrzymał się na sekundę. Wszyscy uśmiechali się oglądając piękny pokaz fajerwerków. Nagle, w hałasie, i zgiełku poczuła uścisk na ramieniu. Jej ojciec stał, wpatrując się w ziemię. Jedną dłoń trzymał na jej ramieniu, drugą trzymał tuż przy sercu, pochylając się lekko w przód.
-Tato? - zdziwiła się, patrząc jak zachowuje się jej ojciec. Nagle jego uścisk zelżał, a mężczyzna osunął się na kolana. Dziewczyna od razu upadła obok niego, krzycząc naokoło żeby ktoś zadzwonił po karetkę. Po chwili pojawił się Nik, kładąc jej ojca na podłodze. W jednym momencie zajął się jego muszką, rozluźnił koszulę, zbadał puls.
-Spokojnie. - odezwał się, jednak nie wiedziała do kogo mówi. Z jej oczu poleciały łzy - CAROLINE! - krzyknął na nią, co sprawiło że wreszcie się na niego spojrzała. - uspokój się - warknął. - odsuńcie się! Dajcie mu trochę powietrza - wrzasnął na ludzi, na co każdy zaczął się cofać. Po dłuższej chwili, ciężkiego wyczekiwania usłyszała karetkę. Ratownicy wbiegli zabierając po chwili jej ojca na noszach. Jeden z nich został, zadając pytanie, którego w ogóle nie usłyszała.
-Caroline, jedź - usłyszała gdzieś z boku głos Eleny, i dopiero po chwili ruszyła za ratownikiem pędem. Dopiero będąc w karetce przy boku ojca zdała sobie sprawę że na ramionach ma czyjąś marynarkę.

* * *

Siedzieli w poczekalni już kilka godzin. Każdy był zmęczony, głodny, senny. Bonnie i Elena rozłożyły się na kanapach opierając się o siebie, i starając się nie zasnąć, mówiły do siebie cały czas. Elijah chodził w kółko, co jakiś czas pytając pielęgniarkę czy coś wiadomo. Nik stał pod ścianą, wpatrując się non stop w Caroline, jakby dziewczyna chciała sobie coś zrobić, a ona jedynie siedziała, wpatrując się tępo w drzwi za którymi zniknął jej ojciec. W jej głowie przeleciały różne obrazy. Ojciec rzadko bywał w domu. Częściej bywało to, gdy miała kilka lat, niż kilkanaście, ale mimo tego miała wiele wspomnień z Benjaminem. Drzwi od pokoju się otworzyły a ona automatycznie wstała.
-Co się dzieje? - doskoczyła do doktora w jednej sekundzie
-Panna Forbes? - dopiero po jej potwierdzeniu kontynuował - Stan przed zawałowy. - dziewczyna zatoczyła się lekko, a lekarz natychmiast złapał ją za ramię aby nie upadła - Nie możesz się przemęczać, młoda damo - mężczyzna powiedział surowym tonem, na co ona lekko zaskoczona odskoczyła od niego na metr - spokojnie, przecież nie położę Pani do łóżka. Ojciec chce panią widzieć. - dodał odchodząc, a ona od razu wbiegła do sali. Ze łzami w oczach doszła do ojca.
-Caroline, zawołaj proszę Niklausa - powiedział, a jej serce pękło na milion kawałków?
-Naprawdę? Na nic innego Cię nie stać? - warknęła.
-Chce żeby on też był przy tej rozmowie - dodał, nie zmieniając swojego spokojnego tonu. Blondynka ze złością wyszła na korytarz, gdzie dopadli ją przyjaciele.
-Nik. Ojciec chce Cię widzieć - powiedziała siląc się na przyjazny ton, jednak nie zaszczycając go ani sekundą spojrzenia. Wróciła do sali siadając na jednym z krzeseł postawionych przy łóżku. Klaus wszedł do pokoju stając w nogach łóżka siwego mężczyzny.
- Niklaus - staruszek się lekko uśmiechnął na jego widok - Cieszę się że Cię widzę. Poprosiłem Cię tutaj, bo chciałbym żebyś wziął do siebie Caroline. Nie chcę żeby była sama w domu. Niezależnie czy są w nim Elena i Bonnie. Mógłbyś?
-Chyba oszalałeś - Caroline wstała z krzesła z taką prędkością że poleciało na ziemię tworząc huk odbijający się echem po sali szpitalnej.
-Chcę, żebyś tam pojechała. Proszę - ojciec spojrzał jej w oczy, a ona poddała się natychmiast.
-Dobrze, tato.

* * *

-Wszyscy poszli - do sali wszedł Albert spoglądając jak jego stary przyjaciel ściąga z serca ikonki które współpracowały ze wszystkimi maszynami w pomieszczeniu.
-Zapłaciłeś lekarzom?
-Oczywiście. Po co to robisz, Ben? - kamerdyner przymknął oczy czując, że jego pracodawca zabrnął stanowczo za daleko.
-Ta osoba odebrała mi już żonę. Nie odbierze mi też córki, Albercie!- Benjamin uniósł się na łokciach.
-Ale żeby posunąć się tak daleko? - odpowiedział mu z cierpieniem wymalowanym na twarzy.
-W obronie najbliższych nie ma granic.


* * *


JAK WIDZICIE zmieniłam imię kamerdynera. Ten aktor zawsze kojarzyć mi się będzie z Alfredem xD.
Jak wam się podoba? 
KOMENTUJCIE :)

6 komentarzy:

  1. rozdział świetny ;) ale zaciekawiła mnie bardzo rozmowa kamerdynera i ojca Caroline. jestem ciekawa co oni kombinują. i do tego Caroline będzie spała u Klausa :D to jest spełnienie wszystkich moich marzeń. czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W taki momencie urywać ? Rozdział bardzo podoba mi się. Caroline śpi u Klausa, co to się będzie działo tam.... Czekam na NN oby jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :*** jeee Caroline bedzie u Klausa <333 o co chodzi z Albertem i Ojcem Caroline :333 ??? KOCHAM I CZEKAM NA NN XOXO

    OdpowiedzUsuń
  4. extra rozdział:D Caro będzie mieszkać u Klausa no no :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne <33
    Bardzo mi się podoba pomysł na bloga, jestem strasznie ciekawa do czego to wszystko zmierza. No i Caroline w domu Klausa? Po prostu nie mogę się doczekać nowego rozdziału.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;**
    [tak btw, na moim blogu pojawił się już epilog]
    tvd-sickoflove.blogspot.com
    original-family.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Caroline przeprowadza się do domu Klausa? Oj coś czuję że będzie się działo. Zaintrygowałaś mnie planami jej ojca.

    OdpowiedzUsuń