Rozejrzała się po swoim wielkim pokoju. Tak dawno jej tu nie było. Ostatni raz chyba w dniu pogrzebu mamy. "Morderstwo stulecia" mówiły media ponad dziesięć lat temu ogłaszając śmierć czterdziestoletniej Liz Forbes, żony najbogatszego mężczyzny w Ameryce. Wszystko się zmieniło. Jej życie się zmieniło. Zaczynając od wyjazdu do Londynu do szkoły, aż do ochrony, która towarzyszyła jej od tamtego dnia codziennie. Jej matka została zamordowana. Seryjny morderca wkradł się do ich "najbezpieczniejszego domu w Ameryce" po czym zastrzelił tylko ją. Dlaczego? Oczywiście że nikt tego nie wiedział.. Oczywiście, że nikt go nie złapał. Przez dziesięć lat rozmawiała z ojcem codziennie. Lecz tylko telefonicznie, tylko raz na dobę. Zazwyczaj o szesnastej. Co roku na Święta Bożego Narodzenia przyjeżdżał do niej. Ona nigdy nie odważyła się wrócić do tego domu. Aż do dziś. Kiedy dowiedziała się, ze niedługo zostanie sierotą.
Blondynka podeszła do łóżka opadając na nie lekko. Jej ostatni tydzień w Londynie był... MAGICZNY. Na samą myśl dostawała ciarek, a w jej oczach pojawiały się łzy.
-Dlaczego szczęście pojawia się i zaraz znika? - pomyślała.
Zostawiła tam wszystko. Swoje mieszkanie, przyjaciółki, i JEGO. Co z tego że znali się tydzień? Co z tego że nawet nie znała jego nazwiska, ani nie wiedziała skąd pochodzi? Słowa nie były im potrzebne. Była szczęśliwa. Pierwszego dnia, gdy się poznali zrobiła wiele rzeczy w "nie swoim stylu". Analizując wszystkie zdarzenia z ich pierwszej nocy pochwaliła się w głowie że wreszcie dorośleje. Jak zwykle poszła na imprezę, jak zwykle się upiła, i jak zwykle zaciągnęła turystę do łóżka. I pomyśleć że ta kobieta miała ich na swoim koncie tylu, że jedyne czego mogła się spodziewać to jakiejś choroby wenerycznej. Tylko że tym razem było inaczej.. Nie był to zwykły seks. Pierwszy raz, wchodząc do pokoju hotelowego swojej "zdobyczy" nie zobaczyła obskurnych, starych tapet tylko białe, z dodatkami ze szczerego złota. Pierwszy raz była w tamtejszym Grand Hotelu. Pierwszy raz została na noc, pierwszy raz zjadła śniadanie, pierwszy raz umówiła się na kolejną randkę i pierwszy raz kolejna randka ciągnęła się przez cały tydzień, aż do jej niespodziewanego wyjazdu. Pamiętała wszystkie jego pocałunki, uśmiechy skierowane tylko do niej. Mówił do niej tak, jak żaden inny. Niczego jej nie obiecywał. Nie bawił się z nią w "będziesz moją żoną" tuż przed seksem. Wiedział czego chce, i ona też to wiedziała. Aż do ostatniego wieczoru, kiedy dowiedziała się że wyjeżdża. Nie chciała się z nim spotkać. Nie umiała na niego patrzeć. Dlatego wysłała mu smsa, zanim jeszcze skończył swoje "ważne spotkanie", że źle się czuje, i skończyła z butelką whisky na koncie, w pobliskim pubie. Nie minęła godzina kiedy zadzwonił do niej.
-Gdzie jesteś, Caroline? - jego ton głosu sprawił że skuliła się w sobie. Był wściekły. Spojrzała na zegarek zdając sobie sprawę z tego że wyszedł przez coś wcześniej ze spotkania.
-Nie muszę Ci się tłumaczyć - zdenerwowała się. Poczuła się co najmniej jakby miała znów swojego własnego ochroniarza.
-Nie żartuje. gdzie jesteś? - warknął po raz drugi, a ona po prostu się rozłączyła wyłączając od razu telefon. Przecież nie musiała się zachowywać dorośle, nie?
Jednak spokojny wieczór z alkoholem nie był jej dany. Po dwudziestu minutach drzwi do baru odbiły się od ściany otwarte z wielką siłą. Pijana, nawet nie zwróciła na to uwagi. Wiedziała tylko że siedzi przy niej jakiś mężczyzna, który wyraźnie próbował się do niej dobrać. Patrzyła na niego beznamiętnie, kiedy nagle podczas jednego mrugnięcia był, a potem znikł jej z pola widzenia. Spojrzała w dół i zobaczyła adoratora leżącego na podłodze z zakrwawionym nosem. Spojrzała w lewo po czym otrzeźwiała w sekundę. Przed nią stał ON. Co teraz? - pomyślała klnąc się w duchu że została w tym barze. Poczuła uścisk na ramieniu i poczuła się jakby weszła w teleport z wyznaczoną trasą bar-hotel. Nic pomiędzy nie pamiętała. Gdy rano obudziły ją promienie słoneczne on jeszcze spał. Spoglądała na jego idealne, muskularne ramiona, jego policzki, w których pojawiały się te śliczne dołeczki gdy się uśmiechał. Przełknęła ślinę, i gdy już miała go obudzić, zrezygnowała ze swojego planu. Ubrała się po czym wyszła, zostawiając go jedynie z kartką "Przepraszam Nik, musiałam wyjechać. Zapomnij o mnie, Caroline".
Czy życie oby na pewno jest sprawiedliwe? - zadawała sobie pytanie będąc w swoim starym, a właściwie już nowym, pokoju. Pokoju oddalonym o 5578 km od jej starego świata.
Ciekawie ciekawie się zaczyna :D
OdpowiedzUsuńna pewno będę czytała, dalej. Ten rozdział a właściwie prolog czytałam z zapartym tchem.
Kiedy pierwszy rozdział?
fajny Prolog. bardzoi mi sie podoba. i widze ze zupelnia inna historia niz w pamietnikach. to dobrze ze bedzie to cos nowego i swiezego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zycze weny ! ;pp
PS Kiedy 1 rozdział ??? xD
Super ! Ciekawy bardzo ! Czekam na NN
OdpowiedzUsuńSuper. Na pewno będę czytała :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada, lubię AU :3
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekac pierwszego rozdziału.
Pozdrawiam cieplutko i życzę duuuuuużo weny ;***
tvd-sickoflove.blogspot.com
Muszę prowadzić długie i ciężkie poszukiwania, by znaleźć coś obiecującego. I tak właśnie jest z Twoim blogiem. Właśnie przeczytałam prolog i muszę przyznać, że jestem oczarowana. Jakoś muszę się jeszcze przyzwyczaić do Caroline w takiej wersji. Jestem ciekawa jak historia potoczy się dalej i czy wystąpi tu świat nadnaturalny.
OdpowiedzUsuńPozdrówki! :)
Zapowiada się bardzo ciekawie.
OdpowiedzUsuń