niedziela, 20 października 2013

1. Everything is diffrent now.




(POSŁUCHAJ)

-Panie Forbes.. - do wielkiego przeszklonego biura na ostatnim piętrze weszła sekretarka - Pan Mikaelson do Pana. Starszy mężczyzna podniósł swoje oczy na wchodzącego do pomieszczenia mężczyznę. Wysoki, dobrze zbudowany, z surowym wyrazem twarzy. Idealnie skrojony garnitur potęgował dobre wrażenie jakie sprawiał. Staruszek wstał zapinając guziki marynarki, po czym podszedł do młodzieńca witając się z nim, i wskazując mu skórzane kanapy pod oknem.
-Za pewne wie Pan, dlaczego Pana do siebie zaprosiłem, Panie Mikaelson - powiedział Forbes gdy tylko usiedli.
-Szczerze mówiąc nie mam pojęcia- powiedział nie zmieniając wyrazu twarzy.
-Chciałbym oddać panu swoją firmę - powiedział na co kamienna postawa gościa zmieniła się natychmiastowo.
-C..co? Jest pan moją największą konkurencją, i tak po prostu...?
-Nie. Oczywiście że jest haczyk. Nie jestem głupcem, Panie Mikaelson. Jednak, jak pan dobrze zauważył, jestem Pana największą konkurencją, a co się z tym wiążę, Pan jest moją. Co oznacza że Pan jest najlepszy.
-A zarząd?
-Nie mam zarządu. Sam tu rządzę. I już zarządziłem sporządzić wszystkie dokumenty potwierdzające fuzję naszych firm, w których to Pan będzie głównym prezesem.
-Jaki jest haczyk?
-Teoretycznie dla Pana, to będzie pryszcz. Widzi Pan, Panie Klausie.. Mam nadzieje ze mogę się do Pana tak zwracać - uciął, jednak nie widząc reakcji towarzysza od razu kontynuował. - Moim problemem jest choroba. Nieuleczalna. Trzecie stadium raka płuc. Odmówiłem leczenia, chcę ostatnie lata, albo nawet miesiące spędzić przy bliskich, ale nie w szpitalu.
-I? - zaciekawił się Nikalus
-Mam córkę. Całe swoje życie, od śmierci matki, spędziła w Londynie.
-Co ona ma wspólnego z firmą?
- Z firmą nic, ale z haczykiem całkiem sporo - uśmiechnął się lekko staruszek, po czym wstał i stanął koło kanapy, spoglądając przez okno. Zawsze lubił ten widok. Uspokajał go.
- Nie wiem, ile Pan wie o śmierci mojej żony. Ale została ona zamordowana - zwrócił się do zaskoczonego Mikaelsona. - A teraz, jej zabójca wysyła mi te same listy co przed jej śmiercią, pisząc iż odbierze mi moją Caroline. Pana zadaniem, gdy tylko przejmie Pan firmę, będzie opieka nad moim dzieckiem - powiedział z uśmiechem.
-Mam niańczyć bachora? -zapytał zdziwiony,a po jego masce obojętności znikł każdy ślad. - I to już? Mogę wynająć ochroniarzy, opiekunki.
-Cóż, bachor.. - zastanowił się staruszek, ale postanowił nie wyprowadzać mężczyzny z błędu. - właśnie o to mi chodzi. Wiem że to Pan ma najlepszą ochronę, i nie chce żeby ona była w rękach ochroniarzy. Chce żeby była w Pana rękach. Był Pan na wojnie, jest pan wyszkolonym żołnierzem, który dodatkowo zna wiele technik walki, plus ma pan swoją całą gwardię ochroniarzy. Przy czyim boku ma być bezpieczniejsza?
-Może, przy pana?
-Mnie.... Mnie niedługo nie będzie przy jej boku. Chcę żeby osoba która się nią zajmie, była odpowiedzialna  i znała cel swojego zadania. No i oczywiście chcę oddać swoją firmę w dobre ręce - powiedział uśmiechając się do niego.
-Nie wejdę w to w ciemno - mruknął Nikalus, nie mogąc podnieść po tym wyznaniu wzroku na Forbesa.
-Spokojnie. Niedługo ją poznasz.

* * * 

Wszedł do swojego biura. Opadając na krzesło za biurkiem. Opiekować się jakimś bachorem. Ale znowu, mógł mieć cały rynek dla siebie. Tylko dla siebie. Byłby Bogiem. Westchnął lekko a drzwi do gabinetu się otworzyły.

-Bracie - Elijah skinął lekko głową siadając naprzeciwko niego. - Co Ci chodzi po głowie?
-Forbes się ze mną spotkał. Chce oddać mi swoją firmę- po tych słowach zerknął na brata widząc od razu zaskoczenie wymalowane na jego twarzy.
-Jak to?
-Staruszek się wykończył. Jedyne co ode mnie chce to bezpieczeństwa dla jakiegoś dzieciaka.
-Dzieciaka?
-Tak. Jego córka, Caroline.
-Caroline? Ostatnio dużo wspólnego masz z tym imieniem - powiedział.
-Nie przypominaj mi o niej - warknął. Nienawidził gdy się go zostawiało. Wiedział że ich związek by nie przetrwał. Nie wiedział nawet skąd pochodzi. Niewiele rozmawiali. Zazwyczaj po prostu się... bawili.
-Nigdy wcześniej nie widziałem Cię w takim nastroju. Zapomniałeś o firmie, o wszystkim. Dzięki niej.
-I widzisz co mi zostało? Karteczka napisana jej szminką - mruknął.
-No cóż. Co zamierzasz zrobić?
-Nie wiem. Dziś ta dziewczyna ma przynieść mi dokumenty. Nie mam czasu na opiekę nad nastolatką.
-Mówił Ci ile ma lat?
-Nie, ale nie zaprzeczył gdy powiedziałem na nią bachor.
-Nie jest na tyle młody, żeby pozwolić sobie na nastoletnią córkę, więc uważaj..
-Będę, bracie. Będę.

* * * 

-Tato? - Wysoka blondynka weszła do biura swojego ojca. Nikogo w nim nie było. Podeszła do biurka i siadła w jego fotelu, tak jak miała to zwyczaj robić gdy była młodsza. Nie mogła uwierzyć że niedługo go zabraknie. Jej wrzaski, płacz i tupanie nogą nie zmusiło go do podjęcia innej decyzji. Leczenia nie będzie. Zostanie sama. Całkiem sama w wielkim domu. Nagle drzwi otworzyły się, a jej oczom ukazał się siwy mężczyzna. Uśmiechnął się na jej widok
-Dziecko - ucieszył się otwierając ramiona. Dziewczyna wstała z fotela od razu zatapiając się w jego ramionach. Pachniał niezmiennie od tylu lat. Zawsze wybierał perfumy które kupowała mu mama. - Mam do Ciebie prośbę - szepnął w jej włosy. Blondynka odsunęła się spoglądając na niego podejrzliwie. - Pójdziesz do Mikaelson industries.
-Po co mam do nich iść? - zapytała z odrazą, przypominając sobie wszystkie rozmowy z ojcem, w których to opowiadał jak młody prezes nowej firmy podbiera mu klientów i nieudolnie prowadzi do jego upadku.
-Musisz zanieść im dokumenty. Wchodzimy w fuzję z ich największym oddziałem, który prowadzi Niklaus Mikaelson.
-Proszę? - wrzasnęła odsuwając się od niego na kilka kroków - Naprawdę?
-Tak kochanie. Wiesz że muszę zadbać o twoją przyszłość i bezpieczeństwo.
-Dam sobie radę - warknęła.
-Caroline.. Zaufaj mi, dobrze? - poprosił, na co blondynce zmiękło serce.
-Daj mi te papiery - przewróciła oczami po czym uśmiechnęła się lekko.



* * * 

Stanęła przed wielkim szklanym budynkiem. Przełknęła ślinę, myśląc tylko o tym że wchodzi właśnie do paszczy lwa. Westchnęła głośno poprawiając swoją czarną ołówkową spódnice kończącą się na wysokości jej kolan. Jej sylwetka odbijała się w szybach budynku. Odkąd wróciła do USA zmieniła się nie do poznania. Jej niegdyś kręcone włosy teraz były idealnie proste. Mocny makijaż został zastąpiony lekkim, stonowanym. Krótkie sukienki zamieniła na ołówkowe spódnice lub czarne spodnie które znalazła w starych rzeczach mamy. Trampki zostały wrzucone na dno szafy razem z koturnami i niebotycznie wysokimi szpilkami, a na ich miejsce zostały zakupione stonowane szpilki z noskiem w szpic od Louboutina. Nie mogła nadziwić się, jak w przeciągu kilkunastu dni można się tak zmienić? Kręcąc lekko głową podeszła do obrotowych drzwi po czym weszła do wielkiego budynku. Podłogi były marmurowe, z wysokiego sufitu spływały kaskady wielkich, drogich i pięknych żyrandoli. Naprzeciwko niej, za wysoką ladą stała brunetka. Gdy tylko ją zobaczyła uśmiechnęła się do niej.
-Dzień dobry. Witamy w Mikaelson Industries. W czym mogę pomóc?
-Ja do Pana Mikaelsona.
-Przykro mi, prezes nie przyjmuje interesantów - powiedziała uprzejmym tonem.
-Z tego co wiem, prezes na mnie czeka - odpowiedziała blondynka lekko się denerwując. - Moje nazwisko Forbes. - dodała, na co recepcjonistka lekko pobladła.
-Pani Caroline Forbes? - zapytała jakby dla pewności.
-Taak? - uśmiechnęła się szeroko czując lekką satysfakcję
-Och. OCH! To zapraszam do windy. - brunetka wyszła zza lady podchodząc do windy na prawo, z wielkim napisem "vip". Blondynka skrzywiła się lekko czując się jak towar. Facet który projektował te pomieszczenia z całą pewnością nie miał wyszukanego smaku. Weszła do windy po czym sekretarka uśmiechając się wcisnęła guzik "prezes". Że ja od razu wyląduję w jego biurze? pomyślała, jednak odrzuciła od siebie tę myśl. Odwróciła się patrząc w lustro. Poprawiła włosy uśmiechając się lekko do swojego odbicia. Po sekundzie na jej twarzy znów odmalowało się zmęczenie i nienawiść.
-Jak mam być dla niego miła, kiedy ojciec zasiał we mnie tak wielką nienawiść - mruknęła do siebie. Ale co teraz zrobić? Już nie mogła się wycofać, szczególnie że drzwi windy się otworzyły, a jej oczom ukazała się starsza kobieta stojąca tuż przy drzwiach. W uchu miała słuchawkę telefoniczną.
-Panno Forbes, jak miło nam Panią gościć - kobieta z wielkim uśmiechem przywitała blondynkę. Czy na każdym piętrze witano by ją tak samo? Nie zdążyła się dłużej zastanowić ponieważ kobieta otworzyła przed nią wielkie drewniane drzwi. Na wdechu weszła do pomieszczenia od razu szukając swojego oprawcy, jednak nikogo tu nie było. Caroline odwróciła sie patrząc ze zdziwieniem na wciąż uśmiechniętą kobietę.
-Pan Mikaelson zaraz przyjdzie - powiedziała wychodząc i zamykając za sobą drzwi. Rozejrzała się po biurze. Było wielkości jej taty. Jednak urządzone o wiele nowocześniej. Trzy zewnętrzne ściany były przeszklone od sufitu do podłogi, tak jak u jej ojca. Na jedynej betonowej ścianie wisiał wielki czarno-biały obraz przedstawiający jakiś dom. Podeszła do biurka widząc na nim dwie ramki ze zdjęciami. Jedna z nich przedstawiała bruneta, a pod nim, siedzącą na krześle blondynkę. A druga przedstawiała kobietę w średnim wieku. Czy ten brunet to ten cały Niklaus? Traf chciał, że nigdy go nie widziała. Nie interesował jej, więc nie wyszukiwała jego nazwiska w internecie, a w Angielskich magazynach rzadko widziało się wzmianki o Amerykańskich biznesmenach, więc też nie zwróciła na niego uwagi. Przyglądając się zdjęciu zobaczyła że mężczyzna i blond kobieta na zdjęciu mają ten sam kształt oczu.
-To mój brat, i siostra- głos za jej plecami przestraszył ją do tego stopnia że ramka wypadła jej z rąk upadając z hukiem na podłogę..
-Ja..przepraszam - powiedziała podnosząc zdjęcie i odwracając się do mężczyzny. Wtedy ramka wypadła jej z rąk drugi raz. Jednak tym razem nie prędko się po nią schyliła.
-Nik? - zapytała patrząc na zaskoczonego mężczyznę, kropka w kropkę przypominającego jej wakacyjną miłość.


* * *

Jak wam się podoba? KOMENTUJCIE.



4 komentarze:

  1. O rany, się porobiło! :o Kurczę, szkoda mi taty Caroline i samej Caroline w sumie też. Nie dość, że jakiś czas temu zamordowano jej matkę, to do tego jej ojciec ma trzecie stadium raka. :( Na szczęście będzie miała Niklausa, choć może i nie na szczęście? :p
    Końcówka - BOSKA! :D Nie mogę doczekać się rozwoju tej sprawy.
    A, i mnie podoba się bardzobardzo! Takie świeże, choć mam nadzieję, że wrócisz do tamtego bloga i także będziesz tam dodawała rozdziały, ale to od Ciebie zależy. Tak, czy inaczej rozdział świetny, tak samo jak prolog. Jestem ciekawa, jak potoczy się to dalej. :D Pozdrawiam, życzę weny i pomysłów. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny :D Kiedy dodasz następny ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to opowiadanie ! Szybko następny rozdział proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowity. Czekałam na ten moment w którym w końcu dowie się kim ON jest ;p

    OdpowiedzUsuń