wtorek, 22 października 2013

2. I need to know now, can you love me again?

(Posłuchaj)



-Co ty tu robisz? -zapytali w tym samym momencie. Spoglądali na siebie z niedowierzaniem, stojąc w dalszym ciągu w bezruchu. W końcu mężczyzna ruszył się w jej stronę, zabierając jednym ruchem z pod jej nóg ramkę ze zdjęciem rodzeństwa. Poczuł jej zapach. Przymknął lekko oczy klęcząc niedaleko jej nóg. Przypomniał sobie jak jeszcze niedawno zdzierał z nich pończochy, a potem całował każdy ich zakamarek. Przełknął ślinę wstając. Stali idealnie naprzeciwko siebie.
-Kim ty do cholery jesteś? - szepnęła patrząc na niego z niedowierzaniem
-Niklaus Mikaelson, ale znajomi mówią na mnie Nik. - podał jej dłoń z kpiącym uśmieszkiem. Spojrzała na nią łapiąc się dwoma palcami za skronie.
-Czyli to Ciebie nienawidzę odkąd założyłeś firmę? Miło mi Cię poznać. Caroline Forbes. - powiedziała z przekąsem omijając go i kierując się do wyjścia. Będąc przy drzwiach otworzyła swoją czarną torebkę wyciągając z niej teczkę z dokumentami.  - To od mojego Ojca. Do widzenia - dodała zatrzaskując drzwi. Jak mogłam być taka głupia?! Pewnie chciał mnie wykorzystać, żeby dobrać się do mojego ojca. Nie mogę w to uwierzyć - Myślała gorączkowo czekając na windę.
 -Caroline -usłyszała za sobą TEN głos z brytyjskim akcentem. Zrobiła głęboki wdech odwracając się do niego. Nagle korytarz stał się pusty. Zniknęła starsza Pani, i ochroniarze. Zostali sami

 - Dlaczego uciekłaś? Dlaczego mnie nie obudziłaś? Nie poczekałaś? - zapytał, na co ona spojrzała na niego zdezorientowana. Co teraz? Miała powiedzieć że nie chciała się zakochiwać? A może to że się bała?
-Musiałam wyjechać. Sam ciągle podkreślałeś, że to się niedługo skończy. Po prostu Cię wyprzedziłam - powiedziała po czym weszła do windy. - Nik. Caroline Forbes, to nie ta sama Care, którą poznałeś w Londynie. Przykro mi - dodała na koniec gdy drzwi od windy się zamknęły.

* * *

Wrócił do swojego biura. Niewiele myśląc podszedł od razu do telefonu po czym wybrał numer swojego konkurenta.
-Forbes company, w czym mogę służyć? - usłyszał w słuchawce wysoki, kobiecy głos.
-Mikaelson, proszę połączyć mnie z prezesem - powiedział siadając na swój obrotowy fotel.
-Niklaus - w telefonie po chwili odezwał się zmęczony głos.
-To jest ten bachor, którego mam niańczyć? - warknął w słuchawkę, na co Benjamin się głośno zaśmiał.
-To ty miałeś błędne mniemanie na temat mojego dziecka. Ja po prostu Cię z niego nie wyprowadzałem - dosłownie widział uśmiech staruszka wypowiadającego te słowa.
-Ona mnie nienawidzi. Jak mam ją chronić, skoro ta dziewczyna ma ochotę podejść i wyrzucić mnie z 30 piętra przez okno?
-Nie przypominam sobie żebym mówił że będzie łatwo. Chcesz mieć moją firmę. Moja córka jest cenniejsza. Gdy zobaczę że mogę Ci zaufać.. wierz mi. Oddam Ci wszystko co mam.
-Wierze Panu. Nie wiem tylko jak mogę sprawić żeby ona mi zaufała - warknął odwracając się w stronę okna.
-Myślę że coś wymyślisz. Myślę że idealną okazją na pojednanie, i potwierdzenie fuzji naszych firm są moje urodziny. - powiedział na co Klaus lekko się skrzywił. Nienawidził bali organizowanych przez milionerów. Zawsze ten sam, drogi szampan, zawsze ta sama, drętwa muzyka - Niestety odbędą się już jutro. Mam nadzieje że przyjdziesz?
-Będę.- odpowiedział, czując że jeszcze będzie tego żałował.

* * *

Weszła do domu jak burza. Albert, kamerdyner tylko spojrzał na nią, po czym wrócił do czytania gazety, gdy tylko weszła do kuchni wściekła jak osa.
-Zły dzień, panienko? - zapytał nie podnosząc głowy
-Odkąd wiesz że ojciec chce oddać firmę?- zapytała bez ogródek. Wiedziała że mężczyźni się przyjaźnią.
-Hm..wspominał mi o tym trochę temu. Caroline, moja droga. Wiesz że on nie ma na to siły. A ty, od zawsze mówiłaś że nigdy nie wejdziesz w garnitur i nie staniesz się bizneswoman. Twój ojciec zobaczył szansę w młodym Mikaelsonie.
-Ale on go nienawidzi - krzyknęła wymachując dłonią tak że przewróciła szklankę z sokiem. Warknęła głośno zbierając ciecz z marmurowego blatu.
-Nienawidził go, ponieważ Niklaus jest dobry w tym co robi. W trzy lata stał się jednym z potężniejszych mężczyzn w Ameryce. Czy to nie jest dobra partia? - zapytał podnosząc wreszcie na nią wzrok a z jej ręki wypadła ścierka.
-Czy on do cholery jasnej próbuje mnie z nim WYSWATAĆ? - wrzasnęła
-Nie - usłyszała głos za sobą. Odwróciła się w stronę ojca z rękoma założonymi na piersi.
-Skoro nie to po co miałam do niego dziś iść?
-Chciałem, żebyś go poznała. - powiedział uśmiechając się lekko, na co dziewczyna schyliła się po ścierkę i wrzuciła ją do zlewu. Dopiero po chwili spojrzała ponownie na ojca z zaciętą miną.
-Znam go bardzo dobrze, z Londynu - powiedziała, po czym nie komentując zdziwionych min obu mężczyzn wyszła z kuchni, kierując się na piętro, prosto do swojego pokoju. Gdy weszła od razu rzuciła się na łóżko, które ojciec zamówił tuż przed jej przyjazdem. Szczerze mówiąc nie była pewna czy oby na pewno polubiła ten pokój. Był zupełnie inny od tego który zrobiła z mamą. Zabrała z szafki telefon po czym wybrała numer do Bonnie. Po kilku sygnałach usłyszała zaspany głos przyjaciółki
-Halo?
-A co ty śpisz już? - wykrzyknęła zdziwiona, na co Bonnie z całą pewnością spojrzała na zegarek
-Caroline. Jest piąta rano.
-O cholera. Zapomniałam że między Londynem a Nowym Jorkiem jest pięć godzin różnicy. Będziecie u mnie?
-Tak Caroline. Planowo mamy być koło dziesiątej jutro w Nowym Jorku. Ale czy to prawda, i czy na pewno będziemy o czasie, tego nie wiem - mruknęła szatynka, na co Caroline uśmiechnęła się szeroko.
-Super. Wiesz że jutro urodziny ojca.. Zabrałyście ze sobą to o czym mówiłam?
-No jasne, mamy całą resztę twoich rzeczy. Ciekawe ile dopłacimy za bagaż na lotnisku - czuła uśmiech przyjaciółki na ustach.
-Czekam na was - powiedziała po czym rozłączyła się, rzucając się na łóżko.
Tak bardzo cieszyła się na ich przyjazd. Spojrzała na zegarek. Nawet nie spostrzegła że już 12 w nocy. Nie mogła zrozumieć jak to się stało. Nik wyprowadził ją z równowagi. Jak to mogło się stać, że nie zapytała skąd pochodzi? Kim jest? Lub.. COKOLWIEK? Spała z nim. Rozmawiała. Śmiała się. Była z nim. Ale co z tego, skoro nic o nim nie wiedziała? Pamiętała każdy jego dotyk. Każdy pocałunek. I nawet teraz, kiedy była wściekła na cały świat. Jedyne o czym marzyła, to ON.




* * *



Moi kochani. Blagam was, komentujcie. Ja nie chce zawieszac kolejnego bloga z powodu braku komenatrzy :(. 

7 komentarzy:

  1. Świetny :D Proszę dodaj następny w tym tygodniu. A tak w ogóle to nie musiałaś zawieszać tamtego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ! <3
    Czekam na NN
    I zgadzam się, że nie musiałaś tamtego bloga zawieszać i nawet nie próbuj tego zawieszać :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, dodawaj szybko następny!
    No, no nie waż się zawieszać kolejnego bloga, ponieważ tamtego też nie musiałaś:)
    Czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się ten nowy pomysł na opowiadanie. Ten rozdział jest cudowny tak jak i poprzednie. Pisz dalej z niecierpliwością czekam na następne części. Dodaje twojego bloga do listy moich ulubionych na http://everythingwouldbefine.blogspot.com/,
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej! Świetnie się czyta. Naprawdę. Nienawidzę gdy Klaroline jest przedstawiana jako dwóch bogatych ludzi, mieszkających np. NY i mają własne firmy. Ale twój wątek jest naprawdę świetnie pisany! :) Mam pytanie ten gif: http://4.bp.blogspot.com/-82gFLTKsMZo/UmW7AmCXuRI/AAAAAAAAMV8/9zseFqnpi6w/s1600/tumblr_mqm5qi4Cxq1rz2cbjo1_500.gif z którego jest odcinka? : ) PLUS ZAPRASZAM DO SIEBIE! :) http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawi mnie ten prezent dla ojca i już nie mogę doczekać się ich następnego spotkania.

    OdpowiedzUsuń